Strażacy zdjęli go z 25-metrowego słupa wysokiego napięcia w Łodzi. Mężczyzna zmarł po tygodniu
Lekarzom nie udało się uratować 27-letniego mężczyzny, którego służby ratunkowe w miniony czwartek zdjęły ze słupa linii wysokiego napięcia w łódzkiej dzielnicy Widzew. Straż pożarną i policję powiadomił przechodzień, który spacerował w okolicy i usłyszał z góry wołanie. Mężczyznę, który "zawisł" zdjęto przy użyciu technik alpinistycznych i przewieziono do szpitala.
Do wypadku doszło w miniony czwartek około godziny 18 w pobliżu elektrociepłowni EC4 na Widzewie w Łodzi.
Na numer alarmowy zadzwonił przechodzeń. - Przekazał, że prawdopodobnie ktoś wszedł na słup elektryczny na wysokość około 25 metrów oraz że z miejsca zdarzenia dobiegają niepokojące odgłosy - powiedział wówczas w rozmowie z polsatnews.pl nadkom. Adam Kolasa z Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi.
Grupa wysokościowa weszła na słup
Na miejsce udała się m.in. straż pożarna. Na dół sprowadzili mężczyznę strażacy z grupy wysokościowej, którzy wykorzystali w tym celu techniki alpinistyczne.
Przytomnego, ale zamroczonego mężczyznę do szpitala zabrało pogotowie ratunkowe. Według policji doznał on poważnych poparzeń wskutek bliskiego kontaktu z przewodami wysokiego napięcia.
CZYTAJ: Łódź: wszedł na słup elektryczny i nie mógł zejść. Utknął 25 metrów nad ziemią
Zdaniem śledczych, cytowanych przez "Ekspress Ilustrowany" mężczyzna wspiął się na kratownicę, bo chciał popełnić samobójstwo. Nieoficjalnie dziennik ustalił, że zmarły w szpitalu poszkodowany mógł mieć osobiste problemy na Ukrainie.
Czytaj więcej
Komentarze