Wyrok ws. Amber Gold. Łączna kara dla Marcina P. 15 lat więzienia, 12,5 roku dla Katarzyny P.
Sąd Okręgowy w Gdańsku skazał w środę na karę łączną 15 lat więzienia byłego szefa Amber Gold Marcina P., a jego żonie Katarzynie P. wymierzył karę 12,5 lat więzienia. - To jedyny możliwy wyrok, jaki w zasadzie mógł zapaść - oceniła przewodnicząca sejmowej komisji śledczej ds. Amber Gold Małgorzata Wassermann (PiS).
W pierwszej części odczytywania wyroku w maju sąd uznał, że oskarżeni Marcin P. i jego żona Katarzyna P. są winni głównego zarzutu tj. oszustwa. Marcinowi P. postawiono ogółem cztery, a Katarzynie P. dziesięć zarzutów.
W drugiej połowie kwietnia br. przed sądem rozpoczęły się mowy kończące proces. Jako pierwsi głos zabrali prokuratorzy, którzy wnieśli o kary 25 lat więzienia dla każdego z oskarżonych. Obrońcy Marcina P. i Katarzyny P. domagają się ich uniewinnienia.
Oprócz tego, wobec obojga sąd wydał zakaz prowadzenia działalności na okres 10 lat. Wymierzył im też kary grzywny: dla Marcina P. 159 tys. zł, a dla Katarzyny P. - 135 tys. zł.
Sąd orzekł również wobec oskarżonych obowiązek naprawienia szkody wyrządzonej części pokrzywdzonym w aferze Amber Gold. Dotyczy to ponad tysiąca osób, które nie zgłosiły swoich wierzytelności u syndyka masy upadłościowej Amber Gold i nie wystąpiły z pozwami cywilnymi przeciwko władzom spółki. Odszkodowania, które mają zapłacić tym osobom oskarżeni, wynoszą co najmniej 32 miliony złotych.
Uzasadnienie wyroku
Sędzia Lidia Jedynak podkreśliła w uzasadnieniu wyroku, że spółka Amber Gold była typową piramidą finansową.
- Gdzie wypłaty z zyskiem dla jednych klientów były finansowane z wpłat kolejnych klientów. Źródłem finansowania działalności spółki były zatem wyłącznie wpłaty tytułem zawieranych lokat. A w momencie, gdy działania Komisji Nadzoru Finansowego i informacje medialne spowodowały, że nowi klienci nie chcieli już inwestować w Amber Gold, to jednocześnie firma stała się niewypłacalna i poskutkowało to ogłoszeniem jej upadłości - powiedziała.
Dodała, że popełnione przez oskarżonych czyny cechował "znaczny stopień społecznej szkodliwości", co wyraża się m.in. w liczbie pokrzywdzonych i wysokości szkody "w skali do tej pory niespotykanej".
Podkreśliła, że dla wielu pokrzywdzonych konsekwencje przestępstwa Marcina P. i Katarzyny P. były "bardzo dotkliwe".
"Takie przykłady można mnożyć"
- Tutaj chociażby należy wskazać na przypadek lokowania pieniędzy zebranych na operację ciężko chorego dziecka celem ich pomnożenia przed terminem operacji. Poza tym często starsi ludzie lokowali oszczędności całego życia przeznaczone na tzw. starość. Takie przykłady można mnożyć - mówiła sędzia.
Zdaniem sądu, z przestępstwa, oskarżeni uczynili sobie "sposób na dostatnie życie".
- Ich działania były skierowane do nieograniczonej liczby osób, zarówno w kraju, jak i za granicą. Te działania były nacechowane zupełnym brakiem poszanowania porządku prawnego. Można określić je jako zuchwałe, gdyż oskarżeni kontynuowali swoje działania pomimo zainteresowania prokuratury, KNF, urzędów skarbowych. Oskarżony (Marcin P.) ponadto rozpoczął działanie przestępcze wkrótce po opuszczeniu aresztu śledczego w Słupsku i nie przerwał tego działania pomimo wydania wyroku skazującego za oszustwa - mówiła sędzia Jedynak.
"Kara 25 lat więzienia nadmiernie surowa"
W połowie kwietnia podczas mów końcowych prokuratorzy wnieśli o kary po 25 lat więzienia dla każdego z oskarżonych.
Jedynak przyznała, że sąd wnikliwie analizował stanowisko prokuratury. Wyjaśniła, że z uwagi na przepisy prawa karę 25 lat więzienia można by orzec tylko wobec Marcina P.
Podkreśliła, że zastosowanie kary 25 lat więzienia raziłoby jednak "nadmierną surowością".
- Nie bez znaczenia jest fakt, że taka kara 25 lat pozbawienia wolności w praktyce sądowej jest wymierzana za najcięższe przestępstwa, zwykle pozbawienia życia, a w sprawach przestępstw o charakterze finansowym są to zwykle wyroki kilku lat więzienia - stwierdziła.
Wyrok w tej sprawie sąd zaczął ogłaszać 20 maja. Z uwagi jednak na modyfikację opisu czynu popełnionego przez oskarżonych sąd był zmuszony odczytywać nazwiska wszystkich - ponad 18 tysięcy - pokrzywdzonych przez Amber Gold, przyporządkowując numery umów depozytów towarowych do poszczególnych osób i kwoty szkody. Zajęło to blisko pięć miesięcy. W środę sąd zakończył odczytywanie sentencji wyroku.
ZOBACZ - Wassermann: małość urzędników Tuska doprowadziła do tego, że zginął mój tata
"Oczekiwałam maksymalnego wymiaru kary"
- To jedyny możliwy wyrok, jaki w zasadzie mógł zapaść. Wiem, że prokuratura chciała 25 lat pozbawienia wolności. Pewnie, zapoznając się z motywami pisemnego uzasadnienia wyroku, będzie podejmowała decyzję, czy w tym zakresie składać apelację - powiedziała dziennikarzom w Sejmie Małgorzata Wassermann.
Jak podkreśliła "na pewno jest to ważny dzień dla wszystkich pokrzywdzonych, tym bardziej, iż sąd zasądził obowiązek naprawienia szkody w stosunku do osób, których nazwiska odczytywał przez kilka miesięcy".
- Oczekiwałam maksymalnego wymiaru kary w tym zakresie i wydawało się, że sąd taką karę wymierzy. Też czekam na pisemne uzasadnienie. Sąd wymierzał w wyroku cząstkowe kary w zakresie 15 lat, więc ta kara łączna - też 15 lat - może zaskakiwać - oceniła przewodnicząca komisji.
Wassermann przypomniała, że Marcin P. przebywa w areszcie od 2012 roku, czyli od siedmiu lat. - Czyli jest bardzo blisko połowy kary, a co za tym idzie zbliża się do momentu, w którym będzie mógł się ubiegać o warunkowe, przedterminowe zwolnienie - zaznaczyła. Jak zastrzegła, nie wyobraża sobie, że sąd takiego warunkowego zwolnienia mu udzieli.
Jak jednak przypomniała, wcześniej w innych sprawach sądy dziewięciokrotnie uważały, iż Marcin P. zasługuje na "dobrodziejstwo kary w zawieszeniu", zaś jak trafił w jednej z tych spraw do więzienia w 2009 r., to słupski sąd udzielił mu przerwy w karze. - Mam nadzieję, że w tym przypadku ta sytuacja się nie powtórzy - zaznaczyła.
"Trzeba szukać rozwiązań prawnych"
Polityk PSL Krzysztof Paszyk pytany w Sejmie o ocenę sprawności działania państwa w sprawie afery Amber Gold ocenił, że "surowe kary są potrzebne". - Dobrze, że taka działalność została surowo oceniona przez wymiar sprawiedliwości. Wymiar sprawiedliwości jest integralną częścią polskiego państwa, więc w tym kontekście, polskie państwo zadziałało i wyeliminowało niebezpiecznych przestępców z życia publicznego - ocenił Paszyk.
Dodał jednak, że na tym państwo nie powinno poprzestać. - Trzeba szukać rozwiązań prawnych i proceduralnych, żeby kolejne piramidy finansowe w Polsce nie powstawały - oświadczył.
Paszyk stwierdził także, że komisja śledcza ds. Amber Gold w trakcie prac nie udzieliła odpowiedzi na pytania czy Marcin P. dział sam, czy miał mocodawców; kto z nim współpracował oraz gdzie podziały się brakujące środki. Dodał, że komisja nie odpowiedziała także na pytanie, co należy zmienić, aby w przyszłości piramidy finansowe nie powstawały. - W tym kontekście nie spełniła ona oczekiwań Polaków, była teatrem politycznym - ocenił polityk ludowców.
WIDEO: materiał "Wydarzeń" na temat wyroku ws. Amber Gold
Decyzja prokuratury o apelacji po przeczytaniu pisemnego uzasadnieniu wyroku
Prokurator Izabela Janeczek powiedziała dziennikarzom, że decyzję o ewentualnej apelacji prokuratura podejmie po przeczytaniu pisemnego uzasadnienia wyroku. Zaznaczyła, że sąd w ustnym uzasadnieniu podzielił wszystkie tezy, które pozwoliły sporządzić akt oskarżenia.
- Czyli przede wszystkim w zakresie przestępstwa oszustwa, faktu współdziałania oskarżonych w popełnieniu tego przestępstwa. A także wymierzając karę, sąd wziął pod uwagę wszystkie okoliczności, na które zwracała uwagę prokuratura, czyli przede wszystkim: liczba osób pokrzywdzonych, wartość szkody wyrządzonej szkody i motywacje sprawców. Sąd uznał, że kara wnioskowana przez prokuraturę byłaby zbyt surowa, stwierdzając, że w zasadzie musiałby zaistnieć skrajny przypadek do tego, żebyśmy mogli zastosować taką karę. Należy sobie zadać pytanie, jaki to musiałby być skrajny przypadek inny aniżeli ten - dodała.
Apelacja obrońcy
Obrońca Marcina P. Michał Komorowski zapowiedział złożenie apelacji.
- Jeżeli obrona wnosi o uniewinnienie, a klient zostaje skazany na maksymalną karę łączną, to oczywiste jest, że taki wyrok nie spotyka się z akceptacją. Z dużym prawdopodobieństwem będziemy wywodzić apelację w tej sprawie. Nie zgadzamy się z kwalifikacją karną zarzucanych czynów oraz ich opisem. Nie można tu mówić o przestępstwie oszustwa ani o jego usiłowaniu, wyłudzeniu czy tzw. praniu pieniędzy - stwierdził adwokat.
Oszukali w sumie ponad 18 tys. klientów
Przygotowany przez Prokuraturę Okręgową w Łodzi, liczący prawie 9 tys. stron, akt oskarżenia w tej sprawie wpłynął do gdańskiego sądu pod koniec czerwca 2015 r. Według prokuratury, Marcin P. i jego żona Katarzyna P. w latach 2009-12 w ramach tzw. piramidy finansowej oszukali w sumie ponad 18 tys. klientów spółki, doprowadzając ich do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w wysokości prawie 851 mln zł.
Oskarżenie dotyczyło także prowadzenia działalności parabankowej i prania brudnych pieniędzy. Według prokuratury, Katarzyna P. i Marcin P. działali w celu osiągnięcia korzyści majątkowej i uczynili sobie z tej działalności stałe źródło dochodu. Proces w ich sprawie ruszył przed Sądem Okręgowym w Gdańsku w marcu 2016 r.
Inwestycje w złoto i inne kruszce
Amber Gold to firma, która miała inwestować w złoto i inne kruszce. Działała od 2009 r., a klientów kusiła wysokim oprocentowaniem inwestycji - od 6 proc. do nawet 16,5 proc. w skali roku - które znacznie przewyższało oprocentowanie lokat bankowych. 13 sierpnia 2012 r. firma ogłosiła likwidację, a tysiącom swoich klientów nie wypłaciła powierzonych jej pieniędzy ani odsetek od nich.
Katarzyna P. i Marcin P. pieniądze pozyskane z lokat wydawali na rozmaite cele - m.in. na finansowanie linii lotniczych OLT Express (nieistniejący już przewoźnik, w którym głównym inwestorem była Amber Gold) przeznaczono prawie 300 mln zł. Część dochodów szła też na wynagrodzenia. Ustalono, że z tego tytułu oskarżeni wypłacili sobie 18,8 mln zł.
Czytaj więcej