Ciała studentów znaleziono po 9 dniach. Były częściowo obnażone, od pasa w dół.
Zobacz również: "Interwencja" - Tropem zabójców studentów w Górach Stołowych
Możliwe podłoże seksualne
- To może świadczyć, mimo wszystko, o podłożu jakimś seksualnym, choć ani jedno, ani drugie nie zostało zgwałcone – mówił w rozmowie z "Interwencją" Henryk Brudnik, emerytowany policjant.
- Można założyć, że z jakiegoś powodu, sprawca chciał ich w jakiś sposób upokorzyć jeszcze. I stąd właśnie to obnażenie ciał – stwierdził Łukasz Wroński, profiler z Centrum Psychologii Kryminalnej.
Jak ustaliła policja, Ania i Robert zginęli 17 sierpnia 1997 roku. Do zabójstwa doszło w biały dzień – tuż po godz. 16. Kilometr od miejsca znalezienia ich zwłok, w lesie znaleziono plecaki zamordowanych. Obydwa były rozprute nożem.
- Zginął zegarek dziewczyny, który dostała od rodziców, taki dość charakterystyczny oraz aparat. To są drobne rzeczy, dla których się nie zabija – zauważył Henryk Brudnik, emerytowany policjant.
Numer seryjny
Jak podaje kryminatorium.pl, numer seryjny aparatu to 81028187. Zenit TTL to bardzo popularna konstrukcja. Wiele aparatów tego typu może znajdować się na strychach polskich domów. Jeden z nich pozostaje wciąż nieodnalezionym dowodem w morderstwie.
Z plecaków zginął również dziennik, w którym studenci zapisywali, gdzie idą.
- Dziewczyna mogła zapisać w pamiętniku informacje na jego temat. Może zrobiła mu zdjęcie, stąd też zaginął aparat – zastanawiał się Łukasz Wroński, profiler z Centrum Psychologii Kryminalnej.
- Mogły te osoby zobaczyć coś, czego nie powinny widzieć. To jest zdarzenie niedaleko granicy polsko-czeskiej. Było zakładane, że mogły zauważyć m.in. przemytników albo kłusowników – opowiadał "Interwencji" Tomasz Orepuk z Prokuratury Okręgowej w Świdnicy.
Zobacz również: Zabójstwo 68-letniej kobiety w Olecku. Dwie osoby z zarzutami
"Zabójca mógł znać ofiary"
- Można by założyć, że zabójca jednak znał te ofiary. I tutaj pojawia się taki ciekawy wątek osoby, która była z nimi widziana zanim doszło do zabójstwa. Jest ona dla mnie takim podejrzanym numer jeden do momentu, kiedy ta wersja by gdzieś została wykluczona – dodaje profiler Wroński.
Ania i Robert należeli do najlepszych studentów. Nie mieli wrogów. Nie utrzymywali też żadnych kontaktów z przestępcami. Dzień przed śmiercią byli widziani w jednym z hoteli w Dusznikach-Zdroju. Towarzyszył im tajemniczy blondyn. Do dziś nie udało się ustalić, kim jest.
- Ten mężczyzna miał być jakby przywódcą tej ich trzyosobowej grupy. Świadek powiedział, że byli pod jego wpływem – informował Tomasz Orepuk z Prokuratury Okręgowej w Świdnicy.
- Pistolet, z jakiego zastrzelono Annę i Roberta był produkcji czechosłowackiej. To CEZET, Czeska Zbrojovka, kaliber 9 mm. To była stara amunicja, bo pocisk miał tę warstwę wierzchnią na tyle skorodowaną, że się nie odwzorował nawet przewód lufy – mówił Janusz Bartkiewicz.
Grupa neofaszystów
Emerytowany policjant ustalił, że na terenie Gór Stołowych znajdowała się grupa neofaszystów.
- A on (Robert) wyglądał, jak taki typowy hipis. Dla takich skinów, nazistów, to był człowiek, którego się atakowało, to był obcy – dodał Bartkiewicz.
- Może stwierdzili że są dla nich podludźmi, chcieli ich upokorzyć. Może kazali im się rozebrać dla zabawy, może kazali im uprawiać seks na swoich oczach, chcieli się dobierać do dziewczyny, a chłopak zareagował i w tym momencie zginął jako pierwszy, a dziewczyna zginęła jako druga? Oni by się tym chełpili. Byliby z tego dumni, więc pojawia się pytanie, dlaczego nie wycięli nie wiem, swastyki jeszcze na ciałach ofiar – mówił profiler Wroński.
- Podchodzimy do tej wersji bardzo sceptycznie, bo nic jej nie potwierdza, tak na dobrą sprawę. Możemy powiedzieć o co najmniej kilku lub kilkunastu wersjach, równie mało prawdopodobnych, których też do końca nie da się wykluczyć – twierdził jednak Tomasz Orepuk z Prokuratury Okręgowej w Świdnicy.
Zobacz również: Miał pchnąć żonę nożem a zwłoki zakopać w lesie. Wyrok za zabójstwo sprzed 9 lat
Śledztwo umorzone
We wrześniu 1998 roku śledztwo w sprawie zabójstwa studentów zostało umorzone. Policjanci, którzy wówczas zajmowali się sprawą, odeszli na emeryturę. Pan Janusz się jednak nie poddał. Przez lata prowadził śledztwo na własną rękę. Teraz, jak twierdzi, wreszcie rozwiązał sprawę. Wie, kim są zabójcy. Pół roku temu ich dane przekazał prokuraturze.
- Jest ich kilku. Wtedy mieli około dwudziestukilku lat, to teraz. 45-50 I nadal są bardzo niebezpieczni. Dosyć szybko po tym ujawnieniu zwłok wyjechali. W Polsce bywają. Z uwagi na bezpieczeństwo nie podam nazwisk, bo spaliłbym policji robotę. Nie ujawnię potencjalnym sprawcom, że mogą być na widelcu - mówił Janusz Bartkiewicz.
- Oni mają być z naszych okolic. Jeden ze sprawców czerpie jakąś satysfakcję seksualną w momencie, kiedy widzi obnażone do połowy osoby – opowiadał inny emerytowany policjant Henryk Brudnik.
Prokurator Orepuk potwierdza, że wskazane osoby są sprawdzane przez policję. W jego opinii na razie za wcześnie jest, aby mówić, że w sprawie szykuje się przełom.
W sierpniu 2017 r. od śmierci Ani i Roberta minęło 20 lat. Z tej okazji na miejscu zbrodni pojawili się ich znajomi i wykładowcy. Wszyscy liczą na to, że niebawem uda się potwierdzić tożsamość mordercy. A sprawiedliwości, po latach, wreszcie stanie się zadość.
Komentarze