Wezwał karetkę i ostrzelał jej załogę. Strzały oddali też policjanci
Wyzwiskami, groźbami, a także strzałami z wiatrówki "przywitał" ratowników medycznych i policjantów 44-latek z okolic Szczytna. Był agresywny mimo, że on sam zadzwonił po pomoc. Aby uniknąć postrzału, załoga karetki musiała schronić się za swoim pojazdem, a funkcjonariusze między drzewami. Zanim udało się obezwładnić agresywnego mężczyznę, policjanci musieli oddać strzały ostrzegawcze.
Ratownicy medyczni z powiatu szczycieńskiego (Warmińsko-Mazurskie) otrzymali wezwanie do 44-letniego mężczyzny, który zadzwonił pod numer alarmowy i zgłosił, że źle się czuje.
- Gdy przyjechaliśmy, był już pobudzony, agresywny słownie. Zapytaliśmy, czy możemy go zbadać, ale nam odmówił. Ponadto nie chciał wpuścić nas do domu, ani przyjść do karetki. W pewnym momencie zaczął nam wygrażać i krzyczeć, abyśmy odjechali - zrelacjonował w Polsat News jeden z ratowników uczestniczących w tej interwencji.
Pojawił się z bronią gotową do użycia
Mężczyzna odmówił pomocy, ponieważ w trzyosobowym zespole, który do niego przyjechał, nie było lekarza. Nie powiedział też, co dokładnie miałoby mu dolegać.
- Wezwaliśmy policję, bo obawialiśmy się, że faktycznie może mu coś dolegać. Było ciemno, zapadał zmrok, a zamieszkiwał na obrzeżach miejscowości, dokąd był trudny dojazd - dodał ratownik.
Gdy na miejscu zjawili się funkcjonariusze, 44-latek wyszedł zza domu z bronią w ręku. - Była przygotowana do użycia, dodatkowo obracał się z nią i nie było wiadomo, w którą stronę może celować - mówił ratownik.
Mężczyzna zaczął strzelać, więc załoga karetki schowała się za swoim pojazdem. Policjanci schronili się natomiast między drzewami i zaczęli negocjować z niedoszłym pacjentem, by odłożył broń.
"Nie mamy szkoleń, jak zachować się w takich sytuacjach"
- Grozili, że użyją broni, oddali nawet strzał ostrzegawczy. Gdy okazało się, że mężczyzna ma wiatrówkę, w odpowiednim momencie go obezwładnili - powiedział ratownik.
Rozmówca Polsat News chce zachować anonimowość, dlatego nie pokazuje swojej twarzy. Jak stwierdził, on i jego koledzy po fachu spotykają się z agresją nie tylko na dyskotekach czy innych zgromadzeniach, ale coraz częściej także w prywatnych domach.
- Można powiedzieć, że wcale nie mamy szkoleń, jak zachowywać się w takich sytuacjach. To, że ratownicy schowali się za ambulansem, to był odruch - powiedział Grzegorz Achremczyk, koordynator ratownictwa medycznego w powiecie szczycieńskim.
Zapewnił, że po incydencie z agresywnym 44-latkiem nikt nie zrezygnował z pracy. - Ale wiem, że w Polsce są takie przypadki - dodał.
Zapytany przez Polsat News, czy ratownicy medyczni mogliby pracować w kamizelkach kuloodpornych ocenił, że byłoby to niemożliwe. - Sam sprzęt, który nosimy, waży około 30 kilogramów. Kamizelka ważyłaby kolejnych pięć - stwierdził.
Mężczyzna, który strzelał do policjantów i ratowników, usłyszał zarzut ataku na funkcjonariuszy publicznych. Może trafić do więzienia nawet na trzy lata.
Czytaj więcej
Komentarze