W marcu br. Sąd Okręgowy w Warszawie uznał, że minister sprawiedliwości naruszył dobra osobiste sędzi, nakazał mu przeprosiny i usunięcie ze strony ministerstwa oświadczenia o cofnięciu delegacji. Resort odwołał się od tego wyroku.
"Krytyka naruszająca dobra osobiste sędziego"
W uzasadnieniu wtorkowego orzeczenia sędzia Marzanna Góral podkreśliła, że sąd I instancji prawidłowo dokonał całościowej analizy komunikatu MS i słusznie uznał, iż narusza on dobra osobiste sędzi Koski-Janusz. - Bez wątpienia nie sposób nie dostrzegać, że łącznie cała wypowiedź stawia powódkę jednoznacznie w złym świetle i ma charakter dyskredytujący - podkreślił sąd.
- Generalnie przepisy prawa nie przewidują kompetencji ministra sprawiedliwość do publicznej krytyki pracy sędziego, a tym bardziej krytyki nieuzasadnionej, naruszającej dobra osobiste sędziego - dodała sędzia Góral.
W ocenie sądu apelacyjnego, działanie ministra sprawiedliwości poprzez publikację komunikatu stanowiło "publiczną wypowiedź władzy wykonawczej ingerującą w wykonywanie władzy sądowniczej przez konkretnego sędziego".
Po ogłoszeniu orzeczenia pełnomocnik ministra sprawiedliwości mec. Hubert Kubik powiedział, że będzie rekomendował wniesienie skargi kasacyjnej w tej sprawie. - Stoimy cały czas na stanowisku, że nie doszło do naruszenia dóbr osobistych pani sędzi i nie zgadzamy się z kilkoma stwierdzeniami sądu apelacyjnego, przede wszystkim ze stwierdzeniem, że nie ma przepisu zezwalającego ministrowi sprawiedliwości na krytykowanie sędziów - zaznaczył adwokat.
Zwrócił też uwagę, że podobnych przepisów nie ma w odniesieniu do wielu innych grup zawodowych.
"Ja nie jestem stroną tego postępowania"
Z kolei sędzia Koska-Janusz wyraziła satysfakcję z rozstrzygnięcia sądu apelacyjnego. - Aczkolwiek wolałabym, aby nie było potrzeby kierowania sprawy na drogę sadową, żeby wskazać na niewłaściwe czy niezbyt powściągliwe postępowanie ze strony władzy wykonawczej względem władzy sądowniczej - zaznaczyła.
Do orzeczenia sądu apelacyjnego odniósł się też minister Zbigniew Ziobro podczas briefingu prasowego w Łowiczu. - Sąd skierował swoje orzeczenie do Ministerstwa Sprawiedliwości, a nie do mnie. Ja nie jestem stroną tego postępowania w związku z komunikatem, jaki ukazał się w biurze prasowym ministerstwa, a nie w związku z moją wypowiedzią. To warto sprostować, bo pojawiają się nieprawdziwe informacje, jakobym ja był stroną tego postępowania - zaznaczył.
- Takie było stanowisko MS w oparciu o analizę prawną wyroku wcześniejszego procedowania pani sędzi Koski-Janusz. Ministerstwo w tym zakresie zdania nie zmienia i będzie swoich racji dochodzić przed sądem, dowodząc, że pani sędzia wykazała się brakiem profesjonalizmu, podejmując niewłaściwe działania, co spowodowało wydłużenie tego bulwersującego postępowania. Zamiast natychmiast doprowadzić do szybkiego jego rozstrzygnięcia - dodał Ziobro.
"Nie wygrała w sądzie ze Zbigniewem Ziobro"
W związku z wtorkowym wyrokiem komunikat wydało także biuro prasowe MS. Resort oświadczył, że "wbrew twierdzeniom niektórych mediów, sędzia Justyna Koska-Janusz nie wygrała w sądzie ze Zbigniewem Ziobro". "Zbigniew Ziobro nie był stroną w sprawie, w której zapadł dziś wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie. Stroną jest Skarb Państwa reprezentowany przez Ministra Sprawiedliwości. Kwestionowany przez sędzię komunikat nie był wypowiedzią samego Zbigniewa Ziobro, lecz informacją biura prasowego" - wskazał resort.
MS zapowiedział też we wtorek, że skarb państwa reprezentowany przez ministra sprawiedliwości złoży do Sądu Najwyższego skargę kasacyjną od wyroku SA w Warszawie. "Gdyż jedynie częściowo uwzględnił on apelację od orzeczenia sądu I instancji. Minister Sprawiedliwości podtrzymuje opinię, że nie doszło do naruszenia dóbr osobistych sędzi Justyny Koski-Janusz, a kwestionowana przez nią ocena zawarta w komunikacie prasowym ministerstwa była uprawniona" - uzasadnia ministerstwo.
W komunikacie MS z października 2016 r. o skróceniu delegacji sędzi Kosce-Janusz, który jest podstawą sporu napisano, że "już po tej decyzji do Ministerstwa Sprawiedliwości dotarła informacja, że to właśnie sędzia Justyna Koska-Janusz miała się wykazać wyjątkową nieudolnością i zupełnie nie radzić sobie z prowadzeniem bardzo prostej, choć głośnej sprawy, co było szeroko komentowane i krytykowane w mediach". "Chodziło o zdarzenie z grudnia 2013 r. spowodowane przez Izabellę Ch., która, będąc pod wpływem alkoholu, wjechała luksusowym mercedesem w przejście podziemne w samym centrum Warszawy. Media obwiniały prowadzącą postępowanie Justynę Koskę-Janusz o pobłażliwość wobec oskarżonej i nieudolność w prowadzeniu sprawy" - napisano wtedy w oświadczeniu MS.
Nałożyła grzywnę na Ziobrę
"Po sprawdzeniu tych informacji minister sprawiedliwości 19 września 2016 r. podjął decyzję o skróceniu delegacji sędzi Justyny Koski-Janusz do 1 października 2016 r., by uniknąć zarzutu, że w Sądzie Okręgowym, do którego trafiają sprawy skomplikowane i trudne, orzeka taki sędzia. W Sądzie Okręgowym powinni orzekać tylko sędziowie o wysokich umiejętnościach, sprawności i profesjonalizmie" - głosił komunikat resortu umieszczony na stronie internetowej i przekazany mediom.
Podczas procesu w sądzie pierwszej instancji Koska-Janusz powiedziała, że oświadczenie MS nie tylko ugodziło w jej dobra osobiste, ale również w podejście stron do orzekania przez nią w sprawach. Zaznaczyła, że nie kwestionuje prawa ministra do skrócenia czasu delegacji do innego sądu, jednak są to decyzje nieogłaszane publicznie. Jak mówiła, w jej sprawie wydano uwłaczające jej godności oświadczenie.
Orzekała w sprawie Ziobry
Po ujawnieniu wiadomości o skróceniu delegacji media poinformowały, że Koska-Janusz orzekała też w sprawie Ziobry, gdy ten oskarżał Jaromira Netzla o zniesławienie, i przyznała rację Netzlowi.
Chodziło o słowa Netzla przed sejmową komisją śledczą badającą aferę gruntową z 2007 r., gdy były szef PZU powiedział, że jego ówczesne rozmowy telefoniczne z ministrem zaginęły, bo "Ziobro, wówczas prokurator generalny, o to zadbał". Podczas jednej z rozpraw sędzia Koska-Janusz nałożyła na Ziobrę 2 tys. zł grzywny za spóźnienie.
Czytaj więcej
Komentarze