Zaprosił do siebie bezdomnego, a potem wyrzucił go przez okno
Przed Sądem Okręgowym w Opolu rozpoczął się proces 44-letniego Adama M., który wyrzucił przez okno z trzeciego piętra bezdomnego mężczyznę. Na pytanie, dlaczego nie sprawdził, czy pokrzywdzony żyje, odpowiedział: - Myślałem, że wstanie i przyjdzie do mieszkania. Zawsze wracał.
Do zdarzenia objętego aktem oskarżenia doszło 14 stycznia 2019 r. w Nysie, w mieszkaniu oskarżonego. Według ustaleń śledztwa, Adam M. gościł u siebie od pewnego czasu bezdomnego Wiesława K. W trakcie kłótni miał wypchnąć swojego gościa przez okno. Pokrzywdzony spadł na ziemię z wysokości czwartej kondygnacji. Po dwóch dniach pobytu w szpitalu zmarł.
Przed sądem Adam M. przyznał się do tego, że w nocy doszło między nim a pokrzywdzonym do kłótni, w trakcie której uderzył go w taki sposób, że ten przechylił się przez zabezpieczenie okna i wypadł na zewnątrz.
"Nie mogłem go przekonać, aby dbał o higienę"
- Nie pamiętam dokładnie, jak się to stało. Wiesław był bezdomny. Przygarnąłem go pod swój dach. Było mu u mnie dobrze, choć nie mogłem go przekonać, żeby dbał o higienę. Wtedy byłem pijany. Kłóciliśmy się. Ja go nie chciałem wypchnąć przez to okno. Po prostu uderzyłem do z otwartej dłoni i on tak nieszczęśliwie poleciał, że wypadł przed tę barierkę. Widziałem, że rusza ręką, a potem zabrała mnie policja - relacjonował przed sądem.
Na pytanie sądu, dlaczego nie zrobił nic, żeby sprawdzić, czy jego sublokator żyje i czy nie potrzebuje pomoc Adam M. odpowiedział, że był przekonany o tym, że nic mu się poważnego nie stało. Jak przekonywał sąd, "osobiście zna osoby, które spadły z czwartego i szóstego piętna i nic poważnego im się nie stało"
- Nie udzieliłem mu pomocy, bo myślałem, że wstanie i wróci do mieszkania. Zawsze wracał - powiedział podsądny.
Za zarzucane czyny Adamowi M. grozi kara dożywotniego pozbawienia wolności.
Czytaj więcej
Komentarze