20 lat temu miał zabić żonę. Prokuratura chce dożywocia, a obrona uniewinnienia
Sąd Okręgowy w Słupsku zakończył w środę przewód sądowy w procesie 43-letniego Daniela M., oskarżonego o to, że przed 20 laty w Debrznie (woj. pomorskie) zabił żonę. Prokuratura i oskarżyciele posiłkowi chcą dla oskarżonego dożywocia, obrona wniosła o uniewinnienie. Podczas rozprawy w środę sąd słuchał troje biegłych: psychologa i psychiatrów.
Jawność tej części rozprawy została wyłączona ze względu na interes prywatny oskarżonego. Po ich zeznaniach przewodniczący SO sędzia Jarosław Turczyn zakończył przewód sądowy i mowy końcowe wygłosiły strony.
Prokurator Renata Szamiel wniosła o wymierzenie oskarżonemu za zabójstwo żony Angeliki Jakubowskiej (brat pokrzywdzonej, oskarżyciel posiłkowy, wyraził zgodę na publikację danych osobowych) i za wyłudzenie alimentów kary łącznej dożywotniego pozbawienia wolności i 100 tys. zł nawiązki na rzecz pokrzywdzonej Magdaleny J., córki zamordowanej.
Brat ofiary, oskarżyciel posiłkowy, w imieniu swoim i drugiego z braci także wniósł o dożywocie dla Daniela M. oraz zadośćuczynienie, nawiązkę i odszkodowanie w kwocie 5 mln zł.
Prokurator: dzień po zgłoszeniu zaginięcia oskarżony złożył pozew o rozwód
Natomiast obrońca oskarżonego Marek Kobyłecki chce uniewinnienia Daniela M. Także sam oskarżony wniósł o uniewinnienie.
- To oskarżony dokonał zabójstwa swojej żony. Zrobił to od początku w sposób zaplanowany – twierdziła prokurator Szamiel. Dowodziła, że oskarżony "od początku przewidywał konsekwencje swoich działań, (…) jego wina nie budzi wątpliwości".
Według oskarżyciela publicznego Daniel M. miał po powrocie z pracy 2 października 1998 r. zabić żonę, dopiero 18 października zgłosić jej zaginięcie, a już dzień później złożyć pozew rozwodowy, domagając się alimentów na małoletnią córkę. Złożył też dokumenty do instytucji zajmujących się pomocą społeczną. Zdaniem prokurator to dowód, że "jego działania były zaplanowane".
W mowie końcowej prokurator wskazywała, że z zeznań świadków wynika, iż "w tym małżeństwie dochodziło do kłótni", "do przemocy domowej".
"Oskarżony nie szukał swojej żony"
Pokrzywdzona niedługo przed śmiercią wyprowadziła się do braci, by jednak wrócić do męża. Koleżance, która zeznawała w procesie, miała powiedzieć, że zamierza się rozwieść. Szamiel dowodziła, że opinie biegłych wskazują, iż "to oskarżony decydował, kto kogo opuszcza".
Mówiła o różnych wersjach, o jakich informował rodzinę i znajomych Daniel M. co do zniknięcia żony. Świadkowie zeznali, że jednym mówił, iż Angelika Jakubowska "wyszła jak stała", innym, że wyjechała do rodziny do Piły, pojechała do Niemiec i się "tam prostytuuje" lub że go okradła.
- Oskarżony nie szukał swojej żony (…) przedstawiał ją w złym świetle – podkreślała prokurator.
Oskarżony: jestem niewinny, nigdy nie podniosłem ręki na żadną kobietę
Z kolei obrońca Daniela M. zaznaczył, że "nie ma jakichkolwiek dowodów, nawet poszlak, że do śmierci Angeliki J., jak i zakopania zwłok przyczynił się oskarżony". Jak dodał, twierdzenie, że Daniel M. dokonał zabójstwa, jest "tylko wersją oskarżyciela publicznego".
- Nie można się opierać na wnioskach, które mogą być błędne, z dużym prawdopodobieństwem są błędem – mówił Kobyłecki. Dowodził, iż "trudno jest uwierzyć, że świadkowie pamiętają wydarzenia sprzed 20 lat, (…) pamięć jest zawodna". Podkreślił, że "tu chodzi o morderstwo i nie możemy się oprzeć na mało prawdopodobnych przypuszczeniach".
43-letni Daniel M. z Debrzna nie przyznał się do winy. - Jestem niewinny. Nigdy w życiu nie podniosłem ręki, nie krzyczałem, nie obraziłem żadnej kobiety. (…) Nie jestem despotą, tyranem – mówił.
Zwłoki w średniowiecznej studni
Prokuratura Okręgowa w Słupsku akt oskarżenia przeciwko Danielowi M., któremu zarzuciła zabójstwo żony, zaginionej w październiku 1998 r., i wyłudzenie alimentów na rzecz małoletniej wówczas córki, skierowała do sądu w październiku 2018 r. Szczątki Angeliki J. znaleziono 24 kwietnia 2017 r. pod posadzką w piwnicy domu w Debrznie, w którym wciąż mieszkał Daniel M.
Według śledczych, Daniel M. po powrocie z pracy do domu miał udusić żonę wcześniej przygotowanym kablem elektrycznym. Następnie zwłoki umieścił w torbie podróżnej i zakopał w piwnicy w średniowiecznej studni. W tym miejscu wylał posadzkę, podłogę wyłożył cegłami.
Po zgłoszeniu zaginięcia żony Daniel M. wystąpił do sądu z pozwem o rozwód z jednoczesnym wnioskiem o zasądzenie alimentów od Angeliki J. na rzecz ich małoletniej córki. Potem wnioskował też skutecznie o ich podwyższenie. Łącznie Daniel M. pobrał z Funduszu Alimentacyjnego słupskiego oddziału ZUS ponad 14,8 tys. zł.
Daniel M. został tymczasowo aresztowany. W toku prokuratorskiego postępowania nie przyznał się do zarzucanego mu czynu, za który grozi dożywocie. Konsekwentnie odmawiał wyjaśnień.
Oskarżony nie wytłumaczył, skąd zwłoki żony wzięły się w jego domu
Proces rozpoczął się 8 stycznia przed Sądem Okręgowym w Słupsku. Od tego czasu odbyło się prawie 20 rozpraw, sąd przesłuchał niemal 50 osób - świadków i biegłych sądowych.
Oskarżony w sądzie nie przyznał się do zarzucanych mu przestępstw. Nie potrafił jednak wyjaśnić, jak to się stało, że zwłoki jego żony, zapakowane w torbę, zakopane, zamurowane w podłodze piwnicy, ujawniono w ich domu. Mówił, że nie wykładał ceglanej podłogi w piwnicy.
Twierdził, że żona miała pojechać do Piły, do jego matki i swojej cioci. Tłumaczył, że jeśli po jej zaginięciu mówił komuś, że wyjechała za granicę, to w formie przypuszczenia, bo taki scenariusz wydarzeń miała mu "sugerować" policja. Zapewniał, że między nim a żoną nie dochodziło do awantur, do przemocy.
Wyrok w tej sprawie słupski sąd ma ogłosić 2 października o godz. 8.
Czytaj więcej
Komentarze