Laser trafił prosto w oko
- Cały czas byliśmy oślepiani w kabinie. Ten laser prowadził nas jak celownik. Jak zrobiliśmy zwrotkę nad osobą oślepiającą, dalej nas oślepiano - relacjonował przebieg zdarzeń Mioduski.
Nie wiadomo czy lekarz odzyska pełną sprawność w oku. Jak podaje reporter Polsat News, rokowania nie są najlepsze. - W tomografii gałki ocznej obrzęk się zmniejszył, jednak wzrok się pogorszył - wyznał Mioduski.
Na pytanie, "czy będzie mógł wrócić do załogi LPR", odpowiedział, że jest to jego marzeniem. - Od 10 lat jestem lekarzem Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Latałem już wiele razy do pacjentów, nie wyobrażam sobie do tego nie wrócić - powiedział.
Policja: wyrachowane działanie
- Osoba, która tym laserem oświetla statki powietrzne jest nieodpowiedzialna. Taki człowiek nie ma świadomości, a jeżeli ma, to jest to wyjątkowo wyrachowana osoba ze złymi zamiarami, bo tego typu działanie może doprowadzić do ogromnej tragedii - skomentował działanie nieznanego sprawcy asp. szt. Tomasz Oleszczuk z biura prasowego Komendy Stołecznej Policji.
W momencie, gdy załoga śmigłowca znalazła się nad miejscem, z którego celowano wiązką lasera, pobrała współrzędne. Być może pomoże to w ustaleniu osoby, która dopuściła się tego czynu.
Za oślepienie załogi i sprowadzenie zagrożenia w ruchu powietrznym grozi grzywna i kara więzienia od roku do 10 lat, a w szczególnych przypadkach - nawet do 12 lat pozbawienia wolności.
Czytaj więcej
Komentarze