"Sprawa wymaga wyjaśnienia". Jaki ws. kontrowersji wokół szefa NIK
Kontrowersje wokół szefa NIK Mariana Banasia były jednym z tematów "Śniadania w Polsat News". - Żaden właściciel kamienicy w momencie, kiedy wynajmuje swoją własność nie odpowiada za to, co tam się dzieje - powiedział sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta Andrzej Dera. - Proszę pozwolić organom państwa działać - dodał.Europoseł Patryk Jaki podkreślił natomiast, że ta sprawa "wymaga wyjaśnienia".
"Superwizjer" TVN poinformował w sobotę, że były minister finansów i nowy szef Najwyższej Izby Kontroli Marian Banaś wpisał do oświadczenia majątkowego: dwa domy; grunty rolne oraz kamienicę. Kamienicę oraz dwa mniejsze mieszkania wynajmuje - informują dziennikarze programu.
"Superwizjer" podaje, że kamienica położona jest w krakowskiej dzielnicy Podgórze. Według dziennikarzy programu, mieści się w niej niewielki pensjonat, który oferuje gościom pokoje na godziny. Można w nim spotkać "niewiernych małżonków, prostytutki oraz szarą strefę seksbiznesu".
Jak podkreślono w materiale "Superwizjera", w 2016 roku Marian Banaś zadeklarował, że sprzeda kamienicę, ale nigdy do tego nie doszło. Umowa przedwstępna - zaznaczyli dziennikarze "Superwizjera" - została jednak odnotowana w dokumentach sądowych. Jak podano, niedoszłym nabywcą jest 30-letni Dawid O., który jednocześnie prowadzi pensjonat w kamienicy ministra.
"Absolutnie szokująca"
Joanna Mucha z Platformy Obywatelskiej pytana w "Śniadaniu w Polsat News" o sprawę szefa NIK określiła ją jako "absolutnie szokującą". - Przypomnijmy, że mówimy o jednym z najważniejszych urzędników i to o urzędniku, którego zadaniem jest kontrola, bo to jest Najwyższa Izba Kontroli – dodała.
Europoseł Patryk Jaki przyznał, że sprawa wymaga wyjaśnienia. - Nie lekceważę tego. Moim zdaniem materiał nie pokazał ostatecznego dowodu, że jest bezpośredni kontakt pomiędzy tym panem, który miałby być tym sutenerem, a panem Banasiem. Jest kontakt telefoniczny, ale nie ma gwarancji jednak, że po drugiej stronie jest Marian Banaś, ale rzeczywiście wymaga to wyjaśnienia - dodał.
"Proszę pozwolić organom państwa w tej sprawie działać"
Goście "Śniadania w Polsat News" odnieśli się również do oświadczenia ministra Banasia, w którym poinformował, że łączenie jego osoby z działalnością przedstawioną w materiale redaktora Bertolda Kittela jest "oszczerstwem i pomówieniem". "Nie zarządzałem pokazanym w materiale hotelem. Byłem właścicielem budynku, który na podstawie umowy zawartej zgodnie z prawem wynająłem innej osobie. Osoba ta prowadziła tam działalność hotelową. Obecnie nie jestem właścicielem tej nieruchomości" - podkreślił Banaś.
"Materiał odbieram jako próbę manipulacji, szkalowania i podważania dobrego imienia nie tylko mojej osoby, ale również kierowanych przeze mnie instytucji. W związku z nieprawdziwymi informacjami skieruję sprawę na drogę sądową" - zapowiedział prezes NIK.
- Nie jest (Marian Banaś - red.) dzisiaj właścicielem tej kamienicy. Żaden właściciel w momencie, kiedy wynajmuje swoją własność nie odpowiada za to, co tam się dzieje - powiedział sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta Andrzej Dera. - Jeśli jest z PiS-u - nie odpowiada, jak jest z opozycji to odpowiada - ironizowała Mucha.
Sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta dodał, że sprawa powinna być wyjaśniona. - Proszę pozwolić organom państwa w tej sprawie działać - powiedział.
"Sprawdzony był. Pytanie, czy dobrze"
Jakub Kulesza (Konfederacja) stwierdził, że "jest problem z kadrami". - Niestety kadry PiS-u jakoś mocno, zwłaszcza ci najwyżsi urzędnicy, mają problemy z tą niechlubną działką działalności przestępczej, jaką jest sutenerstwo - powiedział i jako przykład przytoczył tzw. aferę podkarpacką.
Włodzimierz Czarzasty zauważył, że kiedy był powoływany przez ówczesnego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego na członka Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, służby "pod wszystkimi względami" sprawdzały go przez 4 miesiące. - W związku z tym myślę, że pan Banaś powinien być sprawdzony - powiedział lider SLD. - I był - odpowiedział minister Dera. - Nie był panie ministrze, dlatego, że jeżeli komuś sprawdza się oświadczenie majątkowe i nie ma wniosków już ile? Rok? Na Boga, przecież to nie jest problem, są kwity, sprawdza się z majątkiem. Myślę, że macie problem - dodał Czarzasty.
- Sprawdzony był. Pytanie, czy dobrze - dopowiedział Jaki.
Schetyna domaga się dymisji szefa NIK
Do materiału "Superwizjera" odniósł się szef PO podczas konwencji Koalicji Obywatelskiej w Jeleniej Górze. - To, co wczoraj widzieliśmy, to jest mrożąca krew w żyłach opowieść o patologii i mafijnych układach państwa PiS. Zrobimy wszystko, żeby 13 października Polacy wiedzieli, że to jest ich wybór, żeby z taką patologią, z takimi powiązaniami, z takim typem państwa PiS absolutnie skończyć - powiedział Schetyna.
- Zrobimy wszystko, żeby Polacy wiedzieli, że ten wybór należy do nich, że to oni na karcie wyborczej będą decydować, czy akceptują, że ten który ma być odpowiedzialnym za bezpieczeństwo instytucji państwa, za transparentność, przejrzystość, przyzwoitość i uczciwość, robi interesy z tymi, którzy mają powiązania, jak widzieliśmy wczoraj, z układami mafijnymi - mówił.
- Czy to jest normalne, że były szef Krajowej Administracji Skarbowej, były minister finansów, obecny szef NIK, ma kłopoty z oświadczeniem majątkowym, jest oskarżany czy obwiniany o nepotyzm, a jego oświadczenie majątkowe bada CBA już czwarty rok, czy to jest normalne, że ten człowiek awansuje i jest odpowiedzialny za ta ważne rzeczy? - pytał Schetyna. - Nie, to nie jest normalne - ocenił.
Dodał, że nie jest normalne to, że Banaś został szefem NIK, tak jak nie jest normalne to, że "dyrektorem kurnika zostaje lis". - Ci, którzy go wskazują: Kaczyński i Morawiecki razem z całym rządem, razem z koordynatorem ds. służb, ministrem spraw wewnętrznych i administracji - oni wszyscy mu gratulują, to jest ich człowiek w ważnym miejscu, który jest odpowiedzialny za tę patologię, który musi to udowodnić, ale przed udowodnieniem, że nie jest za patologię odpowiedzialny, musi zrezygnować ze swojego stanowiska - natychmiast - podkreślił Schetyna.
- Jeżeli nie będzie tej dymisji, o którą będziemy się dopominać codziennie, do końca kampanii wyborczej, a także po niej, jeżeli jej nie będzie, to znaczy, że PiS, Kaczyński i Morawiecki, mają wiele do ukrycia. Jeżeli mianują taką osobę na szefa Najwyższej Izby Kontroli to znaczy, że są częścią tego patologicznej i mafijnego układu i z tym układem skończymy 13 października - zapewnił podczas konwencji.
Kosiniak-Kamysz: najciemniej jest pod latarnią
- Obraz jest tak dramatyczny dla pana prezesa Banasia, że jedyną szansą jest dobrowolnie podanie się przez niego do dymisji – powiedział
mówił w niedzielę na konferencji prasowej w Brzesku (Małopolskie) prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz pytany przez dziennikarzy o reportaż "Superwizjera" TVN. - Najciemniej jest pod latarnią. I niestety to powiedzenie po raz kolejny nabiera nowego znaczenia w kontekście prezesa NIK – podkreślił.
Lider PSL mówił, że w PiS "chyba zabrakło dobrej woli", by skontrolować działalność Mariana Banasia.
- To jest działanie przez, tylko i wyłącznie, poprzez tą myśl: mamy większość - możemy wybierać kogo chcemy. Nieważne kogo wybierzemy, nawet może to być pan Marian, który, jak widać, nie jest najbardziej rzetelną osobą, ale jest wierny naszemu obozowi, no to może sprawować najwyższe funkcje łącznie z szefem NIK - mówił Kosiniak-Kamysz. - Myślę, że nie o takiej instytucji niezależnej marzymy, która mogła sprawdzać to, co dzieje się w poszczególnych urzędach, ministerstwach, w jednostkach samorządu, wszędzie tam, gdzie NIK jest powołana do pełnienia tych funkcji - dodał.
Zandberg: lewica domaga się od służb wyjaśnienia
- Nie będę pastwić się nad panem Banasiem i nie będę mówić, co ja sądzę o tym, że prezes NIK jest w dziwnych układach biznesowych z ludźmi oskarżonymi o sutenerstwo. Chce powiedzieć o rzeczy bardzo praktycznej. Zawiodły polskie służby. Coś bardzo źle działa w polskim państwie, jeśli polskie służby nie filtrują kandydatów na najwyższe stanowiska państwowe i dopuszczają do sytuacji, że wpływ na podejmowanie kluczowych decyzji dotyczących budżetu państwa mają ludzie, których można szantażować – powiedział w Koszalinie Zandberg, gdzie przyjechał Lewicobusem wraz z liderem Wiosny Robertem Biedroniem w ramach kampanii wyborczej.
Podkreślił, że "lewica domaga się od służb wyjaśnienia, jak to się stało, że nie zastosowano procedur, które powinny polskie państwo przed taką sytuacją chronić". Zaznaczył, że Lewica "oczekuje od ministra koordynatora służb specjalnych natychmiastowej odpowiedzi, jak doszło do tej patologicznej sytuacji".
Zdaniem Zandberga informacje, które pojawiły się w mediach, "dużo wcześniej trafiły do siedzib wywiadów innych krajów, do ambasad innych państw i oznaczały, że na jednym z najwyższych stanowisk w państwie polskim jest osoba, którą obce kraje, obce wywiady, albo po prostu przestępcy mogli szantażować, wymuszać na niej korzystne dla siebie decyzje".
W ocenie Zandberga dymisja prezesa NIK wydaje się "naturalna i oczywista", natomiast "nie rozwiązuje jeszcze sprawy".- Trzeba wyjaśnić, jak to się stało, że służby zawiodły. Służby muszą wytłumaczyć się z tego blamażu. Bo czy na szczytach władzy pod rządami PiS mamy więcej takich historii, czy jest możliwe, że kilka, kilkanaście osób, które mają podobne rzeczy w kartotece decydują o miliardach złotych z publicznych środków? Jeśli tak to to oznacza, że Polska jest wystawiona na duże niebezpieczeństwo – podkreślił lider Lewicy Razem
Dotychczasowe odcinki programu "Śniadanie w Polsat News" dostępne są w zakładce Programy.
Czytaj więcej
Komentarze