Demonstranci w Hongkongu zdewastowali stację metra. Policja użyła gazu łzawiącego
Hongkońska policja po raz kolejny użyła w niedzielę gazu łzawiącego wobec uczestników antyrządowego protestu w miejscowości Sha Tin, którzy wcześniej zdewastowali lokalną stację metra. Wcześniej w Sha Tin odbyła się pokojowa demonstracja prodemokratyczna.
Sha Tin znajduje się w części regionu Hongkongu o nazwie Nowe Terytoria, sąsiadującej z Chinami kontynentalnymi.
Najpierw w tamtejszym centrum handlowym Shatin New Town Plaza odbył się protest w obronie demokracji z udziałem setek osób. Skandowano hasła takie jak "Ludu Hongkongu, zachowaj siły", "Walczcie o wolność" i "Uwolnić Hongkong". Śpiewano "Glory to Hong Kong", piosenkę, która stała się nieformalnym hymnem utrzymujących się od kilku miesięcy protestów.
Protestujący zdeptali flagę Chin
Uczestnicy zdarzenia wzięli też udział w akcji składania żurawi origami, na których wypisywano prowolnościowe hasła. Wśród nich powtarzał się zwrot "pięć postulatów, ani jednego mniej". Następnie papierowe figurki przypinano do wielkiej ramy.
Hasło z żurawi nawiązuje do pięciu kluczowych żądań demonstrantów. Administracja Hongkongu obiecała wprawdzie spełnienie jednego z nich - wycofanie kontrowersyjnego projektu zmian w prawie ekstradycyjnym, ale nie uwzględniła żadnego z pozostałych postulatów. Chodzi o: utworzenie niezależnej komisji śledczej do zbadania działań rządu i policji m.in. w związku z przypadkami nadużycia siły przez służby bezpieczeństwa przeciwko protestującym; uwolnienie wszystkich zatrzymanych demonstrantów; nienazywanie protestów "zamieszkami"; przeprowadzenie demokratycznych wyborów władz Hongkongu.
Gdy pokojowa akcja zaczynała zmierzać ku końcowi, grupa demonstrantów zaczęła deptać po rzuconej na podłogę fladze Chin. Następnie wrzucili ją do śmietnika przed budynkiem, a śmietnik zepchnęli do pobliskiej rzeki.
Później protestujący weszli do sąsiadującej z centrum handlowym stacji metra, gdzie za pomocą młotów i sprayu zniszczyli kamery monitoringu, elektroniczne bramki i biletomaty, zakrywając się przy tym parasolkami, by uniknąć rozpoznania.
Po tych zajściach na miejsce przybyły policyjne oddziały prewencji, której funkcjonariusze pilnowali stacji po jej zamknięciu.
"Ekstremalne działania są konieczne, by przykuć uwagę władz"
Następnie demonstranci zbudowali barykadę na ulicy w pobliżu centrum handlowego, obrzucili je przedmiotami, które według AP prawdopodobniej były liści palmowymi, po czym je podpalili. Policjanci użyli gazu łzawiącego, aby zbliżyć się do barykady, zaś protestujący wycofali się poza linię stworzoną przez uniesione i trzymane jedna przy drugiej parasolki.
Nie po raz pierwszy pokojowe w przeważającej części protesty w Hongkongu przybrały gwałtowny obrót. Radykalna część protestujących twierdzi, że ekstremalne działania są konieczne, by przykuć uwagę władz. W sobotę wieczorem policja użyła gazu łzawiącego i pocisków gumowych wobec demonstrantów, którzy obrzucali funkcjonariuszy koktajlami Mołotowa i wzniecali pożary na ulicach.
Wcześniej w niedzielę policja wobec spodziewanych protestów zabezpieczyła połączenie kolejowe z międzynarodowym lotniskiem w Hongkongu, aby nie dopuścić do kolejnego zakłócenia jego pracy przez demonstrantów.
Trwające w Hongkongu protesty zaczęły się od sprzeciwu wobec zgłoszonego przez władze Hongkongu projektu zmian prawa, który miał między innymi umożliwić ekstradycję podejrzanych do Chin kontynentalnych. U podstaw tego sprzeciwu leży brak zaufania do chińskiego wymiaru sprawiedliwości oraz poczucie, że rząd centralny stopniowo ogranicza autonomię Hongkongu
Czytaj więcej
Komentarze