"Groził pozbawieniem życia"
Podszedł do naszego stolika i kazał wyp... grożąc pozbawieniem życia. Mówił, że nie wyjdę stąd żywy i jednocześnie stanął tak, że odciął mi drogę - relacjonuje zajście Jacek Widyk.
Wtedy wyciąga broń. Jak twierdzi, chciał przestraszyć napastnika i utorować sobie drogę do wyjścia z lokalu. Do pewnego momentu się to udaje. Grzegorz H i jego znajomi wycofują się w kierunku bramy. Tam jednak dochodzi do starcia- ochroniarz lokalu wyjmuje nóż. Jacek Widyk widząc ruch ostrza w swoją stronę oddaje strzał. Precyzyjnie w nogę.
Jacek miał broń całkowicie legalnie, uprawia strzelectwo sportowe, więc strzelił dokładnie tam gdzie chciał. A chciał jedynie obezwładnić napastnika - mówi Ewa Fluksik.
Rozpoczyna się śledztwo. Grzegorz H. przed policją twierdzi, że w lokalu nie pełni żadnej funkcji, był tam jedynie towarzysko. Widyk miał go zaatakować, bo zwrócił mu uwagę że za głośno się zachowuje. Kłamie również, że nie miał przy sobie noża. Na tamtym etapie postępowania nie jest jeszcze ujawnione nagranie monitoringu, śledczy więc przyjmują wersję pokrzywdzonego. Jacek Widyk zostaje aresztowany jako podejrzany o usiłowanie zabójstwa.
Na nagraniu z monitoringu widać nóż
Na dalszym etapie śledztwa zaczynają pojawiać się nowe okoliczności. Na nagraniu z monitoringu wyraźnie widać nóż którym posługiwał się Grzegorz H. Dodatkowo, badania pokazują, że był pod wpływem alkoholu, marihuany i kokainy. Na jaw wychodzi również fakt, jest on pseudokibicem karanym za bójkę na stadionie.
On nie jest kibicem, on jest kibolem. Przywódcą grupy kiboli, regularnie brał udział w zadymach czy ustawkach – twierdzi Ewa Fluksik
Mimo tego prokuratura podtrzymuje ustalenia z początkowego etapu śledztwa i odrzuca wersję o obronie koniecznej. Stawia zarzut usiłowania zabójstwa, za który grozi nawet kara dożywotniego pozbawienia wolności.
Z oceny materiału dowodowego wynika, że wobec Jacka W. żadnego ataku nożem nie było. Pokrzywdzony rzeczywiście wyjął nóż, ale dopiero po tym gdy Jacek W. wyjął broń. Ja na nagraniu widzę nóż, ale żadnego ataku nie widzę, będzie oceniał to sąd. - mówi Norbert Pęcherzewski z Prokuratury Okręgowej w Płocku.
Roztrzaskano na nim drewnianą donicę
Po oddaniu strzału Jacek Widyk zostaje obezwładniony i dotkliwie pobity przez znajomych, żonę i brata Grzegorza H. Mężczyzna jest kopany po głowie, roztrzaskano również na nim drewnianą donicę. W tym przypadku jednak sąd stwierdził, że do przestępstwa nie doszło. Bicie leżącego, na skraju przytomności, miało być obroną konieczną.
Osoba, która na skutek strachu czy emocji uzasadnionych okolicznościami przekracza granice, nie podlega karze, bo takie są zapisy ustawowe – tłumaczy Iwona Wiśniewska-Bartoszewska z Sądu Okręgowego w Płocku
Widyk siedzi w areszcie już 15 miesięcy. Przed Sądem Okręgowym w Płocku trwa proces w tej sprawie.
Komentarze