Wpłacili zaliczki na domy, deweloper nie miał praw do działki
Pani Paulina z Niepołomic pod Krakowem chciała kupić dom u dewelopera Rafała S. Podpisała umowę, wpłaciła 30 tys. zł zaliczki i dopiero wtedy dowiedziała się, że deweloper nie ma praw do działki, na której miał być budowany dom. Do dzisiaj pani Paulina nie otrzymała zwrotu zaliczki. W podobnej sytuacji może być wiele innych osób. Zobacz materiał "Interwencji".
Paulina Knap z Niepołomic pod Krakowem dwa lata temu chciała kupić dom u miejscowego dewelopera - Rafała S. Podpisała z nim umowę, wpłaciła wysoką zaliczkę i dopiero wtedy dowiedziała się, że z budową są problemy. Domu nie kupiła, a zwrotu zaliczki do dzisiaj nie otrzymała. W taki sposób poszkodowanych jest wiele osób.
- Po podpisaniu umowy wstępnej, kiedy podałam dokumenty panu Rafałowi do wypełnienia do banku do kredytu hipotecznego, pan Rafał stwierdził, że nie ma pozwolenia na budowę i nie ma dokumentów. Działka, na której mają stanąć nasze domy, nie jest jego własnością - tłumaczy pani Paulina Knap.
"Ewidentna piramida"
- Podpisałam z panem Rafałem umowę na wykończenie domu, gdzie pierwsza i druga zaliczka została wpłacona i jakiś czas tam robił. Później ostatnia transza została przelana... i nie było już nikogo. Każda rozmowa z panem Rafałem kończyła się na tym, że w poniedziałek, w poniedziałek, w poniedziałek. I tych poniedziałków było trzy albo cztery lata - tłumaczy kolejna poszkodowana.
- Było to 10 sztuk drzwi wewnętrznych, dwoje zewnętrznych, dokonaliśmy wpłaty zaliczki 11 tys. Cały czas odwlekali montaż tej stolarki okiennej, nie dostaliśmy również drzwi - dodaje inny poszkodowany - pan Bartosz.
Z kolei pani Aleksandra w 2017 roku wpłaciła 30 tys. złotych zaliczki na budowę domu. Na własny kąt lub zwrot pieniędzy czeka do dziś.
- Dostałem towar dopiero wtedy, kiedy zaliczkę wpłaciła kolejna osoba. To nie były moje pieniądze, tylko pieniądze kogoś innego - ewidentna piramida - dodaje pan Bartosz.
- Jak myśmy wpłacili ostatnią transzę, to na ul. Akacjowej zaczęli robić garaże - wydaje mi się, że za nasze pieniądze - dodaje pani Paulina.
"Zawiedliśmy się na człowieku"
Państwo Boguszowie blisko 10 lat mieszkali po sąsiedzku z rodziną Rafała S. Byli w zażyłych relacjach. Kiedy więc dwa lata temu, Rafał S. chciał pożyczyć 200 tys. zł, zgodzili się mu pomóc. Na pożyczkę namówili swojego ojca. Długu do dzisiaj nie odzyskali.
- Mój błąd był taki, że ja namówiłam mojego ojca na pożyczkę. Pan Rafał w perfekcyjny sposób się zabezpieczył, aby nie było możliwości egzekwowania od niego żadnej kwoty - tłumaczy pan Adrian Bogusz.
- Zawiedliśmy się na człowieku, i to kimś bliskim. Mieliśmy do niego zaufanie - dodaje pani Paulina Bogusz.
Pomimo prób reporterom "Interwencji" nie udało się porozmawiać z Rafałem S.
Rafał S. jest dobrze znany w Niepołomicach, ufało mu wielu klientów. Kiedy wierzyciele zaczęli domagać się pieniędzy, okazało się, że jest niewypłacalny. Przegrał wiele spraw przed sądami cywilnymi. W marcu zapadł wyrok w sprawie karnej. Jest nieprawomocny. Deweloper zapowiedział apelację.
Powiedział, że nie odzyskamy pieniędzy
- W tej sprawie zapadł wyrok. Sąd orzekł w stosunku do Rafała S. karę jednego roku pozbawienia wolności, przy czym tę karę pozbawienia wolności zawiesił na okres lat trzech. Oprócz tego orzeczono dozór kuratora, zobowiązano go do wyrównania szkody w całości, czyli ponad 170 tys. zł, które w stosunku do tych 12 osób był winien. I jest zobowiązany do zwrotu tych pieniędzy. Ale wyrok nie jest prawomocny - mówi Janusz Hnatko, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Krakowie.
- Była jeszcze jedna sprawa karna, na pewno też dotycząca oszustw, i tam też jest kara z warunkowym zawieszeniem wykonania plus obowiązek naprawienia szkody, przy czym tam poszkodowanych jest zdecydowanie mniej. Cywilne sprawy, to są sprawy o zapłatę przede wszystkim. Tych spraw jest kilkanaście, w większości sprawy zakończone – niektóre nakazami zapłaty, niektóre wyrokami - dodaje Beata Górszczyk z Sądu Okręgowego w Krakowie.
- On chodzi z podniesioną głową go góry, gra w piłkę, chodzi na spacery do puszczy, mija ludzi, mówi im: dzień dobry. Nie jest mu wstyd. Powiedział nam, że nie odzyskamy pieniędzy, jeżeli będziemy tak głośno. A my chcemy uprzedzić innych ludzi, by nie byli tacy naiwni jak my - podsumowuje Paulina Knap.
Czytaj więcej
Komentarze