Horała: Kidawa-Błońska daje twarz tej całej polityce, jaka była do tej pory
- To nie ma głębszego znaczenia, bo to dalej jest ta sama PO, ten sam Grzegorz Schetyna w niej decydujący - powiedział w "Śniadaniu w Polsat News" Marcin Horała (PiS). Polityk odniósł się do kandydatury Małgorzaty Kidawy-Błońskiej na premiera. - Kidawa-Błońska jest osobą, co do której nie można znaleźć argumentu, który powiedziałby, że to jest zła kandydatka - mówiła Izabela Leszczyna (PO).
Koalicja Obywatelska oficjalnie zainaugurowała we wtorek kampanię wyborczą przed wyborami parlamentarnymi, które odbędą się 13 października. Jako kandydatka na premiera została zaprezentowana wicemarszałek Sejmu Małgorzata Kidawa-Błońska, która ostatecznie została też "jedynką" listy wyborczej KO w Warszawie. Wcześniej partia zapowiadała, że stołeczną "jedynką" będzie szef PO Grzegorz Schetyna, jednak ostatecznie wystartuje on z rodzinnego Wrocławia.
- Pani Kidawa-Błońska nie brała udziału w najbardziej agresywnych atakach na rząd, ale też się od nich nie odcięła. Daje twarz tej całej polityce, jaka była do tej pory - powiedział Horała w programie Dariusza Ociepy.
Leszczyna została zapytana przez prowadzącego, o powody wysunięcia kandydatury Kidawy-Błońskiej na premiera. - Platforma Obywatelska, czy szerzej Koalicja Obywatelska, prawdopodobnie nie będzie mogła realizować władzy samodzielnie. Będziemy tworzyć rząd koalicyjny. Trudniej byłoby liderom ugrupowań, z którymi będziemy chcieli tworzyć rząd po 13 października, zaakceptować lidera innego ugrupowania - odparła posłanka PO.
"Kosiniak-Kamysz jest kandydatem PSL na premiera w nowym rządzie"
Piotr Zgorzelski (PSL) stwierdził, że "Małgorzata Kidawa-Błońska w naszym środowisku cieszy się dużą sympatią i szacunkiem". Dodał jednak, że "dzisiaj mówienie o tym, kto będzie premierem, to wróżenie z fusów".
- Nikt nie wie, jak zakończą się wybory. Dzisiaj możemy mówić jedynie o tym, że każda partia może mieć kandydata na kandydata. W PSL wszystko jest tak jak powinno być na miejscu: lider (Władysław Kosiniak-Kamysz - red.) cieszy się popularnością wewnątrz środowiska, cieszy się bardzo dużą popularnością wśród obywateli i jest kandydatem PSL na premiera w nowym rządzie - podkreślił Zgorzelski.
Jakub Kulesza (Konfederacja) stwierdził, że "personalia są najmniej istotne, najbardziej liczy się to, co można w Polsce zmienić". Przyznał, że Małgorzatę Kidawę-Błońską "zna z jednej wypowiedzi". - Kiedy PO grabiła Polaków ze 153 miliardów złotych zabranych z OFE, zniknęło 19 mld zł. Pani Małgorzata Kidawa-Błońska, zapytana o te 19 mld zł, powiedziała, że nie wie, gdzie się podziały, ale na pewno trafiły w dobre ręce - mówił w Polsat News Kulesza.
Polityk podkreślił, że "nie chce mieć takiego premiera, który nie wie, co się dzieje z 19 miliardami złotych należących od obywateli polskich".
"Najpierw program, później osoby"
Według Krzysztofa Gawkowskiego (Lewica), "kandydata na premiera, w ramach opozycji różnych partii, wyłania się tak, że najpierw się konsultuje, a później ogłasza". - Po co dzisiaj proponować kandydata, skoro ważniejsze jest to, co mamy do powiedzenia w kwestii polityki społecznej, wyższej płacy minimalnej, myślenia o ekologii, nowoczesnym państwie, przywrócenia wolności i demokracji - powiedział przedstawiciel Lewicy.
- Ja mam jedno zastrzeżenie do tego, co się dzieje po stronie opozycji. Ogłaszając premierów, wchodzimy w konflikt personalny, będziemy musieli się sprzeczać. Lewica, odpowiedzialnie, kilka tygodni temu, powiedziała tak: najpierw program, później osoby - mówił Gawkowski.
Doradca prezydenta Paweł Sałek, został zapytany przez Dariusza Ociepę, czy Andrzej Duda włączy się w kampanię?
- Prezydent, tak jak zawsze, apeluje i będzie apelował o to, aby frekwencja była jak największa. Będzie apelował o dobrą, merytoryczną i mniej emocjonalną debatę - powiedział Sałek.
- Jeśli chodzi o objazd po Polsce, to proszę przypomnieć sobie, że pan prezydent, podczas swojej kampanii wyborczej cztery lata temu, obiecywał i miał ambicję, którą teraz realizuje, żeby odwiedzić wszystkie powiaty w Polsce. Ten program jest konsekwentnie realizowany - przypomniał doradca Andrzeja Dudy.
- Nie widziałbym korelacji pomiędzy intensywnością wyjazdów prezydenta w Polskę, bo one cały czas są bardzo aktywne - dodał Sałek.
Wyborcze obietnice
Goście programu "Śniadanie w Polsat News" komentowali również wyborcze obietnice, które w ten weekend składali politycy na konwencjach programowych swoich partii. Lider PiS Jarosław Kaczyński zapowiedział m.in. wzrost pensji minimalnej do wysokości 3 tys. zł na koniec 2020 roku. Dodał, że w 2021 r. będą dwie "trzynaste" emerytury. Z kolei Polskie Stronnictwo Ludowe - Kolicja Polska obiecuje emeryturę bez podatku i dobrowolny ZUS dla przedsiebiorców.
- Zaproponowaliśmy dobrowolny ZUS. Nie muszą płacić cały czas. Wystarczy, że mężczyzna 25 lat płaci ZUS, by uzyskać najniższą emeryturę. Będą wybierać lata, bo często te obciążenia powodują zachwianie płynnością finansową firmy – mówił Zgorzelski. Dodał, że "w ostatnich czterech latach najniższa pensja wzrosła o 348 zł". - W tym samy czasie obciążenie dla pracodawcy tego pracownika wzrosło o 600 zł. Tak nie może być – podkreślił.
- Innymi słowy, trzeba skądś wziąć kolejne miliardy i dosypać do sytemu emerytalno-rentowego, wprowadzając możliwość niepłacenia przez część osób składek na ZUS – komentował Horała. Według posła PiS, w przyszłości będzie to skutkować tym, że "kolejnym przedsiębiorcom trzeba będzie dwa razy takie zrobić obciążenia, żeby było z czego wypłacać emerytury".
Kulesza: udajemy, że dajemy pieniądze
- Prezes Kaczyński mówi, że za 2 lata będą dwie "trzynaste" emerytury, ale w przyszłorocznym budżecie, przyznał, nie ma nawet na tę jedną – mówiła Leszczyna.
- Wasza wiarygodność? 8 tys. kwota wolna, przewalutowanie kredytów frankowych, krótsze kolejki do lekarzy, krótsze oczekiwanie na załatwienie sprawy w sądzie. Wyższe inwestycje. Tymczasem była zapaść inwestycyjna. O czym pan mówi panie pośle, o jakiej wiarygodności? – powiedziała posłanka PO, zwracając się do Horały.
Kulesza stwierdził, że "ogromne oszustwo usłyszeliśmy w ostatnich dniach". - Udajemy, że dajemy pieniądze: 500 plus, "trzynasta" emerytura, pensja minimalna 3 tysiące zł, a to jest zabierane w postaci najgorszego podatku, czyli inflacji. Ja spotykam się z wypowiedziami nieświadomych wyborców, którzy mówią: no nie, ceny tak rosną, ale rząd przynajmniej nam daje i stać nas na te droższe ceny - mówił przedstawiciel Konfederacji. - Ale te ceny rosną właśnie z uwagi na tę politykę - dodał.
Dotychczasowe odcinki programu można obejrzeć tutaj.
Czytaj więcej