"Niektóre dzieci nawzajem się przed nim ostrzegały". Zielke o Sadowskim w "Skandalistach"
Pisarz Mariusz Zielke oskarża słynnego jazzmana Krzysztofa Sadowskiego o pedofilię. Twierdzi, że jest kilkadziesiąt ofiar, a Sadowski działał przez ponad 40 lat. Jazzman zaprzecza i zapowiada kroki prawne. Dziennikarz był w sobotę gościem Agnieszki Gozdyry w programie "Skandaliści". Gościła w nim również Ewa Gajda, która twierdzi, że w dzieciństwie była molestowana przez Sadowskiego.
Zielke, który pracował jako dziennikarz śledczy, a od 10 lat jest pisarzem twierdzi, że trafił na trop tej sprawy przypadkiem. - Trafiają do mnie różne osoby proszące o pomoc w napisaniu książki. I tak było w tym przypadku. Przyszła do mnie kobieta, która poprosiła o pomoc w napisaniu książki dla niej. Jestem tak zwanym autorem widmo - mówił Zielke.
- W pewnym momencie pisania książki, pojawił się wątek, że była molestowana w dzieciństwie przez znanego muzyka. Nie podała mi jego nazwiska, nie podała mi szczegółów tej sprawy. Powiedziała mi natomiast na tyle dużo, że mogłem zacząć szukać. Trwało to parę lat zanim odkryłem to nazwisko - wspominał pisarz, który dodał, że jego klientka zakazała mu zajmować się sprawą molestowania, bo jest to "jej prywatna sprawa".
"Nie mogłem po prostu tego zostawić"
- Mam dwójkę dzieci i mam poczucie odpowiedzialności za dzieci, które są krzywdzone przez inne osoby. I ja tego po prostu nie mogłem zostawić - mówił.
Zielke zaczął "drążyć temat" i szukać innych ofiar. - Pedofilia jest takim przestępstwem, taką skłonnością, że ona nie mija. Nie ma tak, że jest jedna ofiara. Niestety większość ofiar myśli, że jest sama, że są jedyne. Dzieci ze sobą nie rozmawiają. Nie potrafią też powiedzieć, co takiego dany człowiek im robił - mówił Zielke.
Pisarz poinformował, że w ten konkretny przypadek odnosi się do osoby publicznej, która przez wiele lat występowała w mediach i była bardzo wpływowa.
Zielke był pytany, czy zdaje sobie sprawę, jak wielka spoczywa na nim odpowiedzialność przez oskarżenia, które formułuje wobec Krzysztofa Sadowskiego.
- Zdaję sobie z tego sprawę i wziąłem na siebie tę odpowiedzialność. Uważam, że było to potrzebne, bo nikt inny nie miał tej odwagi - mówił Zielke.
Oświadczenie pełnomocnik
Prowadząca program Agnieszka Gozdyra przytoczyła treść oświadczenia, które przesłała do niej adwokat, która reprezentująca Krzysztofa Sadowskiego. Poniżej prezentujemy jego pełną treść:
"Szanowna Pani Redaktor,
Dziękuję uprzejmie za informację o planowanym nagraniu z udziałem Pana Mariusza Zielke, dotyczącym mojego klienta Pana Krzysztofa Sadowskiego. Jednocześnie zwracam jednak uwagę, że dotychczasowe postępowania pana Zielka, narusza wszelkie standardy dziennikarskie i przypomina bardziej publiczny samosąd, niż próbę dotarcia do prawdy. Pan Zielke oskarżył mojego klienta o pedofilię nie przedstawiając żadnych dowodów na potwierdzenie swoich twierdzeń. Mimo, że miało to miejsce kilka tygodni temu, sytuacja nie uległa zmianie do dziś. Działając w ten sposób, p. Zielke zmusił mojego klienta do wystąpienia na drogę sądową w celu obrony swojego dobrego imienia.
W związku z powyższym, wchodzenie w publiczną polemikę z p. Zielke przez mojego klienta bądź mnie, byłoby nieuzasadnionym legitymizowaniem jego działań i przypisaniem mu powagi, na którą nie zasługują.
Dlatego też odmawiam udziału w programie "Skandaliści" (udziału własnego oraz mojego klienta).
Jednocześnie zwracam uwagę, że powielanie dotychczasowych zarzutów p. Zielke na antenie Telewizji Polsat, w sposób analogiczny do dotychczasowego, stanowić będzie kolejne naruszenie dóbr osobistych mojego klienta, za które odpowiedzialność ponosić będzie tym razem Telewizja Polsat i twórcy programu.
Sugeruję, w związku z tym daleko posuniętą ostrożność w dawaniu p. Zielke przestrzeni do rozsiewania kalumnii pod adresem mojego klienta.
- Z poważaniem,
Ewa Radlińska, adwokat."
"Interes społeczny wyłącza odpowiedzialność"
Agnieszka Gozdyra przypomniała, że w świetle prawa Krzysztof Sadowski jest osobą niewinną.
- To osoba, która krzywdzi inne osoby. Interes społeczny jest oczywisty w tej sprawie i wyłącza odpowiedzialność karną, czy cywilną osoby, która ujawnia takie postępowanie - stwierdził Zielke. W późniejszej części rozmowy, dziennikarz przyznał, że choć "narusza dobra osobiste pana Sadowskiego", to "jest to usprawiedliwione interesem społecznym".
Prowadząca program przypomniała, że Sadowski wydał oświadczenie, w którym poinformował, że nie poczuwa się do winy i zadeklarował współpracę z organami ścigania.
- Organy ścigania postępują bardzo źle w tej sprawie. Zawiadomienie o przestępstwie, o gwałcie wpłynęło do organów ścigania w październiku tamtego roku. Początkowo odmówiono wszczęcia postępowanie, ze względu na rzekome przedawnienie. Po zażaleniu okazało się, że jednak nie ma przedawnienia i śledztwo można prowadzić - powiedział Zielke.
- Ten pedofil działał skutecznie, krzywdząc wiele osób przez 40 lat. Pierwsze przypadki molestowania seksualnego i prób molestowania mam z lat 70-tych. Wczoraj rozmawiałem z osobą z rodziny pana Sadowskiego, z kobietą, którą próbował molestować na początku lat 70-tych. Przez to więzy rodzinne zostały zerwane - mówił Zielke.
Według dziennikarza, sprawy o molestowanie rzadko kończą się w prokuraturze. - W momencie, gdy nie ma gwałtu, nie ma bardzo brutalnego czynu, to nie jesteśmy do końca pewni, czy jest to przestępstwo - dodał Zielke.
"Jak dostał po łapach, to dawał im spokój"
Według dziennikarza, Sadowski "wybierał sobie ofiary wśród dzieci, które nie miały bliskości ze strony rodziców".
- Pan Sadowski upiera się, że posądza go jedna osoba, z którą nie rozmawiałem, nie wiem o jej istnieniu. Dotarłem do ponad 30 osób. Te wszystkie osoby same się do mnie zgłosiły, oprócz tych, które wyszukałem przed pierwszym tekstem - mówił Zielke.
Dziennikarz dodał, że niektóre dzieci mające kontakt z Sadowskim nawzajem się przed nim ostrzegały. - W "Tęczy" to nie była nawet tajemnica, że pan Krzysztof ma lepkie ręce. Tylko trzeba uważać, że nie wolno z nim zostawać sam na sam, nie wolno się kłaść do niego do łóżka, nie wolno wchodzić do pokoju samemu. Te dziewczynki umiały tego unikać. Rozmawiałem ze znaną piosenkarką, która mi powiedziała: "wie pan, ja sobie z nim radziłam, bo ten stary zbok miał lepkie ręce, ale jak dostał po łapach, to dawał mi spokój" - dodał Zielke.
Według pisarza część ofiar to "osoby z pierwszych stron gazet", które dzisiaj nie chcą już do tego wracać.
Jak dodał dziennikarz, zgłosił się do niego również syn chrzestny Sadowskiego, który twierdzi, że był przez niego molestowany.
- Chcę wyjaśnić tę sprawę, chcę zmienić prawo w Polsce i postępowanie prokuratury wobec takich przestępstw. To bardzo poważna sprawa, która dotyczy nas wszystkich - powiedział Zielke.
Dziennikarz przyznał, że gdy miał 11 lat próbował zgwałcić go dorosły mężczyzna. - Gdy zaczął mnie obłapiać, nie mogłem sobie poradzić, bo okazało się, że jestem od niego dużo słabszy. Musiałem się bronić krzykiem: "ratunku". Cała sytuacja miała miejsce na obozie młodzieżowym. Pomogli mi koledzy, a napastnik uciekł. Potem śmiano się ze mnie, że nie potrafiłem sam się obronić - powiedział Zielke.
Gajda: to były długie miesiące zbliżania się do mnie
- Pamiętam moment, w którym czytałam oświadczenie pana Sadowskiego i zastanawiałam się jak to jest możliwe, żeby aż tak kłamać. Że to jest coś nieprawdopodobnego, że mimo przytłaczających dowodów, osób które się zgłosiły i świadomości, że te ofiary są. On to wie, jestem pewna, że on to wie, że tych ofiar jest bardzo wiele, on nadal kłamie - mówiła w "Skandalistach" Ewa Gajda, która twierdzi, że w dzieciństwie była molestowana przez Sadowskiego. Sprawę zgłosiła swojej mamie w 1992 r., jeszcze jako dziecko.
- Pan Sadowski nie jest sprawcą gwałtownym i brutalnym. To nie jest tak, że nagle przyszedł dzień i pan Sadowski mnie zgwałcił. To nie jest tak. To były długie miesiące zbliżania się do mnie i innych dzieci, czyli kupowanie cukierków, lizaków, dawanie drobnych, sadzanie na kolanach w autokarze i wkładanie rąk pod bluzkę, w majtki. Dopiero później wydarzyła się sytuacja, którą dopiero ja, jako 10-latka odebrałam jako niebezpieczną. To było wtedy kiedy pan Sadowski położył mnie do swojego łóżka na obozie w Kielcach. Zaczął mnie dotykać. Próbowałam odwrócić jego uwagę trzymanym czasopismem. Przestraszyłam się dopiero w momencie, kiedy zobaczyłam, że ma on rozpięty rozporek i ciężko oddycha - mówiła Gajda.
- Kiedy byłam przesłuchiwana w tej sprawie na komisariacie, kazano mi, jako 10-latce, wskazać konkretną datę, kiedy to się wydarzyło. Nie byłam w stanie tego zrobić, wskazałam ją na kalendarzu. Nie było przy mnie mojej mamy, która została za drzwiami. Byłam przesłuchiwana przez dwie kobiety. Dopiero niedawno dowiedziałam się, że jedna z nich była biegłą psycholog - dodała.
Gajda przekazała, że "wybrała złą datę", a Sadowski w tym dniu miał alibi. Mimo pozytywnej opinii biegłego psychologa, uznano że jest brak wystarczających dowodów do kontynuowania tego postępowania. Muzyk już więcej nie kontaktował się z Gajdą.
"Daliśmy Sadowskiemu możliwość obrony"
Zarówno Gajda, jak i Zielke zwrócili uwagę, że Sadowski nie pokazuje się publicznie, a zarzutom zaprzecza wydając oświadczenia.
- Jeżeli byłby niewinny, to powinien to powiedzieć. Przecież nikt nie chciał go zaszczuć, daliśmy mu możliwość obrony. Próbowaliśmy z nim rozmawiać - mówił Zielke.
Pisarz zaprzeczył, jakoby nie próbował wcześniej rozmawiać z Sadowskim i oskarżył "niewinnego człowieka". - Na tydzień przed publikacją pierwszego artykułu zadzwoniłem do pana Sadowskiego. Odebrała jego żona. Nie pozwoliła mi z nim rozmawiać. Powiedziała, że jest w szpitalu, żebym nie próbował do niego dotrzeć bo mogę go zabić - dodał.
Zielke zapewnił, że wszystkie osoby oskarżające muzyka "nic od niego nie chcą", a każda z nich "występuje pod nazwiskiem". - Nie chcą żadnych pieniędzy. Chcą tylko prawdy - mówił dziennikarz.
Pisarz zapewnił, że nie twierdzi, że ktokolwiek wiedział o postępowaniu Krzysztofa Sadowskiego. - Wszyscy którzy podejrzewali cokolwiek, nie myśleli, że jest to aż taka skala. Również pani Lilianna (Urbańska, żona Sadowskiego - red.) - mówił.
Śledztwo
Prokuratura Okręgowa w Warszawie poinformowała, że w lutym tego roku wszczęła śledztwo w sprawie zgwałcenia w latach 1997-1999 w Warszawie dwóch małoletnich pokrzywdzonych, które nie miały wtedy ukończonego 15. roku życia. Postępowanie zostało zainicjowane po zawiadomieniach dwóch kobiet. Treści zawiadomienia prokuratura nie ujawnia. Rzecznik prokuratury Łukasz Łapczyński w programie "Skandaliści" ujawnił, że niedawno w sprawie ewentualnych nadużyć ze strony Sadowskiego, do prokuratury zgłosiła się trzecia kobieta.
W oświadczeniu, które przesłał Wirtualnej Polsce pełnomocnik muzyka czytamy: "Wszystkie pojawiające się na mój temat »rewelacje« oparte są na pomówieniach jednej osoby, której personaliów nie ujawnię, nie chcąc jej zaszkodzić. Jest to osoba znana mi i mojej rodzinie od przeszło 20 lat i przez większość tego czasu pozostająca z nami w bliskich stosunkach. Niestety, w ubiegłym roku osoba ta poprosiła mnie o przekazanie jej dużej kwoty pieniędzy, które miały posłużyć jej ułożeniu sobie życia. Nie będąc w stanie spełnić tej prośby, ale też mając poczucie nadużycia naszej przyjaźni - odmówiłem. Wówczas, było to w czerwcu ubiegłego roku, zerwała kontakty z nami i skierowała przeciwko mnie zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa".
Krzysztof Sadowski to były prezes Polskiego Stowarzyszenia Jazzowego, zarządzający fundacjami Tęcza i Jazz Jamboree, współtwórca nadawanych w latach 90. w telewizji programów "Tęczowy Music Box" i "Co jest grane?".
Poprzednie odcinki programu można obejrzeć tutaj.
Czytaj więcej