Weganka pozwała sąsiadów za zapach grilla. Tysiące osób chciały bronić "australijskiej tradycji"

Świat
Weganka pozwała sąsiadów za zapach grilla. Tysiące osób chciały bronić "australijskiej tradycji"
Pixabay.com/tobiaswahl/Zdj. ilustracyjne

Australijce Cilli Carden przeszkadzał zapach pieczonych ryb, dolatujący z posesji sąsiadów. Zdecydowała się pozwać ich do sądu, ale przegrała. Racji nie przyznał jej nawet Sąd Najwyższy, do którego wniosła apelację. Kiedy o sprawie zrobiło się głośno, na Facebooku zorganizowano wydarzenie wspólnego grillowania przed jej domem. Skala zainteresowania przerosła jednak organizatora i odwołał akcję.

Weganka Cilla Carden jest masażystką i mieszka w Girrawheen, niedaleko Perth w Australii. W styczniu pozwała swoich sąsiadów do sądu, twierdząc, że celowo dokuczają jej zapachem grillowanych mięs, który z ich posesji dociera na jej podwórko.


- Umieścili grill obok, więc czuję zapach ryb. Wszystko co czuję, to ryby. Nie mogę cieszyć się moim podwórkiem, nie mogę na nie wyjść - opowiadała w rozmowie z telewizją Nine News. Jak dodała, "to było druzgocące, nie mogłam spać".


Przeszkadzał jej także zapach dymu papierosowego oraz hałas, który robiły dzieci podczas gry w koszykówkę.


Zapowiedziała powrót do sądu


Carden przegrała najpierw w sądzie administracyjnym, a po apelacji także w Sądzie Najwyższym. - To, co robią sąsiedzi na ich podwórku i w domu, to rodzinne życie - ocenił sąd.


Sąsiedzi kobiety przenieśli grilla i namówili dzieci, by nie grały w koszykówkę. Mimo to, Carden nie jest usatysfakcjonowana i zapowiedziała powrót na drogę sądową.


To niejedyny konflikt, w który zamieszana jest Carden. Sąsiadom mieszkającym po drugiej stronie domu zarzucała, że ich reflektory świecą na obszary wspólne, domagała się także, by naprawili i pomalowali ogrodzenie i spłacili koszty uszkodzonych roślin. Chciała też, by ich psy trzymane były na smyczy, gdy znajdują się w częściach wspólnych nieruchomości.

 


"Stara, dobra australijska tradycja"


Po emisji materiału o pozwach kobiety w telewizji Nine News, na Facebooku utworzono wydarzenie o nazwie "Wspólny grill dla Cilli Carden". W opisie apelowano, by "nie pozwolono pani Carden niszczyć starej, dobrej australijskiej tradycji".


Udział w wydarzeniu zaplanowanym na 19 października zadeklarowało 7 tys. osób, a kolejne 16 tys. osób wyraziło zainteresowanie.


Gdy wydarzenie zyskało rozgłos, organizatorzy zwracali uwagę, że będzie to "pokojowy protest", a żadna osoba nie będzie mogła wejść na posesję Carden.


Organizator tłumaczył, że wydarzenie powstało w odpowiedzi na "śmieszną" historię i zwraca uwagę na "wojujących wegan".


Prosił także o pomoc w organizacji wydarzenia m.in. o dostawy jedzenia i rozrywkę na żywo, by zapewnić, że grill pozostanie pokojowym protestem i nie zamieni się w zamieszki.

 


Na posesji będą kamery


Wydarzenie jednak zniknęło z Facebooka, a organizatorzy tłumaczyli to "zbyt wieloma problemami logistycznymi". "Nie akceptujemy nękania pani Carden ani wkraczania na jej posesję" - dodano.


W rozmowie z news.com.au przyznali także, że wydarzenie zyskało rozgłos o wiele większy niż oczekiwali, a liczba osób deklarujących udział, stała się zbyt duża.


W sprawę zaangażował się także prawnik kobiety, John Hammond, który w oświadczeniu ostrzegł, że "każda osoba, która w związku z wydarzeniem pojawi się na posesji Carden 19 października lub w innym terminie, zostanie zatrzymana przez policję z powodu wykroczenia".


- Zainstalowane zostaną kamery bezpieczeństwa w celu uzyskania wizerunku każdej osoby przebywającej na terenie, a nagrania zostaną przekazane policji - zadeklarował Hammond.

prz/luq/ unilad.co.uk, news.com.au, Nine News Perth
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie