Niedźwiedzie w Bieszczadach niszczyły pasieki. Jest zgoda na odstraszanie
- Dopuściliśmy płoszenie amunicją hukową, hukowo-alarmową, ewentualnie amunicją gumową. W odległości 150 metrów od budynków i w bezpośrednim sąsiedztwie pasiek. Oczywiście przez osoby posiadające odpowiednie uprawnienia - poinformował Polsat News Antoni Pomykała, zastępca Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska w Rzeszowie. To reakcja na coraz częstsze wizyty niedźwiedzi w gospodarstwach.
- W nocy, ok. 23:00 przyszedł z góry gdzieś tam, tymi krzakami. Rozwalił dwa ule, z tym, że z jednego wyciągnął sobie jedną rameczkę i poszedł wyżej, tam konsumował spokojnie - opowiadał Polsat News Karol Czarnecki, emerytowany leśnik.
Jak dodał, "drugi ul poleciał i uderzył aż o dom, to nas obudziło. Po prostu wyskoczyliśmy na pole, zaświeciłem latarką, jeszcze go zauważyłem, ale on już uciekał w stronę góry".
Nagrania z wizyt nieproszonych gości w pasiekach publikuje m.in. Nadleśnictwo Baligród. Na początku lipca udostępniło wideo z plądrowania uli przez Józefka.
"Wystarczy zwykły pastuch i problem jest z głowy"
- Otrzymaliśmy kilkanaście zgłoszeń, czy to bezpośrednio od rolników, pszczelarzy, czy mieszkańców, o tym, że tutaj niedźwiedzie wkraczają, że pojawiały się w tym środowisku domowym, więc podjąłem decyzję, żeby wystąpić do dyrektora regionalnego o zgodę na odstraszanie niedźwiedzi - poinformował Adam Piątkowski, wójt gminy Solina.
Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Rzeszowie wydała decyzję zezwalającą na odstraszanie niedźwiedzi przy pomocy m.in. amunicji hukowej.
Jak podkreśla Kazimierz Nóżka z Nadleśnictwa Baligród, "niedźwiedzie do pasek zaglądały od wieków i nic dziwnego, że zaglądają nadal". - Dzisiaj człowiek potrafi się przed tym zabezpieczyć. Wystarczy zwykły pastuch i problem jest z głowy - dodał.