- Oczywiście to jest sytuacja, która jest zupełnie zrozumiała, prezydent Duda powiedział prezydentowi Trumpowi, że w tej sytuacji zachowałby się bardzo podobnie - podkreślił Szczerski.
Jak dodał, "jeśli nadciąga kataklizm, który rzeczywiście może mieć katastrofalne rozmiary, porównywalne z huraganem Katrina, a takie są prognozy i może uderzyć w południowe stany USA, to zupełnie uniemożliwiłoby wypełnienie obowiązków w Polsce i wobec własnych obywateli".
- Różnica czasu i obowiązki w Warszawie wykluczyłyby możliwość koordynowania akcją pomocową czy decydowania o stanie wyjątkowym, który może być konieczny wobec tego kataklizmu - tłumaczył.
- To są powody bardzo oczywiste i prezydent przekazał to prezydentowi Donaldowi Trumpowi, że to jest sytuacja, która nazywa się "force majeure", czyli siła wyższa i rozumiemy te powody, tę sytuację - dodał.
"Wizyta przełożona, a nie odwołana"
Szczerski podkreślił, że "ważne jest to, że w zastępstwie przyjeżdża wiceprezydent USA, czyli pierwsza, najwyższa osoba, która może reprezentować prezydenta Trumpa". - Ważne jest też, że Donald Trump bardzo wyraźnie podkreślił, że chodzi mu o przełożenie wizyty z tego powodu, jakim jest huragan, że będziemy szukać teraz możliwości realizacji w najbliższym czasie, bo to jest wizyta przełożona, a nie odwołana - podkreślił.
Jak zaznaczył Szczerski, "to nie jest proste, żeby znaleźć kolejne możliwe terminy, bo to nie są kalendarze otwarte i puste, więc będziemy pracować spokojnie nad tym".
- Teraz musimy się do tej nowej sytuacji zaadaptować, bo oczywiście wizyta Mike’a Pence’a jest bardzo ważna, ale będzie miała z założenia inny charakter niż prezydenta Trumpa, więc musimy teraz pracować nad zmianą harmonogramu tego najbliższego pobytu - tłumaczył Szczerski.
Komentarze