Chory na serce Antoś już w USA. "Nie sądziliśmy, że akcja nabierze takiego tempa"
- Wielkie emocje do samego końca. W końcu jesteśmy w USA. To wspaniała chwila, w której możemy ratować naszego synka - mówił ojciec chorego na serce Antosia, który dzięki wsparciu widzów Polsatu i pomocy Fundacji Polsat przejdzie operację w szpitalu w Stanford. W czwartek chłopiec ma przejść serię badań.
Antoś wraz z rodzicami i ekipą medyczną jest już w Stanach Zjednoczonych. W szpitalu Stanford ma przejść operację pozwalającą mu na dalsze życie. W pierwszej kolejności przejdzie badania wątroby, nerek oraz echo serca.
- Antoś dobrze się czuł podczas podróży, poza jednym załamaniem, kiedy trzeba było podać mu tlen. Poza tym rewelacyjnie sobie poradził - mówiła mama Antosia.
"San Francisco. Wzruszający moment. Po miesiącach niepewności rodzice Antosia wylądowali w Kalifornii. Ten lot z W-y do USA nazywali lotem życia"- przekazał reporter Polsat News Stanisław Wryk, który towarzyszył rodzinie.
San Francisco.Wzruszajacy moment.Po miesiacach niepewnosci rodzice Antosia wyladowali w Kalifornii.Ten lot z W-y do USA nazywali" lotem zycia.Rejsowe samoloty odmowily zabrania chlopca na poklad, wada serduszka byla zbyt powazna.Udalo sie doleciec specjalna "podniebna karetka" pic.twitter.com/WM1HMiycBD
— Stanislaw Wryk (@StanislawWryk) August 29, 2019
- Jeszcze dwa tygodnie temu nie sądziliśmy, że to nabierze takiego tempa. Później wniknęło pewne zamieszanie z transportem i zorganizowana została kolejna zbiórka - przyznał ojciec chłopca.
Z rodzicami rozmawiał reporter Polsat News Stanisław Wryk, który towarzyszy im w ratującej życie dziecka podróży.
"Zaraz wchodzimy do kliniki i trafiamy na oddział"
- Zaraz wchodzimy do kliniki i trafiamy na oddział. Prawdopodobnie jeszcze dzisiaj przeprowadzona zostanie seria badań, po której zostaniemy zakwalifikowani w następnym dniu na cewnikowanie serduszka - podkreślił tata Antosia.
O szczegółach zbiórki pieniędzy, które zostaną przeznaczone na operację dziecka mówiła w "Nowym Dniu z Polsat News" Agnieszka Grzegorczyk, członek zarządu Fundacji Polsat.
- Rodzice zwrócili się z prośbą o dofinansowanie brakującej kwoty. Na początku sierpnia otrzymaliśmy dokumenty. Cała operacja ma kosztować ok. 4 mln zł., natomiast rodzicom brakowało 1,2 mln zł. Mieli zaplanowany lot na 24 sierpnia i w środę, mieli być już w klinice. Zarząd Fundacji Polsat i Telewizja Polsat postanowili zorganizować akcję i udało się te pieniądze zebrać - mówiła Grzegorczyk.
Przypomniała, że zorganizowano kolejną zbiórkę. Antoś musiał polecieć specjalnym transportem medyczny. - Potrzebne było 435 tys. zł i to też się udało zebrać, nawet z nadwyżką. Wszystkie te środki będą przekazane na leczenie i późniejszą rehabilitację Antosia - dodała.
- W niedzielę, po emisji materiału w "Wydarzeniach" było tak dużo wejść na stronę fundacji, że ta zablokowała się. Informatycy zareagowali bardzo szybko - podkreśliła Grzegorczyk.
- To jest jedna z najcięższych wad serca. Polscy lekarze podczas kilku operacji zrobili wszystko co mogli. Dzisiaj rodzice dowiedzą się o szczegółach i możliwości przeprowadzenia operacji - wskazała.
Antoś zmaga się z niedotlenieniem organizmu. W Polsce przeszedł trzy skomplikowane operacje, ale jego życie wciąż jest zagrożone. Koszt zabiegu przekraczał możliwości finansowe rodziców. "Cena za życie" Antosia wyniosła blisko 4 mln złotych. Do pełnej kwoty we wtorek wieczorem, 20 sierpnia brakowało jeszcze 500 tys. złotych. Po emisji materiału w "Wydarzeniach" widzowie przez jedną noc wpłacili brakujące pieniądze.
Gdy wszystkie linie lotnicze odmówiły przewiezienia ciężko chorego dziecka, trzeba było zorganizować specjalny transport. M.in. dzięki wpłatom widzów Telewizji Polsat, w dwa dni zebrano na to pieniądze.
Czytaj więcej