"Stężanie amoniaku było takie, że szczypało nas w oczy". Inspektorzy zabrali psy, lokatorzy zostali
Obrońcy praw zwierząt pojawili się w jednym z mieszkań w Gdańsku, by ratować szczeniaki, ale to co zobaczyli, każe zadać pytanie o ludzi i warunki, w jakich żyją. Mimo interwencji sąsiadów, od lat nic nie udaje się z zrobić z uciążliwymi sąsiadami. Rodzina pomocy nie chce.
Powodem interwencji były skandaliczne warunki bytowania czworonogów. Pięć czterotygodniowych szczeniąt i ich sukę odebrano właścicielom. Interwencja nie należała do najprzyjemniejszych.
- Ogromny fetor, smród... stężanie amoniaku było takie, że szczypało nas to w oczy. Szczerze mówiąc spodziewałem się, że w tym miejscu mogę zobaczyć zwłoki - opowiada Marcin Kościński z Pomorskiej Inspekcji Ochrony Zwierząt.
"Tu się czasami nie da wytrzymać, fetor taki"
W warunkach, uznanych za skandaliczne dla zwierząt, żyją matka z synem. W lokalach obok są rodziny z dziećmi. Sąsiedzi od miesięcy skarżą się na intensywny przykry zapach dobiegający z mieszkania.
- Przede wszystkim jest alkohol. Syf, smród, tu się czasami nie da wytrzymać, fetor taki. My tu mamy dzieci - mówi jeden z nich.
Administrator budynku od lat kieruje w tej sprawie pisma do instytucji, które mogłyby pomóc rodzinie. - Występowaliśmy do Gdańskich Nieruchomości z informacją, że źle się po prostu dzieje w tym mieszkaniu: są zalania, są skargi mieszkańców, jest alkohol - powiedział Janusz Stawski.
Nie chcą pomocy
Kobieta nie chce skorzystać z pomocy Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie. - Pracownik wszedł do środka, zaproponował pomoc, współpracę. Niestety pani nie wyraziła zgody - informuje Małgorzata Niemkiewicz, dyrektor MOPR w Gdańsku.
Odebrane zwierzęta trafią do nowego domu.
Czytaj więcej
Komentarze