Dziennikarze "Interwencji" na miejscu wypadku Woźniaka-Staraka. Odtworzyli przebieg zdarzeń
Piotr Woźniak-Starak miał 39 lat. Był producentem filmowym. Jednym z najbogatszych Polaków. Często pojawiał się w mediach, ale w ostatnich dniach było o nim szczególnie głośno. Bo od niedzieli był najbardziej poszukiwaną osobą w Polsce. Jego ciało wyłowiono w czwartek z jeziora Kisajno. Ekipa "Interwencji" była na miejscu poszukiwań.
- Nieraz jak przejeżdżał, to się kłaniał. Od czasu do czasu go tylko widywałem, jak przejeżdżali tu quadami, czy coś. Helikopterem przylatują, helikopterem odlatują. Oni żyją w innym świecie. Nie ma co pytać – powiedział "Interwencji" mieszkaniec Fuledy.
Piotr Woźniak-Starak kochał Mazury. Często odwiedzał swoją rodzinną posiadłość w Fuledzie niedaleko Giżycka.
- Teraz, ostatnio, nie było problemów, ale z początku były. Jeździli jak chcieli. Oni nas traktowali, jak... piąte koło u wozu. Przejeżdżali, ochrona za nimi, lecieli "jak wariaty". Po tym, jak kilka razy uwagę się zwróciło, to się uspokoili. Spokój był przez kilka lat, a teraz znowu – twierdzi mieszkaniec Fuledy.
Na terenie posiadłości na Mazurach Woźniak-Starak miał kilka szybkich motorówek, którymi uwielbiał pływać. Tak było też w niedzielę 18 sierpnia.
Zgłoszenie przyjęto o 3:30
- Godzina 3:30, dyspozytor odbiera telefon, otrzymuje zgłoszenie o dryfującej łodzi na jeziorze Kisajno – opowiada "Interwencji" Jarosław Sroka z Mazurskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. - Ona po prostu dryfowała – informuje Iwona Chruścińska z policji w Giżycku.
Reporter "Interwencji" pytał, czy na motorówce były ślady krwi, które mogłyby wskazywać, że doszło tam do jakiejś dramatycznej sceny. - O tym nie będę mówiła, bo to są już szczegóły sprawy i tak jak powiedziałam, nie było osób w łodzi - odparła Chruścińska.
- Na śrubie tej motorówki odnaleziono włosy tego mężczyzny, to prawda?
- W tym zakresie również panu... no, nie odpowiem na to pytanie - dodała.
Jest 18 sierpnia. Wieczorem, Piotr Woźniak-Starak płynie łodzią na kolację do jednego z pobliskich lokali. Później, razem ze swoją 27-letnią znajomą wraca motorówką w pobliże Fuledy. Tu prawdopodobnie nakazuje ochroniarzom wrócić do posiadłości. On i jego przyjaciółka pozostają na wodzie.
Piotr Gritzner z Centralnego Ośrodka Sportu w Giżycku zabrał nas na łódź, by zaprezentować, jak mogło dojść do wypadku. - Pływanie w nocy jest zabronione. Człowiek nie widzi fal, które wytwarza motorówka, a wszelkie manewry powodują wytworzenie niekontrolowanej fali. Wchodzimy w skręt... I w ten sposób możemy wpaść na własną falę. Jeżeli ustawimy się do niej bokiem, ona spowoduje wyrzucenie osób na zewnątrz – przekazał.
"Nie ujawniamy żadnych okoliczności"
- Nie ujawniamy żadnych okoliczności dotyczących przedmiotowego postępowania przygotowawczego – przekazał Krzysztof Stodolny z Prokuratury Okręgowej w Olsztynie, gdy próbowaliśmy dowiedzieć się, kto prowadził łódź oraz zweryfikować pojawiające się w niektórych mediach informacje o znalezieniu narkotyków na jej pokładzie.
Około godz. 2 w nocy na jeziorze dochodzi do wypadku. Podczas skrętu, pan Piotr i jego znajoma wypadają za burtę. Później, przez jakiś czas łódź krąży po wodzie przez nikogo niekontrolowana. Kobiecie udaje się dotrzeć do brzegu. Pan Piotr nigdy nie wypływa już na powierzchnię.
Do poszukiwań pana Piotra zaangażowano olbrzymie środki. Użyto śmigłowca, sonaru, dronów oraz podwodnego robota. W akcji wzięła udział też specjalna grupa płetwonurków. Codziennie od świtu do nocy przeczesywali dno jeziora.
W czwartek, po pięciu dniach poszukiwań spełnił się najczarniejszy scenariusz. Ciało pana Piotra zostało odnalezione w wodzie. Jezioro w pobliżu posiadłości państwa Staraków zostało zablokowane przez policję oraz zatrudnioną przez rodzinę ochronę. Później zwłoki przewieziono do zakładu medycyny sądowej.
Czytaj więcej
Komentarze