Pięć osób zmarło, około 140 poszkodowanych. Po gwałtownej burzy w Tatrach zamknięto szlak na Giewont
TOPR potwierdził informację o czterech ofiarach śmiertelnych w wyniku gwałtownej burzy po polskiej stronie Tatr; to dwoje dzieci i dwie osoby dorosłe - poinformował w czwartek po południu wojewoda małopolski Piotr Ćwik po posiedzeniu sztabu kryzysowego. Natomiast, jak podało słowackie pogotowie górskie Horska Zachranna Slużba (HZS), po tej stronie gór zginęła w czwartek jedna osoba.
Piorun uderzył m.in. w Giewont i inne masywy górskie. Wśród ofiar jest dwoje dzieci, w tym 13-letni chłopiec, który był reanimowany na szczycie. Jego życia nie udało się uratować. Według nieoficjalnych informacji Polsat News, resuscytacji wymagał też turysta na Hali Kondratowej.
"Szlak turystyczny z Wyżniej Kondrackiej Przełęczy na Giewont został w czwartek po tragicznej burzy zamknięty do odwołania" - poinformowały w piątek władze Tatrzańskiego Parku Narodowego.
"Turysto pamiętaj o swoim bezpieczeństwie. Wychodząc w Tatry zapoznaj się z prognozą pogody. Podczas burzy szczególnie niebezpieczne jest przebywanie na graniach, na szlakach wyposażonych w sztuczne ułatwienia oraz w okolicy cieków wodnych" – dodały.
Rzecznik Prasowy Krakowskiego Pogotowia Ratunkowego Joanna Sieradzka potwierdziła, że po polskiej stronie Tatr zginęły cztery osoby. - Ta liczba może wzrastać. Sytuacja jest trudna - zapewniła rzecznik.
Niemal 140 poszkodowanych
Na konferencji prasowej po godz. 18 w czwartek wojewoda małopolski Piotr Ćwik poinformował, że w szpitalu w Zakopanem w związku ze zdarzeniem znajdowało się 89 osób i są to osoby lżej poszkodowane.
- Część osób poszkodowanych jest też transportowana do szpitali w Nowym Targu, w Suchej Beskidzkiej, w Myślenicach, a także do szpitali w Krakowie - przekazał wojewoda.
W piątek rano poinformowano o około 140 rannych, którzy wymagali hospitalizacji.
Na miejsce w czwartek przyjechał premier Mateusz Morawiecki, który na konferencji prasowej po godz. 21 przekazał, że jest już ponad 100 poszkodowanych. Zapewnił, że akcja będzie kontynuowana od samego rana. - Nie wiemy, czy ktoś nie pozostał w górach - dodał.
Z kolei słowackie pogotowie górskie Horska Zachranna Slużba (HZS) poinformowało, że czeski turysta został w czwartek strącony przez piorun z liczącej 2178 m n.p.m. Banówki w słowackich Tatrach Zachodnich. - Spadł kilkaset metrów południowym urwiskiem. Zginął na miejscu - dodano.
"Nie wiemy, ile osób może być jeszcze w górach"
Jak podkreślił wojewoda, z powodu specyfiki terenu górskiego, w którym doszło do wypadku, służby nie są w stanie na razie określić, kiedy zakończy się akcja ratownicza, ani jednoznacznie stwierdzić, czy wszyscy poszkodowani zostali już odnalezieni i uzyskali pomoc medyczną.
- Akcja jest bardzo nietypowa więc nie jesteśmy w stanie określić godziny, kiedy ona się zakończy, ani ile działań pozostało jeszcze do wykonania. Są trudne warunki w górach, zbliżamy się do pory wieczornej - na pewno ratownicy pozostaną w górach tak długo, jak będzie potrzeba i jak będzie to możliwe - podkreślił wojewoda.
- Oczywiście nie wiemy do końca o tym, ile osób jeszcze może w górach pozostawać - to są tylko przewidywania czy domniemania - mówił wojewoda i podkreślił, że dokąd wszystkie miejsca nie zostaną zbadane, ratownicy nie będą odstępować od akcji.
Śmigłowce LPR oraz TOPR
Ćwik podał, że akcję w górach prowadzą ratownicy Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego (TOPR) i Grupy Podhalańskiej Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego (GOPR) przy wsparciu strażaków i policjantów. Do dyspozycji pozostają także funkcjonariusze Straży Granicznej, a na terenie Zakopanego zaangażowana jest także Straż Miejska.
W akcję zaangażowane są śmigłowce LPR oraz TOPR – dwa z nich transportują poszkodowanych z Hali Kondratowej na lądowisko przy zakopiańskim szpitalu, a trzy pozostałe helikoptery LPR przewożą na swoich pokładach poszkodowanych do innych szpitali w Małopolsce. Część rannych prosto z lądowiska rozwożonych jest karetkami do szpitali.
Straż Tatrzańskiego Parku Narodowego - podał wojewoda - podjęła także czynności związane z zamknięciem szlaków w rejonie Giewontu, po to, aby zabezpieczyć miejsce wypadku. Wieczorem władze TPN poinformowały, że szlak na Giewont zostaje zamknięty do odwołania.
Rzecznik Krakowskiego Pogotowia Ratunkowego Joanna Sieradzka, które koordynuje transport poszkodowanych podała, że w akcji bierze udział dziewięć zespołów ratownictwa medycznego (karetek) z: Zakopanego (2), Nowego Targu (2), Bukowiny Tatrzańskiej (2), Wróblówki, Sromowców i Krościenka. Zaangażowane są także trzy zespoły transportowe z Krakowa, cztery śmigłowce LPR, śmigłowiec TOPR.
Poszkodowani byli transportowani do szpitali w Krakowie, Nowym Targu i Zakopanem. W Nowym Targu, po badaniu, część osób przewożona jest do szpitali poza rejonem Podhala, aby przygotować się na ewentualne przyjęcie kolejnych pacjentów.
Numer dla rodzin osób poszkodowanych
Wiceszef MSWiA Paweł Szefernaker powiedział, że "w starostwie powiatowym zostanie uruchomiona infolinia na którą można będzie zadzwonić w sprawie osób poszkodowanych".
Dodał, że informacje o poszkodowanych będzie można uzyskać pod numerem 18 2017100.
Szefernaker poinformował też, że zostanie uruchomiony ośrodek interwencji kryzysowej, gdzie - jak mówił - "będzie pomoc dla poszkodowanych". - Chodzi przede wszystkim o pomoc psychologiczną - podkreślił. Dodał, że o godz. 17:30 rozpoczęło się posiedzenie zespołu zarządzania kryzysowego z udziałem wojewody.
Reporterka Polsat News Natalia Knapik przypomniała, że w tej samej chwili prowadzona jest skomplikowana akcja ratunkowa w Jaskini Wielkiej Śnieżnej. TOPR-owcy szukają dwóch zaginionych grotołazów. W czwartek wieczorem odnaleziono ciało jednego z nich.
Burza rozpętała się około południa
Jak przekazał wicedyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego Filip Zięba, do tragedii doszło w rejonie Giewontu. Podczas burzy piorun miał uderzyć w łańcuch na szlaku na Giewont, którego trzymają się turyści wchodząc na szczyt góry.
Tymczasem w #zakopane jakby wojna! #podhale #thunder #grzmot #pioruny #thunderstorm pic.twitter.com/IG8m9DnAdx
— Maciej Kleniewski 🇪🇺🇵🇱 (@mkleniewski) August 22, 2019
Metalowy krzyż na szczycie Giewontu często przyciąga wyładowania atmosferyczne. Przebywanie tam podczas burzy jest niebezpieczne, podobnie jak wędrowanie szlakami, które są uzbrojone w łańcuchy pomocnicze.
W czwartek rano w Tatrach świeciło słońce i panowały dogodne warunki do wędrówki, jednak zapowiadano burze. Prognozy pogody się sprawdziły i w miarę upływu dnia niebo nad górami zasnuły gęste chmury. Około południa rozpętała się gwałtowna burza.
Wyrazy współczucia od prezydenta
"Potworna burza w Tatrach. Zakopiańczycy mówią, że od kilkudziesięciu lat nie było takich wyładowań atmosferycznych nad górami. Wielu turystów zostało poszkodowanych. Trwa akcja ratunkowa. Wyrazy współczucia dla wszystkich dotkniętych kataklizmem" - napisał prezydent Andrzej Duda na Twitterze.
Czytaj więcejPotworna burza w Tatrach. Zakopiańczycy mówią, że od kilkudziesięciu lat nie było takich wyładowań atmosferycznych nad górami. Wielu turystów zostało poszkodowanych. Trwa akcja ratunkowa. Wyrazy współczucia dla Wszystkich dotkniętych kataklizmem.
— Andrzej Duda (@AndrzejDuda) August 22, 2019