Zdradzając szczegóły sobotniej akcji przyznał, że jedna z poszukiwanych osób miała "problem z chrapaniem", co - jak mówił - "utwierdza nas w przekonaniu, że oni gdzieś w tym miejscu są". - Jednak każdy scenariusz jest jeszcze możliwy - zaznaczył.
Jak dodał, eksploracja Jaskini Wielkiej Śnieżnej w tym miejscu jest ekstremalnie trudna i niewiele osób, które zajmują się taternictwem jaskiniowym jest w stanie tam dotrzeć.
Uniemożliwienie użycia śmigłowca
Deszcz i niski pułap chmur uniemożliwiają użycie śmigłowca podczas akcji ratunkowej w Jaskini Wielkiej Śnieżnej - Krzysztof. Ratownicy docierają do Doliny Małej Łąki samochodem terenowym a dalej pieszo.
- Jeżeli pogoda się poprawi, do akcji zostanie ponownie włączony śmigłowiec, a jeżeli nie, to będziemy się poruszali metodami tradycyjnymi. Ma to związek z tym, że ekipa będzie mniej wypoczęta, bo musi pokonać pewien dystans do wejścia do jaskini - powiedział podczas briefingu w środę naczelnik TOPR.
- Jeżeli nie dojdzie do bardzo długotrwałych opadów, to w jaskini nie powinno się pojawiać więcej wody. Cały czas obserwujemy sytuację i mamy na uwadze, że może się to zmienić. Zbyt dużo wody w jaskini jest jednoznacznym wskazaniem do wycofania się. Cały czas obserwujemy prognozy pogody. Na razie takiego ryzyka nie ma - dodał naczelnik TOPR.
Ratownicy poszerzają korytarz, by móc się przez niego przeczołgać
- Teren, który teraz kawałek po kawałku przeszukujemy, dotąd był nieznanym obszarem. Strona, od której usiłujemy się dostać do poszukiwanych ma nazwę Biała Woda. Tam poszukiwani byli słyszani przez swoich towarzyszy. Zakładamy, że byli wówczas bardzo blisko, bo była to dobrze słyszalna rozmowa – dodał naczelnik.
Ostatni kontakt głosowy ze swoimi towarzyszami poszukiwani mieli w sobotę około godz. 2 w nocy. Ratownicy zostali powiadomieni o kłopotach w sobotę późnym popołudniem.
W miejscu, w którym ratownicy zaczęli poszerzaniu tunelu, poszukiwani ratownicy odnaleźli ekwipunek grotołazów, między innymi uprzęże i prowiant.
Na razie korytarz jest poszerzany na tyle, aby umożliwić przeczołganie się ratownikom. Do wtorku ratownikom udało się poszerzyć korytarz na długości ośmiu metrów. Nie wiadomo jeszcze, jaki odcinek udało się poszerzyć im minionej nocy. Na środę zapowiadane są w Tatrach opady deszczu jednak naczelnik uważa, że nie będą one na tyle duże, aby mogły zatrzymać akcję ratunkową.
"Mamy wrażenie, że jesteśmy już bardzo blisko"
W nocy z wtorku na środę w jaskini odbyły się trzy etapy detonowania ładunków i rozsadzania skał. Rano nastąpiła wymiana ekipy poszukiwawczej.
- Mamy wrażenie, że jesteśmy już bardzo blisko. Z każdym strzelaniem i zdobywaniem kolejnych metrów sytuacja będzie nam się wyjaśniała. Mamy informacje, że materiał skalny po wysadzeniu zsypuje się również na drugą stronę, co oznacza, że jest tam jakaś pochylnia – powiedział naczelnik TOPR.
Na środę zaplanowano kolejne detonacje, rozsadzanie skał i usuwanie urobku. W dalszym ciągu, co około osiem godzin następuje rotacja ratowników. Jedna ekipa poszukiwawcza składa z pięciu ratowników i dwóch pirotechników.
"Jest to bardzo ambitne zadanie"
- Szanse na przeżycie poszukiwanych grotołazów w Jaskinie Wielkiej Śnieżnej, w panujących tam warunkach, są absolutnie minimalne, ale walczymy do końca, dopóki ich nie znajdziemy - powiedział Krzysztof.
Wskazał, że "z punktu widzenia sportowego, jest to bardzo ambitne zadanie". - Takie wyczyny możemy porównać do tego, co dzieje się w górach najwyższych. Eksploratorzy jaskiń zdają sobie sprawę z ryzyka – wyjaśnił.
Czytaj więcej
Komentarze