Podjechał na stację benzynową i chciał zapłacić za paliwo, którego nie zatankował. Miał 2,5 promila

Mężczyzna podjechał toyotą na stację paliw przy ul. Powsińskiej w Warszawie późnym wieczorem. Nie zatankował, ale mimo to wszedł do budynku i chciał zapłacić za paliwo. Upierał się przy tym tak stanowczo, jednocześnie nieco bełkocząc, że pracownica stacji wyszła, by powiadomić o tym strażników miejskich, którzy przy sąsiednim dystrybutorze tankowali paliwo do radiowozu.
Strażnicy miejscy tankowali w poniedziałek po godz. 21 radiowóz na jednej ze stacji przy ul. Powsińskiej. Za ich pojazdem, przy kolejnym dystrybutorze, zatrzymała się toyota. Kierowca chwilę posiedział w samochodzie, po czym, gdy funkcjonariusze byli odwróceni, wysiadł i poszedł do budynku.
Po chwili z pawilonu wyszła kobieta, która podeszła do strażników i poinformowała, że jakiś mężczyzna upiera się, że chce zapłacić za paliwo, którego nie zatankował.
Strażnicy podeszli do mężczyzny i od razu poczuli zapach alkoholu. Mężczyzna w dalszym ciągu upierał się, bełkocząc przy tym w znacznym stopniu, że chce zapłacić za paliwo, które miał rzekomo wlać do zbiornika w swojej toyocie.
"Do mózgu mężczyzny przez opary alkoholu przedarła się świadomość"
Funkcjonariusze postanowili wezwać patrol policji. "Wtedy do mózgu mężczyzny przez opary alkoholu przedarła się świadomość, że rozmawia z funkcjonariuszami. Nietrzeźwy kierowca zaczął wymachiwać rękami i przeklinać" - relacjonowali na stronie internetowej strażnicy, którzy szybko opanowali atak agresji.
Mężczyzna po przekazaniu policji i przewiezieniu do komendy, na alkomacie "wydmuchał" 2,5 promila alkoholu.