Kobiety z likwidowanego domu samotnej matki apelują do prezydenta. "Urzędnicy nie chcą nas słuchać"
Prosimy o pomoc w zatrzymaniu bezdusznej urzędniczej decyzji - zaapelowały do prezydenta Andrzeja Dudy kobiety z likwidowanego domu samotnej matki na stołecznej Białołęce. List otwarty opublikowały na profilu stowarzyszenia na Facebooku.
"Nasz dom dla samotnych matek, decyzją bezdusznych urzędników Urzędu Dzielnicy Białołęka - ma zostać nam odebrany. Mimo, iż prowadzimy ten dom od wielu lat i przetrwaliśmy wiele trudnych sytuacji takich jak brak wody, brak prądu, brak wyżywienia to tym razem w nierównym starciu z urzędem możemy przegrać. Urzędnicy nie chcą słuchać naszych racji i uznać potrzeby działania naszej placówki" - czytamy w liście otwartym do Prezydenta Andrzeja Dudy. W imieniu kobiet pismo podpisała prezes stowarzyszenia "Wspólnymi Siłami" Sylwia Wasiołek, które prowadzi placówkę.
"Nie prosimy o pieniądze"
W piśmie zamieszczonym na profilu stowarzyszenia na Facebooku zwróciła uwagę, że władze dzielnicy nie partycypują w kosztach utrzymania domu, a jednocześnie nie wykazują chęci pomocy, jakiej oczekują kobiety. "Nie prosimy Urzędu o pieniądze, a mimo to chce on zabrać dom, w którym obecnie mieszka 11 kobiet i 24 dzieci w wieku od roku do 17 lat. To ludzie po ciężkich traumach dochodzący u nas do siebie. Zaczynają pracę, układają sobie życie, walczą o lepsze jutro" - napisała Wasiołek.
W poniedziałek rano odbyło się również spotkanie matek ze stowarzyszenia oraz radnych m. st. Warszawy Olgi Semeniuk i Dariusza Lasockiego z Pełnomocniczką Prezydenta miasta do spraw Kobiet Katarzyną Wilkołaską-Żuromską. Pełnomocnik nie zgodziła się na udział mediów w spotkaniu mimo próśb zarówno matek jak i radnych.
Semeniuk podkreśliła, że spotkanie było "zderzeniem rzeczywistości urzędniczej z rzeczywistością matek", nad którymi wisi widmo eksmisji. "Ewidentnie (Wilkołaska-Żuromska - red.) była tematem poruszona". Wyjaśniła, że "skala tego problemu jest na tyle duża, że (pełnomocnik - red.) nie widzi docelowego rozwiązania, w którym mamy będą mogły być wszystkie przemieszczone do innego lokalu zastępczego, który będzie funkcjonował tak, jak dom samotnej mamy" - wyjaśniła Semeniuk.
"Kobiety czują się całkowicie bezsilne"
Izabela Kuś, która z trojgiem dzieci mieszka w domu od jesieni 2018 powiedziała, że - jak do tej pory po każdym spotkaniu z urzędnikami - kobiety czują się całkowicie bezsilne. - Nie składamy broni. Dom będzie funkcjonował, ponieważ jest taka potrzeba - zaznaczyła Kuś.
W ubiegłym tygodniu odbyło się spotkanie mieszkanek domu z urzędnikami dzielnicy Białołęka. Matki określiły je, jako "bezowocne". Według relacji kobiet, zaproponowano im indywidualne rozmowy, na których miałyby zostać ustalone warunki ewentualnych przenosin do lokali socjalnych. Jak - jednak pokreśliła Izabela Kuś - "priorytetem jest, aby wszystkie kobiety mogły pozostać razem".
Władze dzielnicy Białołęka domagają się wydania nieruchomości i zapowiedziały wyburzenie budynku. Termin, w jakim mieszkanki zostały wezwane do opuszczenia budynku, minął 21 czerwca. Stowarzyszenie "Wspólnymi siłami", które prowadzi dom, nie podporządkowało się tej decyzji.
Do sytuacji odniósł się prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski, który również podkreślił, że dom samotnej matki nie może funkcjonować w budynku na Białołęce, bo jego stan zagraża życiu mieszkańców.