- Nie sądzę, że musimy użyć żołnierzy. Hongkońska policja będzie stopniowo nasilać swoje działania, nie wyczerpała jeszcze swoich środków - powiedział ekspert, a jego opinię podzielają również inni doradcy chińskiego rządu i badacze. Shi ostrzegł jednak, że jeśli przemoc i chaos będą trwały, Pekin może zmienić zdanie.
Trump, który od ponad roku prowadzi przeciwko Chinom wojnę handlową, napisał na Twitterze, że jeśli Pekin chce porozumienia, powinien najpierw zacząć "po ludzku współpracować z Hongkongiem". Wyraził przekonanie, że Xi jest w stanie "szybko i humanitarnie rozwiązać problem Hongkongu", jeśli tylko tego zechce.
Urzędnicy w Pekinie wielokrotnie sugerowali, że za protestami w Hongkongu stoją antychińskie "obce siły", w tym "czarne ręce" USA. Oceniali również działania demonstrantów jako "zbliżone do terroryzmu". Dowódca garnizonu Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej (ALW) w Hongkongu deklarował, że wojsko jest zdeterminowane, by bronić suwerenności Chin.
Nowelizacja prawa ekstradycyjnego
Demonstracje przeciwko zgłoszonemu przez władze projektowi nowelizacji prawa ekstradycyjnego, które od 10 tygodni regularnie przeradzają się w starcia z policją, pogrążyły Hongkong w największym kryzysie politycznym od jego przyłączenia do ChRL w 1997 roku. Szefowa administracji regionu Carrie Lam, której popularność spadła na fali protestów do najniższego poziomu w historii, oceniała, że Hongkongowi grozi zepchnięcie w "głęboką przepaść", gdzie zostanie "rozbity na kawałki".
Kryzys polityczny w Hongkongu uznawany jest również za największe wyzwanie dla Xi, odkąd w 2012 roku objął on stery w rządzącej Komunistycznej Partii Chin. Podobne demonstracje są nie do pomyślenia w ściśle kontrolowanych przez władze Chinach kontynentalnych.
Czytaj więcej
Komentarze