Koszary obrzucone słoikami z moczem i petardami - tak podchorążowie we Wrocławiu świętowali promocję
W przeddzień promocji oficerskich, w Akademii Wojsk Lądowych we Wrocławiu, podchorążowie obrzucili petardami i słoikami z moczem budynek koszar, rozpalili ogniska, na drzewach rozwiesili buty i papier toaletowy. Wojsko przyznaje, że doszło do "aktów wandalizmu i naruszenia dyscypliny", ale zaprzecza, że to bunt.
Według portalu Onet miał to być bunt wobec jakości kształcenia na uczelni, braku zajęć praktycznych i bałaganu z obiegiem dokumentów poświadczających zdobycie patentów oficerskich. Skarżyć się mieli też na fatalne warunki w koszarach, w których zalęgły się wszy. Akademia przyznaje, że ma "niewielkie problemy lokalowe", ma budować nowe akademiki.
- Przez całe pięć lat byli źle traktowani i to się skumulowało. Przyjechały rodziny, był dzień otwarty i wejść nie mogły - mówi Agnieszka Taurogińska-Stich, wykładowczyni w Akademii Wojsk Lądowych.
Buntownikami może się zająć prokuratura
Wojsko przyznaje, że miało do czynienia z "aktami wandalizmu i naruszenia dyscypliny". - Kilkunastu podchorążych przesadziło, delikatnie mówiąc - mówi ppłk. Rafał Niedziela, oficer prasowy Wojsk Lądowych.
- Jest to wyraz kryzysu , który powstał w wyniku niekompetencji ludzi na poszczególnych szczeblach dowodzenia w tej szkole - ocenia gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych.
- Armia lubi konkrety. Realizację konkretnych misji, zadań, punktualność, a jeśli spotyka się z biurokratami, którzy nie potrafią uszanować munduru, bliskich, to nie dziwie się irytacji - komentuje natomiast gen. Roman Polko, były szef Gromu i BBN.
Podchorążym, którzy rzucali petardami i palili ogniska grożą kary w wojsku i być może zajmie się nimi prokuratura.
Czytaj więcej
Komentarze