Masowe protesty w Hongkongu. Policja oskarżana jest o sabotaż
Hongkońscy policjanci brali udział w protestach, przebrani za "różne postacie", ale nie prowokowali demonstrantów do radykalnych zachowań – oświadczył w poniedziałek przedstawiciel policji Chris Tang pod naporem pytań związanych z niedzielnymi starciami.
Wątpliwości komentatorów wzbudziły publikowane przez lokalne media nagrania, na których widać pomagających policji mężczyzn przebranych za uczestników protestu. Mężczyźni w czarnych cywilnych ubraniach, maskach chirurgicznych i kaskach asystowali w zatrzymaniach, nie okazując legitymacji policyjnych, i nie odpowiadali dziennikarzom na pytania, czy są policjantami.
"Funkcjonariusze działający pod przykryciem"
Rzeczniczka antyrządowych protestów Catrina Ko oskarżyła w poniedziałek policję o prowokowanie demonstrantów i wrabianie ich w przestępstwa. Wyjaśnień w sprawie roli przebranych policjantów zażądał również założyciel organizacji praw człowieka Civil Rights Observer Icarus Wong.
"Mamy powody podejrzewać, że policja mogła używać działających pod przykryciem funkcjonariuszy w czasie wielu poprzednich protestów, by wszczynać brutalne konflikty i brać udział w nielegalnych działaniach, takich jak wytwarzanie i używanie koktajli Mołotowa, ataki na posterunki policji przy użyciu cegieł czy posiadanie bardzo ofensywnej broni, a następnie wrabiać protestujących w te przestępstwa" - powiedziała Ko na spotkaniu z mediami.
What happened in HK?
— dreamcomestrue (@dreamco08103383) August 11, 2019
1. She got shot in the eye by the police. 2. Police fired tear gas in the subway station.....#HongKong #HongKongProtests pic.twitter.com/sGLxeVJmiz
Przedstawiciel policji Tang potwierdził na konferencji prasowej, że podczas protestów obecni byli funkcjonariusze wcielający się w "różne postaci". Było to częścią operacji przeciwko "bardzo brutalnym uczestnikom zamieszek" - dodał i zapewnił, że przebrani policjanci nie prowokowali demonstrantów do radykalnych zachowań.
Inny wysokiej rangi przedstawiciel policji Terence Mak odniósł się do sprawy młodej kobiety, która według protestujących została postrzelona przez policję w twarz, prawdopodobnie rodzajem amunicji nieśmiercionośnej, w wyniku czego ma połamane kości twarzy i może stracić prawe oko. Tang oświadczył, że nie ma dowodów wskazujących w jaki sposób doszło do tego urazu.
After the approved rally in Victoria Park finished groups of #HongKong pro-democracy activists discuss where to go next, some towards Causeway Bay. Many police in North Point where people from the mainland’s Fujian Province have threatened retaliation if protestors come there pic.twitter.com/iF0ifE2B8g
— Stephen McDonell (@StephenMcDonell) August 11, 2019
Mak bronił policjantów przed oskarżeniami o użycie nadmiernej siły na stacji metra Tai Koo, gdzie – jak widać na nagraniach publikowanych przez media – funkcjonariusze strzelali z bliskiej odległości w plecy uciekającym demonstrantom i bili ich pałkami. Mak wyjaśnił, że strzelano z amunicji pieprzowej, która powoduje tylko podrażnienia.
Policjanci potwierdzili również, że na stacji metra Kwai Fong na hongkońskich Nowych Terytoriach wystrzelono w niedzielę jeden granat z gazem łzawiącym. Zwrócili przy tym uwagę, że stacja ma "budowę półotwartą" i w przeciwieństwie do wielu innych nie znajduje się pod ziemią.
Była to już 10. z rzędu niedziela protestów przeciw administracji Hongkongu i zgłoszonemu przez nią projektowi nowelizacji prawa ekstradycyjnego, która umożliwiłaby m.in. przekazywanie podejrzanych do Chin kontynentalnych. Z tygodnia na tydzień demonstracje stają się bardziej gwałtowne i regularnie przeradzają się w starcia między ich uczestnikami a policją.
Czytaj więcej