ZUS "uzdrowił" niepełnosprawną
Pani Kazimiera nie może samodzielnie funkcjonować, na co dzień wymaga pomocy rodziny. Przez decyzję Zakładu Ubezpieczeń Społecznych kobieta żyje na skraju ubóstwa i nie ma środków na leki. Lekarz orzecznik uznał bowiem, że pani Kazimiera, która czeka na przeszczep biodra i operację kręgosłupa, jest zdrowsza niż jeszcze kilka miesięcy wcześniej. Zobacz materiał programu "Interwencja".
67-letnia Kazimiera Szymańska mieszka w miejscowości Czudec na Podkarpaciu. Kobieta od wielu lat jest niepełnosprawna. Na co dzień opiekują się nią dzieci. Bez ich pomocy pani Kazimiera nie mogłaby funkcjonować. Niestety Zakład Ubezpieczeń Społecznych ma na ten temat inne zdanie.
- Pomaga mi córka, a jak nie ona, to syn. Ciągle mam opiekę. Nie nałożę sobie skarpetek, sama się też nie ubiorę i nie wykąpię. Trudno jest mi tak żyć - tłumaczy pani Kazimiera.
- Nie ma takiej sytuacji, że mama zostaje sama w domu. Trzeba wszystko zrobić. Posprzątać w domu, ugotować - dodaje Anna Szymańska, córka pani Kazimiery.
"Nie mogę siedzieć ani leżeć, zmiany pogody to dla mnie tragedia"
Pani Kazimiera nie miała łatwego życia. Gdy zmarł jej mąż, musiała sama wychować dwoje dzieci oraz pracować w gospodarstwie. Kilka lat temu stan zdrowia kobiety pogorszył się. Do dziś pani Kazimiera przeszła kilka operacji kręgosłupa. Kolejne ma zaplanowane na przyszły rok. A to nie jedyne schorzenia.
- Mama leczy się na astmę oskrzelową, nadciśnienie tętnicze, ma niedosłuch obustronny, woły tarczycowe, jelito drażliwe, refleks żołądkowy. Dodatkowo ma torbiel pod jedną z nóg i uszkodzony nerw w lewej stopie, której nie czuje. Jedną nogę ma krótszą od drugiej. Jest po wszczepieniu lewego stawu biodrowego i czeka ją druga operacja - wylicza pani Anna.
- Nie mogę siedzieć ani leżeć. Zmiana pogody to dla mnie tragedia. Cała ręka mi cierpnie - dodaje pani Kazimiera.
Kobieta utrzymuje się z niewielkiej emerytury. Do niedawna otrzymywała również zasiłek pielęgnacyjny w wysokości 208 złotych. Kwota wystarczyła na zakup leków. Niestety na początku lipca ZUS stwierdził, że stan zdrowia pani Kazimiery poprawił się. Tym samym skromny zasiłek się nie należy.
- Pani Kazimiera sporadycznie korzysta z pomocy Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej. Otrzymaną pomoc przeznacza na pokrycie kosztów leczenia, oraz pokrycie kosztów związanych z zakupem opału - mówi Joanna Osetek, kierowniczka GOPS w gminie Czudec.
"Stuknęła w kolano i tyle"
- Wcześniej dwukrotnie mama stawała na komisji. Za pierwszym razem dostała zasiłek pielęgnacyjny na półtora roku, drugi raz tak samo - mówi pani Anna Szymańska.
- Przez pierwsze półtora roku otrzymywałam zasiłek. Teraz miałam więcej chorób. Pani doktor wyprosiła córkę z gabinetu. Mnie nawet nie badała - stuknęła w kolano i tyle - relacjonuje pani Kazimiera.
Wojciech Dyląg, rzecznik ZUS w Rzeszowie przyznaje, że pani Kazimiera otrzymywała świadczenia prze kilka ostatnich lat. - W tym momencie według lekarza orzecznika jej stan zdrowia i sprawność ruchowa uległa poprawie - dodaje.
- Pani doktor uznała, że mama jest zdolna do samodzielnej egzystencji. Została przez ZUS i panią doktor cudownie uzdrowiona - mówi pani Anna.
- Lekarz orzecznik ze względu na stan zdrowia w dniu tego badania nie uznał ją za niezdolną do samodzielnej egzystencji. ZUS nie uzdrawia, tylko poddaje ocenie stan zdrowia, na podstawie którego przyznaje się określone świadczenie. Tak było też i w tym przypadku - odpowiada rzecznik ZUS w Rzeszowie.
Według adwokata Pawła Wierzby podobne sytuacje zdarzają się bardzo często. - Ten sam stan zdrowia, ta sama sytuacja, ten sam stan faktyczny, a lekarz orzecznik orzeka w odmienny sposób. W tym momencie mamy jedyną możliwość - odwołanie do sądu - tłumaczy.
- Podczas badania stan pacjentki jest oceniany według dnia badania. Oczywiście elementem wniosku naszej klientki jest dokumentacja lekarska. Dlatego właśnie cała dokumentacja była brana pod uwagę przy wydawaniu orzeczenia. W dniu badania pani Kazimiera nie spełniła warunków do przyznania tego świadczenia - zapewnia pan Wojciech Dyląg.
"Ryczeć mi się chce, bo nie wiem, jak będę żyła"
Negatywna decyzja Zakładu Ubezpieczeń Społecznych bardzo skomplikowała życie pani Kazimiery. Niewielkiej emerytury nie wystarcza na podstawowe potrzeby kobiety. Po opłaceniu rachunków i wykupieniu części leków 67-latce nie wystarcza na żywność. O pomoc musi prosić swoje dzieci.
- Mama je chleb z masłem. Jest problem z lekami - potrzeba na nie miesięcznie ok. 250 złotych, a ta kwota została ucięta. Brakuje nawet na rachunki - tłumaczy pani Anna.
- Nic mi nie zostanie, a nieraz mi też braknie. Taka prawda. Na zimę węgiel trzeba kupić, drewno trzeba kupić, a na to należy odłożyć. Leki biorę codziennie, a one są bardzo drogie - mówi pani Kazimiera.
Pani Kazimiera traci nadzieję. Niedawno odwołała się od decyzji Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Kobieta liczy, że ZUS przychyli się do jej prośby. Jeżeli nie - sprawa trafi do sądu.
- Ryczeć mi się chce, bo nie wiem, jak będę żyła. Nie wiem, co dziś można zrobić za 750 złotych miesięcznie. Bardzo bym prosiła, byście mi pomogli, bo nie wiem, jak będzie dalej. Tylko umrzeć i tyle - mówi pani Kazimiera.
Czytaj więcej
Komentarze