Szturm na rezydencję byłego prezydenta
W operacji w miejscowości Koj Tasz w pobliżu Biszkeku, gdzie znajduje się dom Atambajewa, brało udział około dwóch tysięcy funkcjonariuszy MSW, a dowodził nią szef resortu Kaszkar Dżunuszalijew. Użyto armatek wodnych, granatów hukowych, gumowych kul i gazu łzawiącego, aby złamać czynny opór zwolenników Atambajewa. Wykorzystano również transportery opancerzone.
Lokalne media podały, że zwolennicy Atambajewa odwołali zaplanowaną demonstrację w Biszkeku i pojechali do Koj Tasz. Kunduz Ażibekowa z założonej przez Atambajewa Socjaldemokratycznej Partii Kirgistanu poinformowała, że do miejscowości przybyło ok. 6 tys. zwolenników byłego szefa państwa.
Na miejscu słychać było strzały - donosili korespondenci Radia Swoboda. Ministerstwo zdrowia podało, że do godziny 19 (godz. 15 w Polsce) po pomoc medyczną zwróciło się pięć osób.
Media podają, że w czwartek, tak jak dzień wcześniej, w Koj Tasz są problemy z internetem i łącznością telefoniczną.
Szturm na rezydencję byłego prezydenta przeprowadzono również dzień wcześniej. W starciach policji ze zwolennikami Atambajewa zginęła jedna osoba, a ponad 70 zostało rannych. Komitet Bezpieczeństwa Narodowego Kirgistanu poinformował, że ofiara śmiertelna to funkcjonariusz sił specjalnych. Według resortu zginął on od strzału z karabinu snajperskiego, który miał być oddany ze strony rezydencji Atambajewa. Komitet zaprzecza, jakoby siły specjalne podczas szturmu miały używać ostrej amunicji. W czwartek szef komitetu Ozorbek Opumbajew powiedział w parlamencie, że złożył podanie o rezygnację. Nie wiadomo, czy zostało ono przyjęte.
Atambajew odrzuca oskarżenia
Urzędujący prezydent Suronbaj Dżinbekow podczas czwartkowego posiedzenia Rady Bezpieczeństwa polecił podjęcie "pilnych kroków", by podtrzymać w kraju przestrzeganie prawa, bezpieczeństwo i spokój. Prezydent powiedział, że Atambajew, który wcześniej był poszukiwany w charakterze świadka, teraz jest ściganym w związku z "poważnym przestępstwem".
Po środowej nieudanej próbie zatrzymania były prezydent w czwartek ogłosił bezterminowy protest. Następnie sztab Atambajewa poinformował o wypuszczeniu sześciu funkcjonariuszy sił specjalnych, przetrzymywanych w rezydencji byłego prezydenta.
Parlament w czwartek na specjalnym posiedzeniu wnioskował o ogłoszenie w kraju stanu wyjątkowego, jednak propozycję odrzucono.
62-letni Atambajew został w kwietniu obciążony przez parlament odpowiedzialnością za domniemane przestępstwa popełnione w czasie sprawowania urzędu w latach 2011-2017. Były prezydent odrzucił jednak wszystkie oskarżenia, twierdząc, że są one motywowane politycznie, i trzykrotnie odmawiał stawienia się na przesłuchanie.
Według rosyjskiej gazety "Kommiersant" były prezydent jest podejrzewany m.in. o machinacje przy obrocie gruntami, korupcję przy remoncie elektrociepłowni w stolicy i nielegalne dostawy węgla do tej elektrociepłowni.
Spotkanie z Putinem
Pod koniec lipca Atambajew spotkał się w Moskwie z prezydentem Rosji Władimirem Putinem. Szczegóły rozmowy nie zostały ujawnione. Putin po spotkaniu zaapelował do obywateli Kirgistanu o zjednoczenie się wokół Dżinbekowa.
"Kommiersant" zwraca uwagę, że od pewnego czasu opozycja zapowiadała przeprowadzenie 3 września demonstracji w Biszkeku. Według jej organizatorów nie będzie to pokojowa akcja protestu; zwolennicy Atambajewa nie ukrywają, że są gotowi do przeprowadzenia rewolucji i obalenia obecnych władz - podkreśla dziennik.
W wyborach prezydenckich w 2017 roku Atambajew poparł obecnego szefa państwa, jednak wkrótce po wyborach wybuchł pomiędzy nimi konflikt. Atambajew skrytykował niektóre nominacje dokonane przez Dżinbekowa, a nowy prezydent zdymisjonował wielu wysokich urzędników państwa blisko związanych z poprzednikiem.
Atambajew był pierwszym prezydentem Kirgistanu, który odszedł z urzędu po zakończeniu kadencji. Dwóch poprzednich szefów państwa zostało pozbawionych władzy w wyniku protestów społecznych - w 2005 i 2010 roku. Kirgistan uznawany jest za najbardziej demokratyczny kraj w Azji Środkowej.
Komentarze