"Sprawa marszałka jest trochę podsumowaniem naszych rządów. To jedyna afera, jaką znalazła opozycja"
- Nie latałem z marszałkiem Kuchcińskim. Nawet gdybym latał, toby oznaczało, że nie korzystam z innych narzędzi, które przysługują posłom - mówił w czwartkowym "Graffiti" Jan Dziedziczak, były wiceminister MSZ i jedynka PiS w Kaliszu do jesiennych wyborów. - Czekamy na 12:30, na oświadczenie prezesa PiS. Marszałek nie złamał prawa. Jeżeli złamał, to marny jego los - dodał.
W środę odbyło się spotkanie sztabu wyborczego PiS w siedzibie partii przy Nowogrodzkiej, które według, ustaleń PAP m.in. dotyczyło sytuacji związanej z marszałkiem Sejmu Markiem Kuchcińskim. W czwartek o 12:30 prezes PiS Jarosław Kaczyński wyda oświadczenie.
- Wczoraj miały miejsce bardzo długie prace kierownictwa naszej partii. Również temat Kuchcińskiego się pojawił. Ja nie brałem udziału, jestem skromnym, szeregowym posłem. To było grono najważniejszych polityków - przyznał Dziedziczak.
Piotr Witwicki pytał swojego gościa czy latał z marszałkiem Markiem Kuchcińskim. - Nie latałem - mówił. - Gdybym nawet latał, oznaczałoby to, że nie korzystam z innych różnych narzędzi, które przysługują posłom - dodał.
"Nie idźmy tą drogą"
- Nie idźmy tą drogą - powiedział Dziedziczak, odnosząc się do słów Stanisława Piotrowicza, który wskazał, że w wyjątkowej sytuacji marszałek Kuchciński żadnemu obywatelowi nie odmówiłby lotu.
- Badamy tę sprawę. Jesteśmy zdeterminowani, by opinia publiczna poznała wszystkie fakty, również te niewygodne, jeżeli takie by się pojawiły - powiedział gość Polsat News. - Kierownictwo partii zażądało prawdziwych informacji, a nie kluczenia - dodał.
- Donald Tusk też latał z rodziną, z żoną, córką, nawet z chłopakiem córki. Później media donosiły, że marszałek Borusewicz latał 700 razy, żeby m.in. wyprowadzać psa - wymieniał Dziedziczak.
Gość "Graffiti" przypomniał, że marszałek Kuchciński w zw. z lotami oddał 23 tys. zł. - Opinii publicznej należą się przeprosiny. Ważna różnica między 175 lotami Tuska, a obecną sytuacją jest taka, że my wyciągamy wnioski - podkreślił.
- Chcemy doprecyzować przepisy. Jeżeli jakiś polityk życzyłby sobie zabrać na pokład członka rodziny, niech płaci. Nie będzie już przewożenia żony, córki, chłopaka - powiedział Dziedziczak.
"Jedyna afera, którą znalazła totalna opozycja"
Jego zdaniem "z całej tej sytuacji zostaną wyciągnięte wnioski". - Sprawa lotów marszałka Kuchcińskiego jest troszkę podsumowaniem naszych rządów. To jedyna afera, którą znalazła totalna opozycja - ocenił.
- Marszałek nie złamał prawa. Jeżeli złamał, to marny jego los - dodał.
Na trzy tygodnie przed przyjazdem do Warszawy Donalda Trumpa 88 spośród 100 senatorów USA zaapelowało do Polski o zwrot majątków ofiar Holokaustu. Natomiast Światowa Organizacja Restytucji Mienia Żydowskiego w oświadczeniu dla Polsat News uznała, że "Polska powinna uwzględnić ten donośny apel Senatu USA".
"Apel całkowicie bezzasadny"
- Uważam, że jest to apel całkowicie bezzasadny. Po pierwsze Polska i USA w 1960 r. podpisały umowę, na mocy której pewne roszczenia przejęły na siebie Stany Zjednoczone. Polska wtedy wypłaciła gigantyczne sumy Stanom Zjednoczonym i one przejęły roszczenia obywateli USA. Po drugie, mienie bezspadkowe przechodzi na rzecz skarbu państwa, ponad to my byliśmy ofiarami, a nie sprawcami i Polska wiele wycierpiała w czasie II Wojny Światowej - mówił gość Piotra Witwickiego.
- To sygnał, że zbliżenia polsko-amerykańskiego obawia się coraz więcej środowisk - ocenił.
Pozostałe odcinki "Graffiti" dostępne są w zakładce Programy.
Czytaj więcej
Komentarze