Urzędnicy przez 8 lat wypłacali dwa takie same zasiłki. Teraz obciążają 83-latkę
ZUS i stołeczni urzędnicy skazali 83-letnią emerytkę z Warszawy na życie na skraju nędzy, zabierając jej połowę z 2000 zł emerytury. Wszystko przez dług, jaki narósł kobiecie z tytułu podwójnie wypłacanego zasiłku pielęgnacyjnego. Stołeczni urzędnicy powinni przestać go wypłacać wraz z ukończeniem przez panią Hannę 75. roku życia. Wypłacali jeszcze przez 8 lat. Sprawą zajęła się "Interwencja".
83-letnia pani Hanna Łacheta z Warszawy całe swoje zawodowe życie poświęciła pracy w służbie zdrowia. Kobieta przeszła na emeryturę dopiero mając 73 lata.
- Organizowałam opiekę pielęgniarską w zakładach dziecięcych. Trzeba było zorganizować personel odpowiednio przygotowany, pielęgniarki – wspomina pani Hanna.
- Pracowała zawodowo jako pielęgniarka na terenie dzielnicy Wawer chyba od 1958 roku. Później została oddelegowana i jako dyrektor prowadziła na Żoliborzu dom dziecka - dodaje krewna Ewa Duda.
153 zł dodatku
Pani Hanna wraz z przejściem na emeryturę otrzymała również grupę inwalidzką. Z tego tytułu przysługiwało jej z urzędu miasta stołecznego świadczenie socjalne w postaci dodatku pielęgnacyjnego w wysokości 153 złotych miesięcznie.
- Nadciśnienie, zaburzenia krążenia, wada serca nabyta. Dostałam pierwszą grupę i dostałam z urzędu miasta ten dodatek - 153 złote – mówi pani Hanna.
Dwa miesiące temu, kiedy listonosz jak zwykle przyniósł pani Hannie pieniądze, kobietę spotkała bardzo przykra niespodzianka. Zamiast 2000 zł otrzymała bowiem nieco ponad 900. Zaniepokojona tym stanem rzeczy poprosiła o wyjaśnienia ZUS, gdzie dowiedziała się, że musi zwrócić nieprawnie pobierany dodatek.
Wniosek prezydenta Warszawy
- Potrącamy ze świadczenia pani Hanny 50 proc. w związku z wpłynięciem wniosku od prezydenta miasta stołecznego Warszawy. Wystąpił on do nas z tym wnioskiem, ponieważ pani Hanna pobierała jednocześnie dodatek pielęgnacyjny u nas oraz zasiłek pielęgnacyjny, natomiast przepisy nie pozwalają łączyć tych świadczeń - informuje Piotr Olewiński z ZUS-u.
Według przepisów wraz z ukończeniem 75. roku życia wypłacanie zasiłku pielęgnacyjnego przejmuje ZUS. Niestety urzędnicy stołecznego ratusza dopatrzyli się, iż wypłacają świadczenie nienależnie dopiero po 8 latach. Dług, który powstał w wyniku tej sytuacji, to ponad 13 tys. złotych.
"Urzędniczki są do wyższych celów"
– No, ja powinnam być uczona i znać paragrafy. Urzędniczki są do wyższych celów, a ja powinnam wiedzieć - ironizuje pani Hanna.
- Ustawodawca scedował całe obowiązki informacyjne na osobę, która pobiera świadczenia. A mówimy tu o osobach, które są niepełnosprawne i zaawansowane wiekowo. Pani powinna poinformować nas, że dostaje inne świadczeni. Ale to nie znaczy, że w jakikolwiek sposób obwiniamy panią. Dla mnie jest to dramat naszej mieszkanki. Kiedy dowiedzieliśmy się o tej sytuacji, staraliśmy się pani pomóc, umorzyć te świadczenia bądź rozłożyć na raty, które nie wpędzałyby jej w nędzę. Po analizie prawnej, okazało się, że nie jesteśmy w stanie w jakikolwiek sposób tej pani pomóc - tłumaczy Jacek Wiśnicki, z-ca burmistrza dzielnicy Wawer w Warszawie.
Urzędnicy bezradnie rozkładają ręce, ponieważ zgodnie z prawem nie mogą umorzyć długu. Przed kamerą "Interwencji" zobowiązali się jednak do wystąpienia z wnioskiem o zmniejszenie potrąceń.
– Stawka 50 proc. potrącenia to jest maksymalna stawka ustawowa, ZUS zastosował ją z urzędu, ponieważ wierzyciel, czyli prezydent miasta st. Warszawy nie wystąpił o inną stawkę. To nie jest w gestii ZUS udzielanie jakiejkolwiek ulgi w tym przypadku. Jeżeli wierzyciel postanowi, że zechce zmniejszyć raty, bądź odstąpić od potrącenia, wtedy my oczywiście wykonamy to - mówi Piotr Olewiński z ZUS-u.
- Wystąpimy do ZUS o zmniejszenie rat – zapowiada Jacek Wiśnicki, z-ca burmistrza dzielnicy Wawer.
Czytaj więcej
Komentarze