"Teraz polski rząd wydaje się liczyć na to, że w przyszłości będzie mniej konfrontacyjnie. Akurat (premier Mateusz) Morawiecki, który jako młody człowiek spędził dużo czasu w Niemczech - m.in. na praktykach w Deutsche Banku - i zna niemiecki, powinien łatwiej znaleźć z von der Leyen wspólny język. Również fakt, że krytykuje ona rosnący import energii z Rosji, budzi w Polsce nadzieje" - pisze "FAZ", dodając, że szef polskiego rządu jest przekonany, iż bez głosów PiS w PE von der Leyen nie zostałaby zatwierdzona na najważniejszym stanowisku w KE.
"W Warszawie panuje zatem wrażenie, że została wyświadczona przysługa. Co prawda chodziło przede wszystkim o zablokowanie kandydatury Fransa Timmermansa, ale teraz oczekuje się rewanżu" - konkluduje "Frankfurter Allgemeine Zeitung".
"Bez 26 głosów europosłów PiS nie zostałaby wybran"
"Sueddeutsche Zeitung" zwraca uwagę na wyjątkową serdeczność, z jaką von der Leyen została przyjęta przez Morawieckiego.
"Tydzień po wyborze na stanowisko nowej szefowej KE stoi ona przed wyjątkowo trudnym zadaniem. Musi znaleźć nie tylko doświadczonych współpracowników do własnego biura, ale też zebrać personel Komisji i rozdzielić teki. Będzie do tego potrzebowała wyczucia, wytrwałości i cierpliwości" - uważa monachijski dziennik.
Jego zdaniem, von der Leyen chce zmniejszyć napięcia między Brukselą a krajami Europy Środkowo-Wschodniej. W związku z tym gazeta uważa za prawdopodobne, że Timmermans nie dostanie stanowiska wiceprzewodniczącego KE i komisarza ds. praworządności. Jako kandydat jest rozważany "rzeczowy Łotysz" Valdis Dombrovskis.
"Byłoby to całkiem na rękę polskiemu rządowi. Poza tym Morawiecki mógł przypomnieć von der Leyen, że bez 26 głosów europosłów PiS nie zostałaby wybrana. A w nadchodzącej kadencji KE Polska chciałaby dostać stanowisko komisarza ds. energii" - zauważa "SZ".
Berliński "Tagesspiegel" zwraca z kolei uwagę, że w Europie trwa dyskusja, komu von der Leyen zawdzięcza wybór i czy oraz w jaki sposób powinna się za to odwdzięczyć.
"Głosowanie było tajne, dlatego nikt nie może stwierdzić z całą pewnością, kto na nią głosował, a kto nie. Dlatego von der Leyen jest uważnie obserwowana podczas swoich pierwszych podróży. Jej wizyty są przede wszystkim grzecznościowe - mają na celu stworzenie atmosfery współpracy. Jednocześnie przyszła szefowa KE ma do omówienia z szefami rządów, którzy stanowią właściwe centrum władzy UE, również pewne kwestie praktyczne" - podkreśla "Tagesspiegel", mając na myśli obsadę stanowisk unijnych komisarzy.
Komentarze