Spór o Muzeum Narodowe w Warszawie. Związkowcy chcą odwołania dyrektora
Gorąco wokół dyrektora Muzeum Narodowego w Warszawie. Odwołania Jerzego Miziołka chcą związkowcy z "Solidarności", którzy pikietowali w środę przed budynkiem muzeum. Dyrektor powiedział "Wydarzeniom", że nie zamierza odejść, a minister kultury wzywa strony do dialogu.
Muzeum Narodowe w Warszawie to jedno z najważniejszych polskich muzeów. Jego zbiory to ok. 930 tys. dzieł sztuki, ale tylko 1 proc. pokazywany jest publiczności. Powód - mury muzeum są za ciasne. Problemem jest jednak nie tylko brak miejsca, ale i brak pieniędzy.
Jednak w sporze, który w środę przeniósł się przed resort kultury, nie chodzi ani o jedno, ani o drugie. Chodzi bowiem o dyrektora i jego decyzje.
"Eskaluje konflikty"
Prof. Jerzy Miziołek, historyk sztuki, 7 miesięcy temu zamienił Uniwersytet Warszawski na Muzeum Narodowe. Ta nominacja ministra kultury i wicepremiera Piotra Glińskiego od początku była krytykowana przez środowiska muzealników. Podstawowy zarzut to brak kompetencji nowego dyrektora.
- Na ten spór składa się kilka elementów: brak umiejętności zarządzania tak wielką państwową instytucją, brak dialogu społecznego, brak programu i strategii - mówi Ewa Frąckowiak, przewodnicząca NSZZ "Solidarność" w muzeum.
Aleksandra Sulikowska-Bełczowska, inna z działaczek "S" uważa z kolei, że dyrektor "eskaluje wszelkie konflikty".
Spór trwa od maja. Zaczęło się od próby cenzury prac Natalii LL i Katarzyny Kozyry, której efektem był "bananowy protest" przed muzeum.
Miziołkowi zaszkodziła także wystawa z arcydziełami Leonarda da Vinci. Ale nie oryginałów, a - jak mówili historycy sztuki - obrazów na ceracie.
"Nie ma podstaw prawnych"
W muzeum podniesiono stawki za wynajem lokali. Słynna Cafe Lorentz płaciła dotychczas miesięczny czynsz w wysokości 3 tys. zł. Teraz ma płacić 30 tys. Podobnie jest z księgarnią.
- Żeby odwołać dyrektora, muszą być jasne podstawy prawne, a takich jeszcze nie ma. Przynajmniej według tego, co mówią moi prawnicy - powiedział w środę minister Gliński.
Miziołek stwierdził natomiast, że nieporozumienie ze związkowcami może wynikać ze "zbyt intensywnego tempa". - Być może dialog nie był wystarczający. Jedno jest pewne, ja nad tym dialogiem się chcę naprawdę pochylić - powiedział "Wydarzeniom".
Czytaj więcej
Komentarze