"Tam kilkukrotnie przechodzili policjanci". Sokołowski o miejscu znalezienia ciała 5-latka
- Tam kilkukrotnie przechodzili policjanci, mieszkańcy tejże miejscowości, którzy też na własną rękę przeszukiwali sprawdzając miejsca, bo w każdym programie informacyjnym pokazywano dokładną trasę, którą ten człowiek się przemieszczał, gdzie przez jaki czas był - powiedział w Polsat News dr Mariusz Sokołowski, były rzecznik Komendy Głównej Policji.
Sokołowski powiedział, że poszukiwania - kiedy jest cień nadziei, że osoba, poszukiwana może żyć - prowadzi się do samego końca. - Natomiast niestety te informacje, które spływały nam w ciągu kolejnych dni, kiedy dowiadywaliśmy się o tym, że ojciec popełnił samobójstwo, że wysłał sms-a do matki dziecka, że więcej dziecka nie zobaczy, po trzecie informacje wynikające gdzieś z przecieku ze śledztwa, że w samochodzie odnaleziono ślady krwi i moczu to wszystko wskazywało już na to, że raczej będziemy szli w kierunku tragedii, że najprawdopodobniej będziemy mieli do czynienia z czymś, co w świetle prawa nazywa się samobójstwem rozszerzonym – powiedział.
Działania policji
Były rzecznik KGP powiedział, że w przypadku zgłoszenia zaginięcia policja stara się ustalić "jak najwięcej z tymi, którzy zgłaszają (zaginięcie - red.) co mogło się wydarzyć" oraz czy np. uruchamiać "Child Alert". - Tu za bardzo nie było podstaw do tego, żeby ten "Child Alert" uruchamiać, bo jednak mamy do czynienia z osobą, która jest prawnym opiekunem dziecka - wyjaśnił.
Jak dodał działania policji skupiają się m.in. na sprawdzaniu, gdzie poszukiwana osoba się znajdowała na podstawie logowania telefonu komórkowego, czy korzystała z internetu i na jakie strony się logowała, czy korzystała z bankomatu, sprawdzenie trasy, którą mogła się poruszać oraz sprawdzenie wszystkich możliwych kamer monitoringu. - To wszystko daje nam pewien obraz całej sytuacji - dodał.
- Jeszcze tylko nie wiemy tego, w jaki sposób zginęło dziecko i to będziemy wiedzieć dopiero po sekcji zwłok - mówił.
Poszukiwania
Pytany, dlaczego policja wcześniej nie natrafiła na zwłoki dziecka, bo miejsce to było przeszukiwane przez funkcjonariuszy Sokołowski odpowiedział: "To jest dosyć dziwne w tej całej sytuacji, że wcześniej nie odnaleziono. Więc pytanie, czy ojciec ukrył w jakikolwiek sposób zwłoki dziecka?".
- To, co jest bardzo prawdopodobne zawsze w takich sytuacjach to to, że sprawca stara się ukrywać zwłoki albo zakopując albo zatapiając w wodzie. Pierwsze na czym się zazwyczaj koncentrują policjanci jest przeszukanie danego terenu, przeszukanie zbiorników wodnych - powiedział.
- Widzieliśmy materiały filmowe nakręcane z akcji policyjnych, gdzie widzieliśmy wypompowywanie wody ze studni, gdzie sprawca mógł wrzucić ciało. To takie miejsca się sprawdza. Dlaczego w tej sytuacji nie zostało odnalezione? Trudno jest mi powiedzieć - mówił.
Jak dodał, "czasami tak to się wszystko układa, że nawet przy tej najnowocześniejszej technice, którą dysponują policjanci w trakcie działań poszukiwawczych, nie do końca da się wszystko wykryć".
Sokołowski powiedział, że policjanci wielokrotnie wracali do miejsca, gdzie znaleziono ciało. - Tam kilkukrotnie przechodzili i policjanci, mieszkańcy tejże miejscowości, którzy też na własną rękę przeszukiwali sprawdzając miejsca, bo chyba w każdym programie informacyjnym pokazywano dokładną trasę, którą ten człowiek się przemieszczał, gdzie przez jaki czas był - dodał.