Rzecznik rządu: nie nakleiłbym wlepki "strefa wolna od LGBT"
- Jestem krytyczny wobec tego, co robi część środowisk LGBT, ale jestem zwolennikiem, by podchodzić do tego w sposób konstruktywny i nie nakręcać jakiejś atmosfery napięć pomiędzy różnymi grupami politycznymi czy środowiskami. Co niestety często robią same środowiska LGBT - stwierdził w "Graffiti" rzecznik rządu Piotr Müller.
Minister został zapytany przez Wojciecha Dąbrowskiego, czy nakleiłby na swoich drzwiach wlepkę z przekreśloną tęczą i napisem "strefa wolna od LGBT", która ma być dołączana do nowego numeru "Gazety Polskiej". - Nie nakleiłbym takiej wlepki - odpowiedział Müller.
Wiceprezydent stolicy Paweł Rabiej złożył zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez wydawcę "Gazety Polskiej". Jak poinformował, zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa w związku z tą sytuacją zostało złożone do Prokuratury Rejonowej Warszawa-Śródmieście. Podstawą prawną wskazaną w zawiadomieniu jest art. 256 par. 1 Kodeksu karnego i art. 256 par. 2 Kodeksu karnego w związku z art. 13 par. 1 Kodeksu karnego oraz art. 32 konstytucji.
Zapowiedziałem i złożyłem. Mam nadzieję, że prokuratura podejmie odpowiednie kroki i zakaże dystrybucji dyskryminujących wlepek. pic.twitter.com/R1GYSdGpkL
— Pawel Rabiej (@PawelRabiej) 19 lipca 2019
Kampania Przeciw Homofobii również zamierza złożyć do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez wydawcę "Gazety Polskiej", powołując się na tę samą podstawę prawną, co Rabiej. O szczegółach związanych ze sprawą organizacja będzie informować na bieżąco.
Prowadzący przytoczył wpis ambasador USA Georgette Mosbacher, która napisała na Twitterze: "Jestem rozczarowana i zaniepokojona tym, że pewne grupy wykorzystują naklejki do promowania nienawiści i nietolerancji. Szanujemy wolność słowa, ale musimy wspólnie stać po stronie takich wartości jak różnorodność i tolerancja. #WszyscyJesteśmyRówni".
- Nie wiem czy wlepki to sprawa, którą powinna się zajmować ambasador USA. To nie jest kwestia związana z relacjami między Ameryką a Polską. Myślę, że to niepotrzebna wypowiedź - stwierdził Müller.
- Uważam, że (w dyskusji o LGBT - red.) należy poruszać argumenty merytoryczne, które stoją po naszej stronie. W wielu wypadkach środowiska LGBT idą za daleko, jeśli chodzi o swoje postulaty i to jednoznacznie mówimy, w przeciwieństwie do PSL, które ma z tym problem - podkreślił minister.
Jestem rozczarowana i zaniepokojona tym, że pewne grupy wykorzystują naklejki do promowania nienawiści i nietolerancji. Szanujemy wolność słowa, ale musimy wspólnie stać po stronie takich wartości jak różnorodność i tolerancja. #WszyscyJesteśmyRówni
— Georgette Mosbacher (@USAmbPoland) 18 lipca 2019
AI zbiera podpisy pod listem do premiera
W sprawę naklejek zaangażowała się również Amnesty International, która rozpoczęła zbieranie podpisów pod listem, który ma zostać wysłany do premiera Mateusza Morawieckiego.
"Każdy ma prawo do bezpieczeństwa i życia wolnego od przemocy, poniżenia i dyskryminacji. Hejt i mowa nienawiści są atakiem na te prawa" - stwierdzają sygnatariusze listu.
"Chcemy żyć w społeczeństwie opartym na empatii, otwartości i szacunku, w którym będziemy się czuć dobrze i bezpiecznie" - podkreślają przedstawiciele AI.
"Nie ma mowy o problemach z niezależnością"
- Zmiany w kodeksie wyborczym to kwestia korekty, żeby nie było żadnych wątpliwości, która izba orzeka w kwestii ważności wyborów - powiedział minister, zapytany dlaczego PiS na trzy miesiące przed wyborami zmienia kodeks wyborczy.
Jak dodał, "po tym, jak w niektórych wypadkach zachowywał się Sąd Najwyższy, interpretując różnie przepisy prawa, mimo że od wielu lat były jakieś zwyczaje, to trzeba czasami wprost wpisać do ustawy takie rzeczy". - Tu nie ma żadnych wątpliwości, bo ważność wyborów nadal rozpatruje SN - zaznaczył.
Przypomniał też, że sędziów SN powołuje Krajowa Rada Sądownictwa. - Nie ma mowy o tym, żeby były problemy z niezależnością - dodał.
"Absurdalne"
Wojciech Dąbrowski zacytował wpis Romana Giertycha, który stwierdził: "o ważności wyborów ma decydować sąd, który według polskiej Konstytucji oraz prawa UE nie istnieje. To może oznaczać, że po wyborach polski rząd nie będzie uznawany. To krok w stronę totalnego chaosu".
- Jeśli Roman Giertych twierdzi, że rząd będzie nieuznawany, bo Trybunał Sprawiedliwości UE wyda jakieś orzeczenie, mimo że obywatele wybiorą konkretną partię polityczną w wyborach, to jest absurdalne - powiedział Müller.
Jak tłumaczył, "ważność wyborów to kwestia przeprowadzenia procedury". - Nikt nie ma wątpliwości w Polsce, że procedury wyborcze są przestrzegane. Nawet opozycja nie podnosi takich argumentów, bo procedura wyborcza w Polsce jest bardzo jasna - dodał.
O ważności wyborów ma decydować sąd, który według polskiej Konstytucji oraz prawa UE nie istnieje. To może oznaczać, że po wyborach polski rząd nie będzie uznawany. To krok w stronę totalnego chaosu.
— Roman Giertych (@GiertychRoman) 18 lipca 2019
"Premier Szydło sama zrezygnowała z kandydowania"
Zapytany przez prowadzącego o kandydatów na polskiego komisarza, Müller odpowiedział: "w ciągu dwóch tygodni będzie jasne, jaką tekę otrzyma Polska w KE i w tym kontekście będzie należało rozpatrywać kandydatów".
Pytany, czy jako kandydaci w grę wchodzą: minister inwestycji i rozwoju Jerzy Kwieciński, wiceszef MSZ Konrad Szymański albo minister przedsiębiorczości i technologii Jadwiga Emilewicz, Müller stwierdził, że wszystkie te osoby są kompetentne. - Myślę, że nadawałyby się na objęcie stanowiska komisarza - dodał.
Pytany, czy pod uwagę brany jest też szef gabinetu prezydenta Krzysztof Szczerski, odparł: "to też jest bardzo dobry kandydat, bardzo kompetentny".
Rzecznik rządu wskazał jednocześnie, że to nie są żadni oficjalni kandydaci Polski. - Są też inni brani pod uwagę - dodał.
Zapytany, czy to premier Beata Szydło sama zrezygnowała z kandydowania po raz trzeci na stanowisko szefowej komisji zatrudnienia w PE, Müller odpowiedział: "tak, to była decyzja samej premier".
Jak dodał, "niestety doszło do naruszenia obowiązujących od wielu lat zasad w PE, że przewodniczących komisji dzieli się w ramach parytetu pomiędzy poszczególne grupy parlamentarne". - Tych ważnych zobowiązań nie dotrzymali socjaliści, komuniści europejscy - tłumaczył.
"Premier odwołał nam wakacje"
Müller został zapytany, czy po decyzji Platformy o budowanie Koalicji Obywatelskiej bez PSL i SLD, w kancelarii premiera był szampan odpowiedział: "Nie, nie było szampana". - To byłby zbyt daleko idący gest - jeżeli będziemy świętować, to dopiero po tym, jak Polacy zdecydują się dalej powierzyć nam rządy - podkreślił.
Rzecznik rządu został zapytany, czy to nie jest jednak powód do świętowania, kiedy opozycja rezygnuje ze wspólnego startu, a dotychczasowi sojusznicy "rzucają się sobie do gardeł". - Z jednej strony to jest podział w grupie opozycyjnej, z drugiej strony należy sobie zadać pytanie, czy to nie jest pewnego rodzaju teatr, czyli próba pokazania oferty w trzech blokach politycznych - powiedział Müller.
Dodał, że Polacy powinni też sobie zadać pytanie, co będzie po wyborach. - Czy jeżeli - powiedzmy - te trzy partie miałyby większość w Sejmie, to będą tworzyły blok rządzący czy nie, i jak wtedy mają zamiar pogodzić program polityczny - powiedział rzecznik rządu.
Müller ocenił też, że decyzje opozycji oczywiście wpłyną na strategię wyborczą PiS. - To zupełnie inaczej będzie wyglądało w tej chwili - powiedział.
Dodał również, że wakacji w tym roku członkowie rządu nie mają. - Premier Morawiecki odwołał nam wakacje - powiedział rzecznik rządu.
Dotychczasowe odcinki programu "Graffiti" dostępne są w zakładce Programy.
Czytaj więcej