Skopał psa na śmierć. "Czasami mam takie wybuchy agresji"
Proces dziewiętnastolatka oskarżonego o znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem i doprowadzenie do śmierci psa oraz znęcanie się nad kotami rozpoczął się w środę w szczecińskim sądzie rejonowym. Mężczyzna przyznał się do zabicia psa, zaprzeczył, że znęcał się nad kotami.
Prokurator zarzucił Patrykowi M. sześć przestępstw, w tym zniszczenie mienia, rozbój, a także grożenie pobiciem małoletnich: mężczyzna miał grozić dwóm chłopcom, że ich pobije i zabrał jednemu z nich telefon komórkowy. Mężczyzna podczas zeznań złożonych w postępowaniu twierdził, że nie groził małoletnim, a ci oddali mu telefon, "bo się wystraszyli".
Według prokuratury, w marcu ub.r. mężczyzna zabił też psa "kopiąc (go - red.) po całym ciele, działając ze szczególnym okrucieństwem".
Miał pomylić dopalacza z papierosem
Znęcał się też - jak uznali śledczy - ze szczególnym okrucieństwem nad dwoma kotami. Jeden z nich miał m.in. uraz oka i czaszki, które doprowadziły do tego, że zwierzę trzeba było uśpić. U drugiego kota miał spowodować złamanie kości udowych i obrażenia głowy.
- Przyznaję się do tego, że skopałem tego psa na śmierć, ja czasami mam takie wybuchy agresji, mam je od niedawna, nie potrafię powiedzieć, dlaczego - wyjaśniał wcześniej oskarżony w zeznaniach odczytanych w środę przez sędziego.
Oskarżony przed popełnieniem przestępstwa miał spać w mieszkaniu znajomej po wypiciu alkoholu. Jak zaznaczył nadal był pod jego wpływem, kiedy zaczął kopać psa. Wyjaśniał, że był też pod wpływem znalezionego w mieszkaniu dopalacza, którego pomylił z papierosem.
Patryk M. dodał podczas procesu, że gdy nadepnął na ogon psa, ten ugryzł go trzy razy w nogę. Stwierdził, że dwa razy odtrącił zwierzę. - Potem kilka razy go kopnąłem, ale nie chciałem go zabić - mówił. Zapytany o to, jakie obrażenia widział u psa, odpowiedział, że zauważył "brak oka", a pozostałe "były pewnie obrażenia wewnętrzne". Po zabiciu zwierzęcia M. wyniósł jego ciało na śmietnik.
"Koty były stare"
Dziewiętnastolatek nie przyznał się do znęcania się nad kotami. Twierdził, że koty, które były w domu tymczasowym u matki jego dziewczyny, u której wówczas mieszkał "były stare".
Opiekunka kotów mówiła natomiast po rozprawie dziennikarzom, że zwierzęta były sprawne, a gdy zaczęły się niepokojące sygnały, były one pod opieką weterynarzy. Znęcanie się - według kobiety - potwierdza wykonana przez weterynarzy obdukcja.
- (Oczekujemy - red.) skazania i na pewno wyraźnego sygnału (…), że tego typu czyny spotykają się z bardzo surową reakcją wymiaru sprawiedliwości i myślę, że prewencja generalna w tym wypadku będzie najważniejsza - powiedział reprezentujący oskarżyciela posiłkowego, Fundację PsoTy i Koty, adwokat Michał Gajda.
Mężczyźnie za rozbój grozi do 12 lat więzienia, za znęcanie się nad zwierzętami ze szczególnym okrucieństwem - do 5 lat.
Czytaj więcej
Komentarze