"Udawał byka, gdy się nałykał". Strażnicy o "zaatakowaniu głową" auta
Pewien 58-latek, którego z rozbitą głową zauważyli warszawscy strażnicy miejscy na skrzyżowaniu ul. Popularnej i Krańcowej, "zaatakował głową" zaparkowany samochód. Strażnicy zajęli się zakrwawionym mężczyzną, przypominając na swojej stronie internetowej, że znana gonitwa byków ulicami miasta dobywa się jednak w hiszpańskiej Pampelunie, a nie w stolicy Polski.
"W niedzielę odbyła się w hiszpańskiej Pampelunie znana gonitwa byków ulicami miasta. Podczas fiesty w gonitwie biorą udział liczni turyści i mieszkańcy, którzy próbują złapać byka za rogi" – napisali miejscy strażnicy.
Tymczasem w poniedziałek ok. godz. 17 patrol zauważył mężczyznę leżącego z rozbitą głową przy nissanie zaparkowanym w pobliżu skrzyżowania ulic Popularnej i Krańcowej w Warszawie.
Spuchnięta twarz, rozcięty łuk brwiowy
Ranny miał spuchniętą część twarzy, rozcięty łuk brwiowy i czuć było od niego alkohol. Funkcjonariusze opatrzyli poszkodowanego i wezwali karetkę pogotowia.
Z relacji świadków wynikało, że idąc chodnikiem mężczyzna nagle jakby się potknął i pochylony do przodu z rozpędem uderzył głową w bok zaparkowanego auta.
Zapłacił za szkody zanim odjechał do szpitala
"Przeciwnik ani drgnął, ale pozostały na nim ślady ataku w postaci wgniecenia" - informują strażnicy, a swoją relację zatytułowali: "Udawał byka, gdy się nałykał".
Ponieważ właściciel pojazdu domagał się od mężczyzny odszkodowania, wezwano patrol policji. Zanim poszkodowany został zabrany do szpitala, zapłacił właścicielowi nissana.