"Widziałam ciała uderzające w sufit", "wszędzie była krew". Silne turbulencje podczas lotu do Sydney
Dziewięć osób odniosło poważne obrażenia w samolocie Air Canada, lecącym z Vancouver do Sydney, który w powodu silnych turbulencji musiał awaryjnie lądować na Hawajach - poinformowały służby medyczne w Honolulu. W sumie 37 osób zostało objętych opieką lekarską.
Na pokładzie Boeinga 777 było 269 pasażerów i 15 członków załogi. Po minięciu Wysp Hawajskich maszyna wpadła w silne turbulencje, po czym została przekierowana na lotnisko w Honolulu, gdzie bezpiecznie wylądowała.
Początkowo rzeczniczka Air Canada Angela Mah informowała, że 35 osób doznało lekkich obrażeń. Później okazało się jednak, że dziewięć osób zostało hospitalizowanych z powodu poważnych uszkodzeń ciała. Po kilku godzinach w szpitalu pozostała tylko jedna osoba.
Wypadły maski tlenowe, bagaże wylatywały ze schowków
Z relacji pasażerów wynika, że samolot nagle znalazł się w strefie bardzo gwałtownych turbulencji. W pewnym momencie prawdopodobnie spadł pionowo ok. 30 metrów, a wstrząs był na tyle silny, że osoby nieprzypięte pasami do foteli zostały wyrzucone w górę i uderzały głowami w sufit.
Dodatkowo różne przedmioty wylatywały ze schowków na bagaż podręczny, wypadały maski tlenowe. Wszystko to działo się na wysokości prawie 11 tys. metrów.
"Samolot leciał w dół"
- Spałam i nagle obudziłam się, samolot leciał w dół. Najpierw upewniłam się, czy moje dzieci są zapięte pasami. Potem dosłownie widziałam ciała uderzające w sufit - mówiła prasie jedna z pasażerek.
- To było straszne, wszędzie była krew, dzieci płakały. Nie da się wymyślić gorszego miejsca, gdzie można utknąć bez możliwości ratunku - opowiadał inny pasażer.
Rzeczniczka Air Canada wyjaśniła, że linie lotnicze zapewniły pasażerom w Honolulu zakwaterowanie w hotelach i wyżywienie oraz starają się zorganizować kontynuowanie podróży do Australii.
Czytaj więcej
Komentarze