Polska nie wyda Szwecji Lisowa, który uciekł z córkami zabranymi z muzułmańskiej rodziny zastępczej
Ścigany przez szwedzkie władze Europejskim Nakazem Aresztowania (ENA) Denis Lisow nie zostanie wydany Szwecji - orzekł w środę Sąd Okręgowy w Warszawie. Sędzia podkreślił, że wydanie w tym przypadku ENA "narusza wolności i prawa człowieka i obywatela". Szwecja ściga Lisowa, bo zabrał córki z muzułmańskiej rodziny zastępczej. Próbował dostać się z nimi do Moskwy, ale zatrzymano go w Polsce.
Sędzia Dariusz Łubowski argumentując odmowę na wydanie Lisowa podkreślił w środę, że "nie zostały spełnione wszystkie wymogi formalne". Argumentował, że wydanie przez Królestwo Szwecji ENA narusza w tym przypadku "wolności i prawa człowieka i obywatela".
"Został postawiony przez władze szwedzkie w sytuacji bez wyjścia, w istnej matni"
Jak podkreślił sędzia Łubowski, władze szwedzkie odebrały Lisowowi trójkę małoletnich dzieci z powodu "li tylko choroby psychicznej ich matki, która została umieszczona w szpitalu psychiatrycznym". - Należy przy tym zauważyć, że stwierdzona choroba psychiczna matki uniemożliwiająca sprawowanie władzy rodzicielskiej wiązała się z ograniczaniem możliwości wyrażenia woli przez drugiego z rodziców - dodał.
- Denis Lisow został postawiony przez władze szwedzkie w sytuacji bez wyjścia, w istnej matni. Zostały mu odebrane dzieci, a jednocześnie postawiono mu warunki odzyskania dzieci niemożliwe do spełnienia, bowiem prawo stałego pobytu nie zostało mu przyznane - mówił sędzia Łubowski, uzasadniając wyrok. Jak podkreślił, władze Szwecji "nie zagwarantowały Denisowi Lisowowi należytego prawa do kontaktu z dziećmi", a rodzina zastępcza, do której trafiły dzieci, znajdowała się "w znacznej odległości od miejsca zamieszkania".
"Dzieci przy ojcu czują się kochane i bezpieczne"
Sędzia zauważył również, że dzieci przy ojcu "czują się kochane i bezpieczne". - Chcą przebywać i mieszkać z ojcem - podkreślał Łubowski.
- Dzieci zostały umieszczone w całkowicie obcej kulturowo, obyczajowo, religijnie, mentalnie rodzinie zastępczej, w której nie czuły się bezpiecznie. To niewątpliwie mogło u dzieci wywołać pogłębiający się stres, a w konsekwencji doprowadzić także do zaburzeń osobowościowych i psychicznych. Zdaniem sądu ojciec nie mógł patrzeć na to, jak dzieciom dzieje się krzywda - argumentował sędzia Łubowski.
- W tym miejscu należy stwierdzić, że takie działania władz szwedzkich bezpośrednio godziły w dobro dzieci, pozbawiały je nie tylko tożsamości etnicznych, kulturowej, religijnej, ale przede wszystkim ciepła i miłości rodzicielskiej - ocenił sędzia.
Prokurator również wnioskował, by Lisowa nie wydawać Szwecji
Przed wydaniem orzeczenia o odrzucenie wniosku Szwecji na wydanie Lisowa wnioskowali nie tylko obrońcy Rosjanina, ale również prokurator, który przypomniał o "podwójnej karalności" - oznacza to, że czyn za który jest ścigany Lisow nie jest w Polsce przestępstwem.
Przypomniano, że Rosjanin nie ma ograniczonych praw rodzicielskich, a ze Szwecji wyjechał za zgodą matki.
W kwietniu Lisow i jego trzy córki: 12-letnia Sofia, 6-letnia Serafina i 4-letnia Alisa przypłynęli promem ze Szwecji do Polski. Chcieli się dostać do Rosji, ale straż graniczna zatrzymała ich na lotnisku w Warszawie. Szwecja zarzuca Lisowowi uprowadzenie córek i narażenie ich na szkodę za co grozi do 4 lat więzienia.
Poniżej rozmowa z Denisem Lisowem i jego pełnomocnikiem mecenasem Babken Khanzadyanem, którą tuż po ogłoszeniu wyroku przeprowadziła dziennikarka Polsat News Agnieszka Kuzyk.
Lisow stara się w Polsce o azyl
Ojciec tłumaczył polskim służbom, że wywiózł córki ze Szwecji, bo tamtejsza opieka socjalna we wrześniu 2017 roku odebrała mu córki i umieściła je w muzułmańskiej, imigranckiej rodzinie zastępczej, po tym jak jego żona w 2014 roku zachorowała na schizofrenię. Denisowi Lisowowi, nie odebrano praw rodzicielskich, ale przyznano jedynie cotygodniowe 6-godzinne widzenia z dziećmi. Mężczyzna nie mógł się z tym pogodzić, więc zdecydował się porwać dzieci.
Rodzina od kwietnia przebywa w Polsce. Tu stara się o azyl. Strona szwedzka walczy o wydanie ojca i dzieci. Kilka dni temu wydała za nim Europejski Nakaz Aresztowania.
Dzieci bardzo przeżyły całą sprawę
Jeden z pełnomocników Rosjanina, mecenas Babken Khanzadyan, mówił przed dwoma tygodniami, że najstarsza z córek mocno przeżywa to, co się dzieje. - Stała się nadopiekuńcza wobec młodszego rodzeństwa, tak jakby przejęła rolę matki. Ona pisze i czyta, więc czerpie wiadomości z mediów. Była raz hospitalizowana w Warszawie ze względu na stres oraz na pobyt w domu u muzułmańskiej rodziny zastępczej. Mamy potwierdzone dokumentacją medyczną, że pobyt tam odbił się bardzo negatywnie na dziewczynkach. Młodszej zaczęły wypadać włosy - przekazał.
W kwietniu Sąd Rejonowy dla m.st. Warszawy orzekł, że trzy córki Rosjanina pozostaną pod jego opieką do czasu rozpatrzenia wniosku o przyznanie mu statusu uchodźcy. Strona szwedzka wydała za mężczyzną Europejski Nakaz Aresztowania.
Środowy wyrok Sądu Okręgowego nie jest prawomocny, strony mają trzy dni na wniesienie odwołania.
Czytaj więcej