"Mam dopiero pięć tygodni. Rosnę tak szybko, że nie mogę się ruszać". Apel Frankenkurczaka
93 proc. Polaków chce poprawy warunków życia kurczaków hodowanych na mięso. Tak wynika z badań na życzenie Eurogroup for Animals w 2019 roku. Stowarzyszenie Otwarte Klatki w kampanii Frankenkurczak sprzeciwiło się nienaturalnym warunkom bytowym brojlerów. W Warszawie zawisło blisko 80 bilboardów, które pokazują rzeczywistość ferm drobiu. Trwa zbieranie podpisów pod petycją w sprawie zmiany prawa.
- Prawie 50 tys. osób podpisało dedykowaną akcji petycję, a filmy związane z kampanią mają łącznie ponad 138 tys. wyświetleń. Pierwsze firmy postanowiły też podpisać porozumienie European Chicken Commitment, zgodnie z którym będą wymagać od swoich dostawców lepszych warunków dla kurczaków hodowanych na mięso - powiedziała w rozmowie z polsatnews.pl Anna Iżyńska ze stowarzyszenia Otwarte Klatki.
Kurczak wagi ciężkiej
Brojlery to kurczaki ras mięsnych, które nienaturalnie szybko przybierają na wadze. Aktywiści podają, że gdyby porównać ten proces do wzrostu człowieka, to pięciolatek musiałby ważyć 150 kilogramów.
Z racji swojej wagi ptaki cierpią na choroby serca i złamania kości, nie mogą utrzymać się na nogach. Są ciasno stłoczone w wielkich hangarach, bez dostępu do świeżego powietrza, za to w oparach amoniaku. Ich życie kończy się po 6 tygodniach.
Kurczaki wiesza się za nogi na taśmociągach, a ich gardła są podcinane. Po kilku minutach wykrwawiają się. Później mięso z nich trafia na sklepowe półki.
Bilboardy w obronie brojlerów
Petycje to nie wszystko. Aktywiści Otwartych Klatek podejmują również działania w przestrzeni miejskiej. Na ulicach Warszawy pojawiło się blisko 80 billboardów i tzw. citylightów przedstawiających zdjęcie brojlera z apelem o pomoc.
"Mam dopiero 5 tygodni. Rosnę tak szybko, że nie mogę się ruszać. Nie mogę sam wstać. To ja, Frankenkurczak" - głosi hasło kampanii. Genetycznie zmodyfikowany brojler spogląda na mieszkańców m.in. warszawskiego Śródmieścia, Urysnowa, Pragi, Gocławia, Białołęki czy Mokotowa. Akcja potrwa do 15 lipca.
Z kolei 29 czerwca na krakowskim rynku odbył się happening. Ponad 50 protestujących trzymało na poduszkach martwe pisklęta. W ten sposób chcieli oni otworzyć oczy na brutalne kulisy hodowli drobiu, gdzie często jeszcze żywe kurczaki przebywają obok zmarłych.
Polska może zmienić normy
- Polska jest największym producentem brojlerów w Europie. Dzięki swojej silnej pozycji na rynku międzynarodowym polscy producenci, jak i polski rząd są w szczególnej sytuacji, w której mają realny wpływ na to, co stanowi normę w hodowli zwierząt - stwierdziła Iżyńska.
- Jako obywatele chcemy, by polska produkcja stała się bardziej przyjazna zwierzętom, by polscy producenci mogli implementować rozwiązania pozwalające produkować zgodnie z założeniami European Chicken Commitment - powiedziała Iżyńska.
Każdy obywatel może podpisać w sieci petycję skierowaną do Ministra Rolnictwa, Krajowej Izby Producentów Drobiu i Pasz oraz Głównego Inspektoratu Weterynarii.
- Nie bez znaczenia jest tu wsparcie rządu i tego właśnie oczekujemy od polityków. Docelowo zależy nam także na implementacji prawnej rozwiązań, które przyczynią się do mniejszego cierpienia na fermach - dodała Iżyńska.
Walka o prawa zwierząt hodowlanych
Stowarzyszenie Otwarte Klatki należy do koalicji Open Wing Alliance globalnie walczącej z zaprzestaniem brutalnego chowu klatkowego. Organizacje w niej zrzeszone sformułowały tzw. European Chicken Commitment - porozumienie, w ramach którego firmy zobowiązują się m.in. do zmniejszenia dopuszczalnego zagęszczenia na fermach oraz rezygnacji z tzw. ras szybkorosnących.
- Do tej pory decyzję o poprawie dobrostanu brojlerów podjęło już blisko sto firm, w tym m.in. giganci branży spożywczej tacy jak Unilever, Danone, Nestlé czy międzynarodowe korporacje cateringowe jak Sodexo i Elior Group - powiedziała Iżyńska.
O prawa zwierząt, w tym również brojlerów, walczą aktywiści z innych europejskich krajów. Eurogroup for Animals to organizacja z siedzibą w Brukseli dbająca o poprawę traktowania żywych stworzeń na terenie Unii Europejskiej.
Przed wyborami do Parlamentu Europejskiego Eurogroup for Animals rozpoczęło akcję "Vote for Animals". W jej ramach kandydaci startujący w wyborach mogli składać deklaracje na rzecz dobrostanu zwierząt. W Polsce podpisali ją m.in. Leszek Miller (SLD), Robert Biedroń (Wiosna), Michał Boni (były europoseł PO), Andrzej Halicki (PO), Sylwia Spurek czy Adrian Zandberg (Razem).
Czytaj więcej
Komentarze