"Eskalowanie konfliktu z Polską nie prowadzi do niczego dobrego". Morawiecki o Timmermansie
- Cele, które sobie zakładaliśmy jadąc na ten szczyt do Rady Europejskiej zostały osiągnięte - powiedział we wtorek Mateusz Morawiecki. Polski premier podkreślił, że kandydatura Fransa Timmermansa na stanowisko szefa KE była kandydaturą "radykalną" i "ideologicznej lewicy". - Pokazaliśmy, że eskalowanie konfliktu z Polską nie prowadzi do niczego dobrego - dodał.
Szefowie państw i rządów krajów UE porozumieli się we wtorek co do obsady najważniejszych unijnych stanowisk. Zgodnie z nim Niemka Ursula von der Leyen została kandydatką na szefową Komisji Europejskiej, premier Belgii Charles Michel wybrany na przewodniczącego Rady Europejskiej - poinformował na Twitterze szef RE Donald Tusk.
— Donald Tusk (@eucopresident) 2 lipca 2019
— Donald Tusk (@eucopresident) 2 lipca 2019
Ponadto - jak poinformował Tusk - Rada Europejska nominuje Francuzkę Christine Lagarde na szefową Europejskiego Banku Centralnego, a Hiszpana Josepa Borrella na szefa dyplomacji UE.
— Donald Tusk (@eucopresident) 2 lipca 2019
— Donald Tusk (@eucopresident) 2 lipca 2019
Morawiecki na konferencji prasowej po zakończeniu szczytu powiedział, że cele, które zakładał polski rząd, zostały osiągnięte. Podkreślił przy tym, że decyzje, które zapadły na szczycie, będą rzutować na całą przyszłość UE nie tylko na najbliższe pięć lat, ale na wiele lat do przodu.
- Pokazaliśmy, że potrzebujemy kandydatów, którzy mają w sobie potencjał łączenia Europy, że potrzebujemy kandydatów, którzy nie antagonizują Europy, którzy nie obrażają państw członkowskich UE, którzy rozumieją różnice pomiędzy państwami europejskimi, bo to jedynie może doprowadzić do wypracowania wspólnych polityk w ramach UE, i dlatego właśnie sprzeciwialiśmy się kandydaturze, która była dla nas nieakceptowalna, kandydaturze Fransa Timmermansa, który nie był kandydatem łączącym Europę - mówił.
"Byliśmy o włos od wyboru kandydata radykalnego"
Podkreślił, że wybór nowych szefów instytucji unijnych to nowe otwarcie dla Europy. - To nowe otwarcie wymaga jednocześnie nowych osób i doprowadziliśmy do tego, że przyjęte zostały propozycje z zupełnie nowymi kandydatami - dodał.
- Jednocześnie byliśmy o włos od wyboru kandydata radykalnego, kandydata ideologicznej lewicy i nie chcieliśmy takiego kandydata - zaznaczył.
Morawiecki ocenił, że proces wyboru kandydata okazał się niezbyt transparentny, a traktaty pokazują jednoznacznie rolę RE w procesie wyboru szefa KE. - Podkreślałem to bardzo mocno podczas moich licznych wypowiedzi i wystąpień na RE, że musi być poszanowanie dla traktatu i dla całego procesu wyboru przewodniczącego KE zgodnie z trybem, w którym powinien być powoływany - mówił.
- Pozatraktatowe uzgodnienia, o których niektórzy wspominali, że zapadały np. w Osace - one na pewno nie powinny mieć miejsca i w bardzo jednoznaczny sposób wskazaliśmy, że proces musi być transparentny - stwierdził.
"Duże szanse na zbudowanie wspólnego mianownika"
Morawiecki ocenił, że Grupa Wyszehradzka bardzo mocno zaznaczyła swoją pozycję. - Grupa Wyszehradzka (...) niezależnie od tego, że czterej premierzy pochodzą z czterech różnych grup parlamentarnych, mówiła tym samym głosem, czego potrzebuje Europa Środkowa, czego potrzebuje UE - wspólnej polityki przeciwko protekcjonizmowi, wspólnej polityki przemysłowej, polityki w zakresie funduszy strukturalnych, wspólnej polityki rolnej, i to podkreślaliśmy - mówił.
Premier powiedział, że propozycja kandydatury Timmermansa została zgłoszona przez kraje partnerskie dla Polski, ale była to - jak mówił - kandydatura "radykalnej lewicy w zakresie braku zrozumienia przemian po transformacji gospodarczej".
- Pokazaliśmy też, że eskalowanie konfliktu z Polską, atakowanie Polski nie prowadzi do niczego dobrego, że po prostu jest drogą donikąd, i wskazywaliśmy na rozwiązania pozytywne, a nie na rozwiązania, które są ślepą uliczką - dodał.
Szef rządu podkreślał też, że rozmawiał z Ursulą von der Leyen przed rozpoczęciem ostatniej fazy procesu negocjacji.
- Widzę dużą szansę na zbudowanie wspólnego mianownika i na spójność naszej polityki razem z nową potencjalnie przewodnicząca KE - powiedział Morawiecki.
"Już wczoraj zaczęliśmy rozmawiać o tej kandydaturze"
Wśród wspólnych elementów z von der Leyen wymienił politykę przemysłową, konkurencyjności, innowacyjności, podejście do NATO oraz Rosji.
- Teraz mamy kandydata środka i te decyzje zostały podjęte z dużym rozmysłem i postrzegamy je jako konstruktywne - dodał szef polskiego rządu.
Pytany o to, kto zgłosił kandydaturę von der Leyen, odpowiedział, że "pewne kandydatury padają" i pojawiają się wcześniej, przed posiedzeniem RE. - Już wczoraj zaczęliśmy rozmawiać o tej kandydaturze, widząc, że jest to kandydatura środka - relacjonował szef polskiego rządu.
Morawiecki pytany o swoją rozmowę z von der Leyen odpowiedział, że była to "konstruktywna, pozytywna" rozmowa, na której padło zapewnienie o jej kontynuacji.
Premier pytany o kandydaturę Lagarde na stanowisko szefowej EBC odpowiedział, że jest to bardzo dobra kandydatura. - Jest to kandydatura, która będzie w stanie łączyć różnego rodzaju optykę patrzenia i percepcję problemów południa, północy, zachodu i wschodnich państw w UE w obliczu spowolnienia gospodarczego, z którym mamy do czynienia już od 12 miesięcy. Jestem przekonany, że odpowie dobrze na to spowolnienie - powiedział szef polskiego rządu.
"Polska nie daje się szantażować"
Morawiecki ocenił, że nie tylko Grupa Wyszehradzka, ale wiele innych państw pokazało zdolność do porozumienia. - Przekonaliśmy naszych przyjaciół z Włoch, że utrzymanie spójności UE musi polegać na wyborze kandydata, który jest kandydatem kompromisu - dodał.
Krytykował przy tym procedurę wyboru szefa KE spośród kandydatów wiodących, gdyż - jak mówił - jest to niezgodne z traktatami.
Premier zaznaczył, że PiS jako partia centroprawicowa chce budować przyszłość Europy w oparciu o wartości istotne dla innych grup centroprawicowych. Relacjonował, że rozmawiał i prowadził dyskusje z wieloma unijnymi liderami i ocenił, że drogą do wypracowania kompromisu nie jest "nacisk na Polskę".
- Polska nie jest państwem, które daje się szantażować, postawić w kącie, Polska jest bardzo poważnym państwem - mówił.
Pytany o to, dlaczego kandydatura Timmermansa ostatecznie upadła, stwierdził, że to "główni gracze" w UE próbowali narzucić swoje ustalenia ze szczytu G20 w Japonii, ale rozmowy i opór państw Europy Środkowo-Wschodniej doprowadziły do tego upadku. Akcentował przy tym, że to zwycięska partia (EPL) miała prawo do wysunięcia swojego przedstawiciela na najważniejszą funkcję - szefa KE. Samego Timmermansa ocenił jako polityka, który "nie dotrzymuje słowa".
"Jestem szczęśliwy, że zbudowaliśmy bardzo skuteczną koalicję"
Dopytywany, czy KE za przewodnictwa von der Leyen będzie "mniej polityczna", odpowiedział, że tego życzyłaby sobie Polska.
Morawiecki pytany o fakt, że wśród kandydatów na cztery najważniejsze stanowiska w UE nie ma przedstawiciela Europy Środkowo-Wschodniej, odpowiedział, że to "początek budowania architektury europejskiej". - Odezwałem się podczas ostatniej sesji, że wśród wiceprzewodniczących KE musi być też reprezentant Europy Środkowej (...), a z jakim zakresem kompetencji, to miejmy szacunek dla traktatów, dla zapisów regulaminowych - podkreślał.
Pytany o to, jak od strony organizacji wyglądał przebieg szczytu, odpowiedział, że był "pełen determinacji" co do realizacji polskich priorytetów.
- Miałem też świadomość, że Polska musi budować koalicje, i jestem szczęśliwy, że zbudowaliśmy bardzo skuteczną koalicję, która obejmowała również Chorwację, Łotwę, wiele dyskusji było z Irlandią i zaczęliśmy przekonywać głównych naszych partnerów, jak Francję i Niemcy - relacjonował Morawiecki.
Do porozumienia w sprawie obsady stanowisk doszło ostatecznie we wtorek. Sam szczyt natomiast rozpoczął się w niedzielę i został przedłużony do poniedziałku, a następnie zawieszony do wtorku przez Tuska. W pierwotnej propozycji szefem KE miał zostać obecny wiceszef tej instytucji Frans Timmermans, jednak jego kandydatura budziła sprzeciw zarówno wszystkich przedstawicieli chadeków, z wyjątkiem Angeli Merkel, jak i państw Grupy Wyszehradzkiej i m.in. Włoch.
Zgodnie z unijnym traktatem kandydata na szefa Komisji Europejskiej proponuje Rada Europejska, ale musi on zostać przegłosowany przez eurodeputowanych.