Ponad 175 tys. złotych dla rodziny zmarłego Wasyla. "Społeczna renta to najlepsze, co można zrobić"
"Przekroczyliśmy kwotę 175 tysięcy złotych. Oznacza to, że mamy kwotę zapewniającą ponad 7 lat wsparcia, pozwalającego na spokojne, skromne życie" - napisał na Facebooku Witold Horowski, Konsul Honorowy Ukrainy w Wielkopolsce, który zainicjował zbiórkę pieniądze dla rodziny zmarłego Wasyla. Po tym, jak mężczyzna zasłabł w pracy, jego szefowa zamiast do szpitala, wywiozła go do lasu.
Zbiórkę pieniędzy dla rodziny zmarłego Ukraińca, z inicjatywy konsula prowadzi Stowarzyszenie Społeczno-Kulturalne Polska Ukraina.
"Przekroczyliśmy kwotę 175 tysięcy (przy ponad 1900 wpłatach). Oznacza to, że mamy kwotę zapewniającą ponad 7 lat wsparcia pozwalającego na spokojne, skromne życie. Po kilku rozmowach z osobami, które mają dobre rozeznanie w Ukrainie jestem przekonany, że taka społeczna renta dla rodziny Pana Wasyla to najlepsze co można zrobić (m.in. będzie to korzystniejsze podatkowo i można też liczyć na odsetki z lokaty)" - napisał Witold Horowski w czwartek na Facebooku.
Do osiągnięcia kwoty 2 tys. złotych miesięcznie dla rodziny, "do czasu, kiedy najmłodsze z dzieci osiągnie pełnoletność" brakuje 70 tys. złotych.
"Nie prosili o zbiórkę"
Konsul poinformował, że kontaktował się z Komendantem Wojewódzkim Policji, który chce, by prowadząca sprawę Prokuratura Rejonowa z Wągrowca przekazała rodzinie zmarłego "pewne szczegóły śledztwa".
"Uzgodniliśmy też z prawnikami założenia do strategii ochrony prawnej interesów rodziny Pana Wasyla. Bardzo dziękuję też Panu Konsulowi Generalnemu RP Rafałowi Wolskiemu ze Lwowa, z którym uzgodniliśmy dalsze kroki związane z uruchomieniem podróżnej polisy ubezpieczeniowej Pana Wasyla na jakiej wjechał do Polski" - dodał Horowski.
W poprzednim wpisie, konsul zapewniał, że bezpośrednio po tragedii rodzina nie prosiła o jakąkolwiek zbiórkę na ich rzecz. "Wiemy jednak, że to ubodzy ludzie, dla których śmierć bliskiego wkrótce będzie miało też wymiar materialnej katastrofy" - tłumaczył.
Wywiozła go 120 km od zakładu
Okoliczności śmierci mężczyzny opisała w poniedziałek "Gazeta Wyborcza".
36-letni Ukrainiec Wasyl pracował "na czarno" w zakładzie produkcji trumien koło Nowego Tomyśla w Wielkopolsce. Zarabiał na troje dzieci, żonę i rodziców żyjących na Ukrainie. Mężczyzna w upalny dzień zasłabł w pracy i stracił przytomność.
- Gdy inni pracownicy zawiadomili właścicielkę, ta zabroniła wzywać karetkę pogotowia i nakazała wszystkim iść do domu. Potem okazało się, że nieprzytomny mężczyzna zniknął z terenu zakładu - relacjonował w poniedziałek rzecznik wielkopolskiej policji mł. insp. Andrzej Borowiak.
Kobieta wywiozła nieprzytomnego Ukraińca do lasu niedaleko Skoków (powiat Wągrowiecki), ok. 120 km od zakładu. Zwłoki mężczyzny odnalazł leśniczy.
Borowiak wskazał, że dowody i inne materiały informacyjne, które trafiły w ręce prokuratorów, dały podstawę do przedstawienia właścicielce zakładu Grażynie F. zarzuty nieudzielenia pomocy i nieumyślnego spowodowania śmierci. Grozi jej do 5 lat więzienia. Podobna kara może grozić obywatelowi Ukrainy, który mieszkał i pracował z Wasylem. - Znając okoliczności zdarzenia, ukrywał się i zatajał informacje, utrudniając w ten sposób śledztwo - dodał rzecznik.
Czytaj więcej
Komentarze