"Mówiła, że nie chce żyć, nie chce Blanki". Krewna o matce 9-miesięcznej dziewczynki z Olecka
- Matka Blanki bywała w takim stanie, że nie mogliśmy nad nią zapanować. Biegała po osiedlu, chciała wbiec pod samochód - powiedziała reporterowi Polsat News Andrzejowi Wyrwińskiemu krewna zamordowanej 9-miesięcznej dziewczynki. Dodała, że służby dobrze wiedziały o problemach kobiety i nie rozumie, dlaczego Blanka wróciła do rodziców z rodziny zastępczej.
Do wstrząsającego zabójstwa doszło w piątek. Przyczyną zgonu dziewczynki był krwotok wewnętrzny i uszkodzenie mózgu. Sekcja zwłok wykazała, że niemowlę miało również serce przebite złamanym żebrem.
Prokuratura nie precyzuje, czym uderzano dziecko. Jak powiedział prokurator, mógł to być młotek lub wałek. Niemowlę mogło być także uderzone o rant biurka albo stołu. Zostało wykorzystane seksualnie.
Dramat trwał od kwietnia
W sprawie aresztowano rodziców dziewczynki. 35-letnia Anna W. i 45-letni Grzegorz W. usłyszeli zarzuty zabójstwa oraz znęcania się nad dzieckiem. Według śledczych dramat dziecka trwał od kwietnia. Wcześniej Blanka była w rodzinie zastępczej, jednak decyzją sądu wróciła do rodzinnego domu. Sąd Okręgowy w Suwałkach sprawdza teraz, czy decyzja sądu w Olecku o powrocie była słuszna.
Wiadomo, że dziecko zostało odebrane z powodu nadużywania przez matkę narkotyków.
Krewna Anny W. powiedziała w rozmowie z Andrzejem Wyrwińskim, że rodzina "zrobiła wszystko", aby uchronić dziewczynkę przed biologicznymi rodzicami. - Dzwoniliśmy po PCPR-ach, MOPS-ach, po policji - dodała.
Jak podkreśliła, bliscy i sąsiedzi cieszyli się, kiedy niemowlę trafiło do rodziny zastępczej. - Cieszyliśmy się, że Blanka jest bezpieczna. Odwiedzaliśmy ją później w Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie - powiedziała.
Narkotyki i alkohol
35-letnia matka zamordowanej dziewczynki nadużywała narkotyków. W domu obecny był także alkohol. Rozmówczyni Andrzeja Wyrwińskiego podkreśliła, że dziecko nie miało prawa czuć się tam bezpiecznie. Matka miała bowiem mówić, że "nie chce żyć, nie chce Blanki".
- Były sytuacje, że jak podjechaliśmy, powiedziała, że chce iść na leczenie, żebym zawiozła ją do Suwałk. Była w takim stanie, że nie mogliśmy nad nią zapanować. Biegała po osiedlu, chciała wbiec pod samochód - wyjaśniła.
Jak dodała, w takich sytuacjach Blanka przekazywana była pod opiekę babci.
"Dzielnicowy nie wysiadał z samochodu"
Kobieta podkreśliła, że problemy z 35-latką zaczęły się jeszcze przed przyjściem na świat Blanki. - Mieszkała w innym miejscu. Też była zabierana przez policję, bo była pod wpływem środków odurzających takich jak amfetamina. Trafiała do szpitala na SOR w takim stanie, że sami byliśmy w szoku - opisywała.
W jej ocenie policjanci i urzędnicy powinni częściej kontrolować dom rodziców Blanki. - Sąsiedzi też to zgłaszali. A według kuratora i urzędników pomocy społecznej wszystko było ok - dodała.
Jak podkreśliła, były takie sytuacje, gdy w trakcie interwencji "dzielnicowy nie wysiadał nawet z samochodu".
"W ostatnim czasie nie było zgłoszeń ws. tej rodziny"
Rzecznik komendanta Wojewódzkiego Policji w Olsztynie w oświadczeniu poinformował natomiast, że policja nie wiedziała o tym, że decyzją sądu dziecko w połowie marca wróciło do rodziców. Podkreślił także, że "w ostatnim czasie nie było zgłaszanych interwencji policyjnych w stosunku do tej rodziny".
Zwrócili uwagę na fakt, że to z ich inicjatywy Blanka została w listopadzie ubiegłego roku odebrana rodzicom. "Związane było to w podejmowanymi interwencjami w stosunku do rodziców dziewczynki oraz okolicznościami w jakich do nich dochodziło. O sytuacji informowaliśmy zarówno sąd, jak i inne instytucje" - brzmi komunikat rzecznika KWP Olsztyn.
Kurator odwiedził rodzinę dwa tygodnie przed śmiercią dziecka
Od czasu powrotu dziecka do rodziny, ta była pod opieką kuratora. Ostatni raz urzędnik skontrolował dom Blanki 7 czerwca.
- Nie było żadnych sygnałów ze strony nadzoru kuratorskiego, by w tej rodzinie była stosowana przemoc wobec tego dziecka, by w tej rodzinie działo się źle. Kurator miał obowiązek składania comiesięcznych sprawozdań sądowi - powiedział rzecznik suwalskiego sądu.
Jak poinformował we wtorek rzecznik Sądu Okręgowego w Suwałkach, sprawdzane są teraz akta tej sprawy.
- Biorąc pod uwagę okoliczności tej sprawy, pan prezes Sądu Okręgowego w Suwałkach zarządził lustrację tego postępowania ws. rodzinnej. Zażądał akt sprawy i w chwili obecnej są one badane przez wizytatora - powiedział Marian Walczuk.
Kobieta i mężczyzna nie byli wcześniej karani. 35-latka miała jeszcze troje dzieci, każde z innego związku. Dzieci mieszkają u swych ojców. 45-latek miał z kolei troje dzieci z pierwszego małżeństwa.
Kontrola w MOPS-ie
Również burmistrz Olecka Karol Sobczak zapowiada kontrolę. Ma ona dotyczyć działań oleckiego MOPS-u. Włodarz w rozmowie z Andrzejem Wyrwińskim przyznał, że widział notatki pracownicy socjalnej, która miała bezpośredni kontakt z rodziną Blanki. Z notatek miało - jego zdaniem - nie wynikać, że może dojść do tragedii.
Czytaj więcej