Nie pomaga chemia ani nowoczesna technologia. Komary coraz bardziej uciążliwe

Doskwier pastwiskowy - tak nazywa się - zresztą adekwatnie do tego, co ostatnio wyprawia - najpopularniejszy w Polsce komar. Stał się zmorą niemal całego kraju. Nie pomagają ani chemia, ani nowoczesna technologia. A może być gorzej, bo do Europy dotarł już groźny komar tygrysi. Ostatnia nadzieja w naturze, a przede wszystkim w nietoperzach i jerzykach.
- Na podwórku, w ogródku, po prostu plaga komarów. Wieczorem nie da się wysiedzieć nad Wisłą - mówią rozmówcy "Wydarzeń".
Nie pomagają ani tradycyjne, ani bardziej alternatywne metody walki z tymi uciążliwymi owadami.
Przetrwały w zawilgoconych oponach
Tego lata pojawił się także strach przed komarem tygrysim. Do Europy dotarł z Azji prawdopodobnie w zawilgoconych tanich oponach, w których zostały jaja owada.
Ukąszenie takiego komara może skończyć się zapaleniem opon mózgowych i śmiercią. Taki przypadek zdarzył się w Czechach. Entomolodzy uspokajają, że w Polsce komarów tygrysich nie ma i nie będzie jeszcze przez kilkanaście lat. Te, które są za naszą południową granicą, prawdopodobnie nie przetrwają zimy.
Na razie Polakom doskwierają rodzime gatunki, których jest ok. 40. W tym - doskwier pastwiskowy, któremu sprzyjały ostatnie deszcze i podtopienia.
Chemicznymi opryskami ratują się niektóre miasta, m.in. Tychy, Dąbrowa Górnicza i Lublin. Ale wiele miejscowości, np. Łódź, Warszawa i Kraków rezygnuje z chemii, by nie truć innych owadów.
Ptaki na ratunek
Alternatywą jest natura. - Nie zdajemy sobie sprawy, ile gatunków żywi się komarami - mówi Agnieszka Czujkowska z Ptasiego Azylu w warszawskim zoo. Wśród nich nietoperze, jaskółki i jerzyki.
- Taki jeden jerzyk dziennie w powietrzu złapie ok.20 tys. owadów - podkreśla Dorota Zielińska ze Stołecznego Towarzystwa Ochrony Ptaków.