Darłowo: matka i ojciec ciężko rannej dwumiesięcznej dziewczynki z zarzutami

23-letnia mieszkanka Darłowa, matka dwumiesięcznej dziewczynki, która w stanie bardzo ciężkim przebywa w koszalińskim szpitalu, usłyszała zarzut narażenia dziecka pozostającego pod jej opieką na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. 39-letni usłyszał zarzut spowodowania bardzo ciężkich i zagrażających życiu dziecka obrażeń ciała. Został aresztowany.
Konkubent matki dwumiesięcznej dziewczynki i ojciec tego dziecka w Prokuraturze Rejonowej w Koszalinie usłyszał zarzut spowodowania bardzo ciężkich i zagrażających życiu dziecka obrażeń ciała w postaci krwiaków, jakie w toku badań ujawnili lekarze.
- Za to przestępstwo grozi kara do 15 lat pozbawienia wolności. Przesłuchiwany w charakterze podejrzanego Adam K. nie przyznał się do popełnienia tak zarzuconego mu czynu - powiedział rzecznik Prokuratury Okręgowej w Koszalinie Ryszard Gąsiorowski.
Sąd rejonowy przychylił się do wniosku prokuratury i zastosował wobec 39-letniego Adama K. tymczasowy areszt na trzy miesiące.
- Podejrzana usłyszała zarzut z art. 160 par. 2, czyli narażenia osoby pozostającej pod jej opieką na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Za taki czyn jest odpowiedzialność karna od 3 do 5 lat pozbawienia wolności - poinformował Gąsiorowski.
Zaznaczył, że "matka jest szczególnym gwarantem zdrowia i życia dziecka", stąd taki zarzut. Dodał, że podstawą jego przedstawienia jest takie ustalenie, że gdy 23-letnia kobieta postanowiła wyjść z mieszkania ze starszą 5-letnia córką, był w nim już przyjaciel jej konkubenta, który miał ze sobą wysokoprocentowy alkohol i zaczął go spożywać. - Ona widząc, że ta wódka się pojawia i tak wyszła, pozostawiając dwumiesięczne dziecko - powiedział Gąsiorowski.
Z ustaleń prokuratury wynik, że to z numeru telefonu 23-letniej podejrzanej wezwane zostało pogotowie, że stało się to dopiero, gdy ta wróciła do mieszkania, a nie było jej przez kilkadziesiąt minut.
Dodał, że pozostałe dwie osoby, które były w tej sprawie zatrzymane do wyjaśnienia, okazały się być świadkami i zostały zwolnione.
Gąsiorowski poinformował, że w czwartek Prokuratura Rejonowa w Koszalinie, która prowadzi postępowanie, powołała biegłego z zakresu medycyny sądowej.
"Wykluczono, by do obrażeń mogło dojść w sposób przypadkowy"
- Biegły w szpitalu osobiście zbadał dziecko, zlecił dodatkowe badania i wydał opinię, która wskazuje, że dziecko ma obrażenia ciała realnie, bardzo poważnie zagrażające jego życiu. Jednocześnie w toku tych badań wykluczono, by do tych obrażeń mogło dojść w sposób przypadkowy. Dwumiesięczne dziecko nie mogło po prostu upaść i spowodować tych obrażeń samo - powiedział Gąsiorowski.
Jak wynika z dotychczasowych ustaleń w śledztwie, 18 czerwca w godzinach wieczornych w Darłowie zawiadomione zostało pogotowie ratunkowe, że jest niezbędna potrzeba udzielenia pomocy dziecku, które nie oddycha. Na miejscu ratownicy podjęli czynności reanimacyjne i wezwali helikopter LPR. Dziecko zostało zabrane do szpitala w Koszalinie.
W szpitalu dziecko było poddawane kolejnym badaniom lekarskim. W międzyczasie w placówce pojawiła się matka dziecka. Jak powiedział Gąsiorowski, "na pytanie lekarza, jak mogło dojść do tego, że dziecko znajduje się w takim stanie zdrowia, udzielała dość wykrętnych odpowiedzi". Badania kontynuowano. Stwierdzono, że na głowie dziecka są bardzo poważne obrażenia.
Konkubent matki był poszukiwany listem gończym za przestępstwa związane z kradzieżami mienia. To, jak ustalił PAP ze źródeł zbliżonych do śledztwa, ojciec dwumiesięcznej dziewczynki.
Czytaj więcej