Planeta w kształcie bomby na budynku Komisji Europejskiej. Nielegalna akcja Greenpeace
Aktywiści Greenpeace wyświetlili na siedzibie Komisji Europejskiej obraz planety w formie bomby, która "zaraz może wybuchnąć". Nielegalną akcję przeprowadzono w przeddzień szczytu unijnych przywódców w Brukseli. - Jeżeli Unia jak najszybciej nie osiągnie neutralności klimatycznej, to może dojść do katastrofy - ostrzega w rozmowie z Polsat News Anna Ogniewska, doradca europejskiego Greenpeace.
Sytuacja miała miejsce w środę w nocy. Pod obrazem tykającej bomby wyświetlono napisy "Kryzys klimatyczny", "Unio działaj!, "Czas Ucieka!". Apel przetłumaczono na cztery języki - polski, francuski, angielski i niemiecki.
- Stoimy w obliczu kryzysu klimatycznego. Jeżeli UE jak najszybciej nie osiągnie neutralności klimatycznej, to może dojść do katastrofy - powiedziała Ogniewska.
Według aktywistki wszystkie kraje, w tym Polska, powinny się zgodzić, by Unia osiągnęła neutralność klimatyczną. - Jeżeli dalej będziemy kontynuować strategię dotychczasowych rządów, które blokowały bardziej progresywną politykę w zakresie klimatu, to może dojść do sytuacji, że idące za tą strategią pieniądze, całkiem pokaźne pieniądze, mogą Polskę ominąć - dodała ekspertka Greenpeace.
Polska nie zgadza się na ograniczenia emisji CO2
W maju liderzy ośmiu krajów - Belgii, Danii, Hiszpanii, Francji, Luksemburga, Holandii, Portugalii i Szwecji - wystosowali wspólny apel ws. zobowiązania się do neutralności klimatycznej UE do 2050 r.
W deklaracji podkreślono, że ze względu na swoje fundamentalne znaczenie walka ze zmianami klimatycznymi musi być podstawą agendy strategicznej dla UE na lata 2019-2024. Liderzy ósemki wezwali też pozostałe państwa Wspólnoty, by zobowiązały się do osiągnięcia celu zerowych emisji gazów cieplarnianych netto najpóźniej do 2050 roku.
- Na rygorystyczne ograniczenie emisji CO2 o 40 proc. do 2030 r., a nie jak pierwotnie zakładano o 30 proc., zgadza się 22 z 28 państw. Przeciwko są Polska, Czechy, Estonia, Łotwa, Węgry i Rumunia - informuje korespondentka Polsat News Dorota Bawołek.
Australijscy naukowcy szacują, że koniec świata wywołany zmianami klimatycznymi nastąpi w 2050 r. - Takie raporty każą nam sobie zadać pytanie, czy jako społeczeństwo nie za bardzo liczymy na szczęście - mówił na antenie Polsat News profesor Paweł Łuków. Filozof i bioetyk, był gościem programu "Dzień na Świecie". Zobacz całą rozmowę:
Czytaj więcej