Wstrząsająca relacja małżeństwa, które znalazło ciało Kristiny. "Myślałam, że to manekin"
- To jest coś niesamowitego. Przez przypadek pojechaliśmy tam z psem. Myślałam, że to manekin – powiedziała Bogumiła Pabian, mieszkanka Świdnicy, która razem z mężem znalazła ciało 10-letniej Kristiny.
Małżeństwo znalazło ciało dziewczynki w czwartek około godz. 17 w lesie sześć kilometrów od wsi Mrowiny, gdzie mieszkała 10-latka.
Dziewczynka w czwartek około godz. 13 wyszła ze szkoły położonej w centrum Mrowin; od domu dzielił ją kilometr. Ostatni raz była widziana 200 metrów od miejsca, w którym mieszkała.
Prokuratura w Świdnicy poinformowała, że przyczyną śmierci 10-letniej dziewczynki były rany kłute klatki piersiowej i szyi.
"Przez myśl mi nawet nie przeszło, że to mogły być zwłoki"
Bogumiła Pabian powiedziała reporterowi Polsat News, że pojechała razem z mężem do lasu, aby ich pies mógł w spokoju pobiegać. - Podjechaliśmy samochodem i w pierwszej chwili to była taka sytuacja, że zaparkowałam samochód, mąż wyszedł z samochodu, odpiął psa i go puścił. Dziwne, bo do tej pory nie rozumiem, dlaczego pies wyszedł z samochodu i w sekundę wrócił do auta i nie chciał wyjść – relacjonowała kobieta.
Dodała, że w tym momencie mąż poprosił ją, by wysiadła i spróbowała sama przejść się z psem. - Wyszłam z samochodu, przeszłam kawałek i patrzę, że z boku coś leży - mówiła pani Bogumiła. - Przez myśl mi nawet nie przeszło, że to mogły być zwłoki - dodała.
Kobieta zauważyła, że "teraz po lasach ludzie wywożą różne śmieci, wyrzucają". - To nie było tak od razu widoczne, że to jest człowiek. Nie podchodziłam za blisko, popatrzyłam i wyglądało to, że to albo manekin albo jakaś lalka - powiedziała Bogumiła Pabian.
Zakrwawiona bluzka, mokre włosy
- Jeszcze raz tam podeszłam i zobaczyłam, że nogi rozłożone w taki sposób nienormalny, bluzka zakrwawiona, były muchy. Twarzy nie widziałam, tylko włosy takie jak spocone, jak brudne, jak mokre, takie jasne włosy - dodała kobieta.
Według relacji pani Bogumiły, na miejsce przyjechało dwóch policjantów z Kątów Wrocławskich. - Policjant podszedł i od razu powiedział, że to jest zamordowane dziecko - powiedziała kobieta. Później na miejscu zjawiło się więcej służb.
Bogumiła Pawian podkreśliła, że "jest pod ogromnym wrażeniem, jak policjanci pracowali". - Wiedzieli co trzeba robić, coś niesamowitego. Zaangażowanie ogromne - mówiła.
Dodała, że przed znalezieniem zwłok 10-latki "nie słyszała, że dziecko z Mrowin zaginęło".
Czytaj więcej
Komentarze