"Być może pilot był na granicy świadomości". Materiał "Wydarzeń"
Po tragedii na pikniku lotniczym w Płocku mnożą się pytania o przyczyny wypadku, w którym zginął niemiecki pilot. Prowadzono przez niego maszyna wpadła do Wisły i poszła na dno. Udało się ją wydobyć dopiero po trzech godzinach.
Mężczyzna był bardzo doświadczonym pilotem, który w przeszłości pracował m.in. dla Lufthansy. Latał na Jaku-52, radzieckiej szkolnej maszynie znanej na świecie z możliwości akrobatycznych, ale już nieco wiekowej.
- Znam ten samolot sam na nim latałem i kręciłem korkociągi. Instruktorzy zawsze mi mówili: uważaj, (jedynie - red.) 5-6 zwitek. Trzeba bardzo uważać, bo ten samolot ma tendencje do dokręcania dodatkowych zwitek - powiedział Wojciech Bógdał, członek zarządu Aeroklubu Ziemi Mazowieckiej.
Tym razem zwitek było aż 9.
- Może pilot przez chwilę był na pograniczu utraty świadomości, a gdy ją odzyskał, co widać wyraźnie, nastąpiła próba wyprowadzenia samolotu, odgięcia go od kierunku na ląd - dodał Grzegorz Brychczyński, ekspert lotniczy.
Ten manewr mógł uratować ludzi, którzy pokazy oglądali z drugiej strony rzeki, na skarpie, która nie była formalną częścią strefy pokazów.
Czytaj więcej