Awaria i śmierć w pociągu. Skład ma już 7,5 godziny opóźnienia. "Ludzie mdleją"
Około 7,5 godziny spóźniony jest pociąg TLK Gwarek jadący z Katowic do Słupska. Rano w Pleszewie skład miał postój wskutek śmierci pasażera, potem ponad 5 godzin stał w Rogoźnie Wielkopolskim z powodu uszkodzenia trakcji.
Pociągiem podróżuje około 400 pasażerów. Przewoźnik zapewnia, że kilkakrotnie dostarczał pasażerom wodę do picia, nie miał możliwości uruchomienia zastępczej komunikacji. Pasażerowie informowali lokalne media, że w pociągu jest duszno, gorąco, nie ma wody w toaletach, kilkakrotnie interweniowało też pogotowie ratunkowe, które przyjeżdżało do omdleń.
Agnieszka Serbeńska z biura prasowego PKP Intercity poinformowała, że na wielkość opóźnienia złożyły się dwie przyczyny: postój spowodowany śmiercią pasażera oraz postój wynikający z awarii sieci trakcyjnej.
Karol Jakubowski z PKP PLK powiedział przed godziną 19, że awaria trakcji w Rogoźnie Wielkopolskim została już usunięta. Składy sukcesywnie ruszają w podróż.
Przedstawicielka PKP Intercity powiedziała, że pociąg TLK Gwarek jedzie w dalszą podróż jako pociąg połączony z EIC Malczewski do Kołobrzegu, w którym zepsuła się lokomotywa. Opóźnienie "Malczewskiego" sięga 200 minut, TLK Gwarek - ok. 450 minut.
- Pasażerowie Gwarka kilkakrotnie otrzymali wodę do picia. Część pasażerów przesiadła się już do "Malczewskiego", w którym jest klimatyzacja. W Białogardzie składy zostaną rozłączone, tam też ponownie będzie podana woda - powiedziała.
Miał dojechać o 15:00
Pociąg TLK Gwarek miał w Pleszewie blisko trzy godziny postoju, bo w pociągu zmarł pasażer. Skład dojechał do stacji Rogoźno Wielkopolskie o 13.35, gdzie stał ponad 5 godzin. Według pierwotnego planu, powinien być w Słupsku przed godz. 15.
"Głos Wielkopolski" cytował w sobotę pasażerkę pociągu, która informowała, że w składzie stojącym w Rogoźnie "ludzie mdleją z gorąca, klimatyzacja nie działa, z toalet nie można korzystać, bo nie ma wody".
Agnieszka Serbeńska przyznała, że sytuacja "była trudna dla wszystkich"; poinformowała, że nie było możliwości zapewnienia komunikacji zastępczej dla 400 osób, nie było też jak przygotować dla tylu osób posiłków. Powiedziała, że pasażerowie mogą składać reklamacje.
Przedstawicielka PKP Intercity potwierdziła też, że pogotowie ratunkowe przyjeżdżało w Rogoźnie do kierowniczki pociągu, która zasłabła. Do szpitala trafiła też pasażerka z dwójką dzieci.
Czytaj więcej
Komentarze