Rakotwórcze substancje składowane tuż obok szkoły. Mieszkańcy protestują
Rakotwórczy trichloroetan, aceton, eter dietylowy czy octan etylu - to 850 ton łatwopalnych i trujących substancji, których wciąż nie udało się zutylizować. Mieszkańcy Borkowic koło Radomia w proteście wyszli w czwartek na ulice. Od pół roku walczą o to, by trujące składowisko usunąć, bo tuż obok są dzieci i szkoła. Zamiast odpadów przeniesiono natomiast... uczniów.
Żar lejący się z nieba u mieszkańców Borkowic na Mazowszu wywołuje strach. Od kilku miesięcy mieszkają na chemicznej bombie. Chodzi o niebezpieczne i toksyczne składowisko odpadów.
Ponad tysiąc pojemników z niebezpiecznymi substancjami odkryto pod koniec listopada w magazynach dawnej Gminnej Spółdzielni. Wstępne analizy odpadów wykazały, że mogą należeć m.in. do rodziny trichloroetenu, czyli substancji zagrażających zdrowiu i życiu osób, które się z nimi zetkną. Są niebezpieczne zarówno dla ludzi, jak i dla środowiska.
- Są łatwopalne, jest zagrożenie wybuchem, pożarem - mówi Robert Fidos, wójt gminy Borkowice.
Wojewódzki Inspektor Ochrony Środowiska w grudniu wniósł do wójta o natychmiastowe zobowiązanie posiadacza odpadów do ich usunięcia. Niebezpieczne substancje pozostały jednak w magazynach.
- Koszt usunięcia tych odpadów to około 3-3,5 mln zł. Ale nie możemy za to zapłacić, bo magazyn znajduje się na terenie prywatnym. Z kolei właściciel mówi, że wynajął go komuś innemu- twierdzi wójt.
"Od roku jesteśmy zatruwani"
Mieszkańcy Borkowic w obawie o swoje zdrowie i życie wyszli na ulice. - Sami nie damy rady. Trujące odpady - skandowali.
- Od roku jesteśmy zatruwani - mówi jeden z mieszkańców gminy.
W kwietniu z powodu zagrożenia dla zdrowia, uczniowie ze szkoły w Borkowicach zostali przeniesieni do innych placówek. Magazyn z chemikaliami znajduje się bowiem tuż obok szkolnego boiska.
Sprawa trafiła do sądu, a mieszkańcy Borkowic czekają na prawomocne wyroki i wierzą, że toksyczne odpady uda się wkrótce usunąć.
Czytaj więcej
Komentarze